JAKUB ZAPOROWSKI
OD PARYSKIEJ OFICYNY DO GDAŃSKIEGO ANTYKWARIATU

Zapraszamy do cyklu o „zawodach z duszą”. Takich, które niegdyś powszechne, dzisiaj powoli odchodzą w zapomnienie. „Zawody z duszą” to artykuły o rzemieślnikach i artystach, których profesje są nośnikami historii. Mimo postępu technologicznego, ich praca wygląda niemal identycznie jak w czasach naszych przodków. Bohaterem piątego odcinka naszego cyklu jest gdański antykwariusz, Jakub Zaporowski.

Tutaj unosi się zapach książki. Takiej prawdziwej, nadgryzionej zębem czasu. Każda z nich miała kiedyś swojego właściciela, a dzisiaj jest nośnikiem historii. O wszystko dba Jakub Zaporowski, który kontynuuje tradycję zapoczątkowaną przez słynnego gdańskiego antykwariusza - Aleksandra Krawczyńskiego.

CZASAMI JEST CHWILA, ABY POCZYTAĆ

Gdy przekraczamy próg antykwariatu przy ul. Piwnej 54, naszym oczom ukazują się regały, wysokie aż po sam sufit. Wszystkie półki są wypełnione po brzegi. W oddali stoi drabina, bez której ciężko byłoby cokolwiek wyszukać. Pan Jakub, każdego dnia rozpoczyna pracę o godzinie 11. Przez większość dni, w antykwariacie pracuje sam. W weekendy pomaga mu pani Irenka. 

Wydawać by się mogło, że praca wśród książek jest magiczna, że można całymi dniami zatapiać się w lekturze. Zazwyczaj nie ma na to czasu. Praca z żywą książką to tylko jedno oblicze tego zawodu. Gdy trafi się wyjątkowo ciekawa pozycja, przedmiot trafia na aukcję internetową. Trzeba wówczas ją nadzorować, odpowiadać na maile… 

- Czasami znajdę chwilę, aby poczytać. Gdy przychodzą klienci, często pytają, czy mógłbym im coś polecić. Nie jestem w stanie przebrnąć przez wszystkie pozycje, ale muszę być w miarę na bieżąco - mówi Jakub Zaporowski. 

Tutaj co chwilę ktoś przychodzi. Polacy, Niemcy i Rosjanie odwiedzają to miejsce najczęściej. Wiek nie ma znaczenia. Przychodzą zarówno studenci, jak i doświadczeni profesorowie. Łączy ich zamiłowanie do książki, albo do historii. Niektórzy traktują książkę jak przedmiot i chcą ją kupić ze względów estetycznych. 

- Słyszałem historię, że do jednego z gdańskich antykwariatów przyszedł człowiek zainteresowany oprawionym w skórę zestawem Lenina. Mówił, że będzie pasować do jego nowo zakupionej szafki bibliotecznej. Można i tak - śmieje się pan Jakub. 

COFNIJMY SIĘ O 126 LAT…

Historia antykwariatu przy ulicy Piwnej rozpoczyna się... w Paryżu. Młody Aleksander Krawczyński (urodzony w 1891 r. w Lesku) kieruje wówczas „Księgarnią Polską” w stolicy Francji. Tęsknota za ojczyzną sprowadza go jednak do Lwowa, gdzie kupuje oficynę księgarsko-wydawniczą „Gubrynowicz i Syn”, nadając jej później nazwę „Księgarnia A. Krawczyńskiego”. Przy księgarni uruchamia antykwariat. 

W listopadzie 1945 roku, Krawczyński ewakuuje się do Gdańska, zabierając ze sobą aż 11 ton cennych polskich książek. Mimo wielu trudności, udaje mu się założyć „Księgarnię Gdańską” w Gdańsku Wrzeszczu, która w 1951 roku zostaje przejęta przez „Dom Książki”. Krawczyński rozpoczyna wówczas sprzedaż książek antykwarycznych pod szyldem Gdański Antykwariat Naukowy. W 1960 roku, z powodu postępującej choroby oczu, likwiduje antykwariat i rozpoczyna pracę w „Domu Książki”. Gdy ukończył 80 lat, zrezygnował z aktywności zawodowej, ale do końca swoich dni służył księgarstwu. 

Z MIEJSCA NA MIEJSCE

Mama pana Jakuba, Barbara Zaporowska pracowała z Aleksandrem Krawczyńskim w „Domu Książki”. W 1976 roku uczyniono go patronem antykwariatu naukowego przy ulicy Świętego Ducha, którym kierowała pani Basia. Antykwariat budził podziw, nie tylko przez determinację w działaniu, ale również przez samą stylistykę wnętrza, nawiązującą do XIX-wiecznych księgarń. Niestety, lata 90. przyniosły drastyczne podwyżki czynszu, które zmusiły panią Barbarę do opuszczenia lokalu. 

- Gdy antykwariat mamy został zlikwidowany, otworzyliśmy wspólnie nowe miejsce przy ul. Szerokiej. W 1999 roku przenieśliśmy się na ulicę Piwną. Czy jest żal za pierwszym antykwariatem? Trochę jest. Tam był specyficzny klimat, nawiązujący do spuścizny Aleksandra Krawczyńskiego. Z tamtego wyposażenia mam tutaj tylko zegar - dodaje Jakub Zaporowski.

POKORA ANTYKWARIUSZA 

Zbiory antykwariatu tworzą się przede wszystkim dzięki ludziom, którzy przynoszą swoje pamiątki rodzinne. Pan Jakub jest odpowiedzialny za to, aby ocenić, ile dany przedmiot jest wart. Praca antykwariusza polega również na tym, aby uzupełniać braki w różnych instytucjach. Pan Jakub musi więc posiadać wiedzę, która pozwala mu na trafną selekcję przedmiotów. 

- Pamiętam, gdy przyszedł do mnie człowiek ze skoroszytem piśmiennym, zawierającym informacje dotyczące walki Jana Matejki z radą miasta Krakowa o miejskie zabytki. Skoroszyty trafiły do krakowskiego archiwum. Na tym polega moja praca, aby ważne dokumenty przekazywać tam, gdzie powinny być - mówi Jakub Zaporowski.

Pan Jakub jest z wykształcenia historykiem, co w połączeniu z długoletnim doświadczeniem pozwala mu sprawnie ocenić większość źródeł. Antykwariusz musi być wszechstronnie wyedukowany.

- Nigdy nie będę posiadał takiej wiedzy, jaką mają moi klienci. Oni są doskonali w dziedzinach, którymi się interesują. Mam świadomość, że nie mogę im dorównać. Na tym polega pokora mojego zawodu. Nieustannie się od nich uczę - dodaje
Jakub Zaporowski.

Antykwariusz winien być pokorny, a klient uczciwy. Bo przecież można przyjść i kupić książkę za bezcen, wiedząc, ile jest warta. A jednak nie zdarza się to zbyt często. Poza tym, biały kruk dla każdego jest pojęciem subiektywnym, więc wartość danego przedmiotu jest mierzonawłasnymi doświadczeniami.

- Czasami najcenniejsze jest to, co znajduje się w środku. Kilka miesięcy temu w moje ręce trafił tomik wierszy, opracowany graficznie przez Stanisława Wyspiańskiego. Właścicielem tomiku był Lucjan Rydel. Poza dedykacją wydawcy dla właściciela tomiku, Rydel podpisał swoją własność, na pierwszej i każdej setnej stronie. Białe kruki to takie drobne rzeczy, które cieszą serce - dodaje Jakub Zaporowski.

W zbiorach gdańskiego antykwariatu znajdują się nie tylko książki, ale również: mapy, szkice oraz pocztówki. Na tych ostatnich można wyczytać wiele osobistych, niekiedy miłosnych historii. 

CZYM SKORUPKA ZA MŁODU...

Pan Jakub od dziecka był naznaczony miłością do książki. Od ósmego roku życia, całe dnie spędzał w antykwariacie mamy, przysłuchując się rozmowom bibliofilów. I chociaż marzył, aby w przyszłości zostać historykiem sztuki albo zająć się konserwacją zabytków, ostatecznie wybrał antykwariat.

- Pamiętam niesamowity klimat towarzyszący aukcjom książkowym, które organizowała mama w Gdańsku, w latach osiemdziesiątych. Były ekonomicznie i towarzysko bardzo udane. Zbierała się wówczas śmietanka antykwariuszy i bibliofilów z całej Polski. Gdy skończyłem studia i się ożeniłem, musiałem zdecydować, jaką drogę wybrać. Mama akurat rozpaczała po zlikwidowanym antykwariacie przy ul. Świętego Ducha, więc postanowiłem jej pomóc. Wiedziałem, że mogę liczyć również na jej pomoc. I tak to się zaczęło - dodaje Jakub Zaporowski. 

Pan Jakub nie ukrywa, że pod względem finansowym, prowadzenie takiego antykwariatu to ciężki kawałek chleba. Gdyby nie pasja, być może to miejsce już dawno odeszłoby w zapomnienie.

- Jestem człowiekiem spełnionym, ale zawsze pozostaje ułamek niepewności. Czasami zastanawiam się, co z tym wszystkim się stanie, gdy mnie już nie będzie. Nie widzę przyszłości antykwariatu w kolorowych barwach - dodaje Jakub Zaporowski.

Na tę chwilę, nie ma osoby, która mogłaby kontynuować gdańską tradycję. A szkoda, bo zbiór książek i innych cennych przedmiotów w antykwariacie jest bardzo pokaźny. 

- Każdy antykwariat obrasta przez lata. Słyszałem historię, że pewien antykwariusz z XIX wieku zbankrutował. Wie pani, dlaczego? Uzbierał tak pokaźną kolekcję, że nie był w stanie wejść do swojego antykwariatu (śmiech). U mnie kolekcja może nie jest aż tak liczna, ale czasami zastanawiam się, gdzie trafią te wszystkie książki, gdy mnie już nie będzie… - podsumowuje z refleksją Jakub Zaporowski.