Wymyślił sobie, że jak dorośnie zostanie nurkiem. Potem zastanawiał się, czy wielki błękit naprawdę istnieje. Uparcie wstrzymując oddech obrał jedyny słuszny kierunek, przekonany, że pomiędzy niebem, a piekłem jest jego raj. Czasem utracony, jednak częściej obiecany, mimo, że okrzyknięty najbardziej ekstremalną dyscypliną sportową na świecie. O rekordowym nurkowaniu na wstrzymanym oddechu, w najbardziej samotnym sporcie świata, którego jednak nie uprawia się w samotności, opowiada Filip Jakubiak, zawodowy nurek i freediver z Trójmiasta.
Co było przed freedivingiem?
Deskorolka (śmiech). Nurkowanie było zawsze ze mną. Od dziecka byłem pewny, że zostanę nurkiem. Pierwszym krokiem miał być kurs Scuba. Niestety, to droga sprawa, na tamten moment rodzina nie była w stanie mi pomóc, potrzebne środki zdobyłem dopiero po skończeniu szkoły. I wtedy nastąpiło olśnienie - szukając kursu trafiłem na stronę Stowarzyszenia Freediving Poland. Byłem zszokowany, że to, co widziałem na filmie „Wielki Błękit” jest w zasięgu ręki. Jako pasja i sport jednocześnie.
Ilu na świecie jest freediverów sportowych?
W zawodach na całym świecie nurkuje pewnie ok. 1000 osób. W mistrzostwach Polski startuje około 50 nurków. O wiele więcej uprawia freediving rekreacyjnie. W Polsce wszyscy się znamy. Na zawodach panuje przyjacielska atmosfera. Unikatowość sportu powoduje, że przyjaźnimy się, tworząc coś na kształt sportowej rodziny.
Co to znaczy zawodowy nurek?
Człowiek, który podejmuje się wykonania wszystkich prac podwodnych w porcie. Przeglądy statków, pod platformami i wyjazdowe inspekcje.
Wydobywanie ofiar katastrof też?
Nie. Tym zajmują się odpowiednio wyszkoleni strażacy i policja.
Jakiego przygotowania wymaga freediving?
Wstrzymywanie oddechu to doświadczenie, umiejętności i wiedza, jak to robić. Realnie, dyscyplinę może bez przeszkód uprawiać każdy. Nie ma przeciwwskazań, jedynie ekstremalne choroby płuc lub układu krążenia eliminują z tego sportu. Ogólne założenie freedivingu powoduje, że to nie sport jedynie dla wybranych. Prowadzę kursy i staram się podkreślać, że zaczynając od rekreacyjnego pływania z rurką również mamy do czynienia z freedivingiem. Rzecz polega na tym, aby robić to bezpiecznie – czyli nigdy samemu. Sport robi się coraz bardziej popularny, choć instruktorów w kraju jest zaledwie 10.
Elita?
Freediving to przede wszystkim styl życia. Przygotowanie na sucho i odpowiednia dieta. Ten sport zmienia, powodując, że zaczynamy podróż do wnętrza siebie. Obok nas zawsze jest partner, podobnie, jak w nurkowaniu Scuba. Jesteśmy razem, ale osobno: zadaniem partnera jest zapewnić mi bezpieczeństwo. Mówi się, ze freediving jest najbardziej samotnym sportem świata, którego nigdy nie uprawia się w samotności (śmiech).
Ale też najbardziej ekstremalnym.
Najważniejszą rzeczą jest świadomość, że każdy ruch musi być wykonany bezpiecznie. Pod wodą nie ma miejsca na błędy, złe pomysły i własne wizje. Mamy do czynienia z żywiołem, w którym chwila nieuwagi może kosztować nas życie. Dlatego dyscyplina uważana jest za ekstremalną. Jej trudność to ryzyko błędu. Woda to całkowicie obce środowisko, więc nawet drobna pomyłka bywa niewybaczalna.
Na którym metrze Pan miał kryzys?
Nie miałem do tej pory. Na dole zazwyczaj nic się nie dzieje. Dochodzimy do punktu, który sami wyznaczamy. By nurkować głęboko należy najpierw przystosować organizm. Bez adaptacji nie mamy szans wstrzymać oddechu na kilka minut. We freedivingu wszystko przychodzi z treningiem, mozolnie przesuwamy swoje limity. Niestety, trenując w Polsce stajemy się sezonowymi nurkami, mimo, że nie odbiegamy od innych talentem, pracowitością i predyspozycjami. Nam pozostaje pływać w jeziorach, gdzie jest ciepło lub wyjazd, na który nie każdego stać czasowo i finansowo.
Podobno pod wodą, czujecie się, jak po silnych narkotykach?
Narkoza azotowa, utrata świadomości to ekstrema, które niestety są chętnie opisywane. A przecież narkoza azotowa, jest możliwa również w nurkowaniu scuba – tylko nikt o tym nie pisze. Utrata świadomości, śpiączka, to nic innego jak blackout, gdy mamy za mało tlenu w organizmie, aby ten mógł funkcjonować prawidłowo. Mózg po prostu robi nam reset, oszczędzając w ten sposób resztki tlenu na utrzymanie siebie - czyli nas - przy życiu. Nikt o zdrowych zmysłach nie chce świadomie się do czegoś takiego doprowadzić. Regularność i precyzja treningu pozwalają
unikać blackoutów.
Przecież przekraczacie granice.
Granice typowego człowieka – tak. Ale my trenując zbliżamy się do własnych granic i przesuwamy je.
Nurkowanie zmienia?
Zmienia. Mnie uratowało. Rezygnując na kilka lat z nurkowania na wstrzymanym oddechu zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo w to wsiąkłem. Brakowało mi głębin, jak tlenu. Okazało się, że freediving stał się moim najlepszym lekiem na całe zło. Podnosi mnie, jako człowieka i powoduje, że cały czas widzę cel.
Uzależnienie od adrenaliny?
Pewnie tak. Mam za sobą okres poszukiwania. Chciałem znaleźć szczęście, taki bodziec do działania. Po powrocie do freedivingu poczułem, że wróciłem do domu.
Kiedy ogień zgaśnie?
Jestem na etapie, w którym poświęcam wszystko, by się tym zajmować. Decyzje, jakie podejmuję są związane wyłącznie z freedivingiem. W przyszłości marzy mi się praca z wielorybami, chciałbym być blisko tych zwierząt, realizując się w projektach naukowych. W domu mam tony książek o wielorybach, im bardziej zgłębiam temat, tym mocniej jestem zafascynowany.
Pod wodą odcina się strach?
Nie boję się. Raz, że nurkowanie jest moją pracą, więc przychodzi naturalnie. Nie mam lęków, czy oporu przed wodą. Tyle w niej spędziłem, że stała się dla mnie naturalnie swobodnym środowiskiem. Doświadczenie powoduje, że nawyki i zachowania, jakie mam dają pewność, że jestem bezpieczny.
Co daje Wielki Błękit?
Niejeden próbował opisać. Ciężki temat. Dla każdego oznacza inne odczucia. Nurkując, gdy podchodzimy do granicy własnych możliwości, to co dzieje się z naszą psychiką jest niesamowite. Zbliżamy się do siebie w sposób, jaki nie jest możliwy na co dzień.
Gdzie u Pana jest ta granica?
W tym roku byłem na 40 metrach. Na zawodach zrobiłem 35. Z uwagi, że nie trenujemy każdego dnia, znów wszystko jest kwestią adaptacji. To nie tak, że skoro w tym roku nurkuję na 60 metrach, to w kolejnym zacznę od 65. Trzeba zacząć od początku. Mamy inny start, niż nurkowie mieszkający nad Oceanem. Jest trudniej, zostaje wyłącznie basen. Z drugiej strony mamy w dyscyplinach basenowych rekordzistki i rekordzistów świata. Polacy cisną mocno. Wielki Błękit uzależnia.
Ile wytrzymał Pan bez oddychania pod wodą?
Najdłużej 5 minut i 30 sekund. Na zawodach pięć z kawałkiem. W tym roku podczas startu ponad cztery. To nie są rekordy w stosunku do innych freediverów. Od tego roku dopiero wracam, więc zadania planuję realnie. Świat nurkowania szczęśliwie dla mnie mocno się zmienił. Jest lepszy dostęp do informacji, powstały schematy bezpieczeństwa, na kursach można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Jako instruktor nie powinienem dawać złego przykładu, dlatego pamiętając o tym, staram się być mocno odpowiedzialny i nieco bardziej zachowawczy, niż kiedyś.
Wypadki są często?
Na szczęście nie. Zdarzają się chwilowe niedotlenienia, utrata kontroli motorycznej czy blackouty, ale są to pojedyncze przypadki. Choć wpisane we freediving, to na kursach uczymy się, jak im zapobiec i co robić, jeśli się przydarzą komuś, z kim nurkujemy.
Żegnał się Pan z życiem pod wodą?
Zdarzyły się niebezpieczne sytuacje w zawodowym nurkowaniu, ale nigdy na tyle mocne, że uznałbym, że to mój koniec. Opatrzność czuwa, udaje mi się spełniać marzenia, więc nie odpuszczam i idę dalej w tą stronę. Freediving jest dyscypliną, w której wiek nie ma znaczenia. W grudniu wróciłem z Izraela, gdzie miałem okazję spotkać mojego mentora. Ten 78-letni człowiek nurkował głębiej, niż ja.
Ile stopni powinna mieć woda?
Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Ważne, żeby było nam ciepło, byśmy czuli się komfortowo. We freedivingu ważna jest relaksacja. Jeśli jesteśmy spięci, zmarznięci, nie ma mowy o głębokim i przyjemnym nurkowaniu. Przy takim spalaniu tlenu trening mija się z celem.
Freediving to jednocześnie filozofia?
Są różne podejścia, które mimo wszystko łączą się ze sobą. Jest sportowe – siłownia, treningi, a z drugiej strony ukierunkowanie w stronę jogi, medytacji, oparcia wszystkiego na umyśle. Freediving wymusza znalezienie złotego środka, w moim przypadku idealnie się to wpisuje w dzisiejsze czasy,
w pęd i tempo życia.