PIEKĄCY PROBLEM, czyli zespół suchego oka
Szacuje się, że co piąty pacjent gabinetu okulistycznego zgłasza się do lekarza z zespołem suchego oka. Choroba ta występuje coraz częściej, a powodem są czynniki środowiskowe, tryb życia i przyjmowane leki. Problem dotyczyć może chorych w każdym wieku. Także dzieci. Różne statystki określają występowanie na poziomie 11-25% populacji – mówi dr n. medycznych Adam Trapkowski, specjalista chorób oczu z Centrum Medycznego OKO w Gdyni.
Panie doktorze czym jest zespół suchego oka? Czy to tylko brak czy niedobór łez?
Sprawa jest nieco bardziej złożona. Z samej definicji wynika, że jest to wieloczynnikowa choroba powierzchni oka, charakteryzująca się utratą równowagi filmu łzowego. Towarzyszą jej objawy oczne, w których rolę etiologiczną odgrywają niestabilność filmu łzowego i hiperosmolarność, zapalenie i uszkodzenie powierzchni oka oraz zaburzenia neurosensoryczne.
Brzmi to dosyć skomplikowanie. Co odczuwa pacjent?
Pacjenci najczęściej skarżą się na pieczenie, ból, zaczerwienienie oczu. Uczucie suchości nie musi wcale być dominującym objawem, niekiedy paradoksalnie zespołowi suchego oka towarzyszyć może nadmierne łzawienie - wówczas łzy są produkowane w dostatecznej ilości, nie nawilżają jednak odpowiednio powierzchni oka, gdyż mają niewłaściwy skład. Czasami pojawia się wydzielina w worku spojówkowym.
Jakie są wspomniane czynniki nasilające objawy odczuwane przez chorych?
Wymienić tu należy przede wszystkim przebywanie w pomieszczeniach z suchym, ciepłym powietrzem, w szczególności klimatyzowanych, w miejscach silnie wentylowanych, przewiewnych. Objawy nasilają się podczas pracy przy monitorach komputerowych, tabletach, smartfonach, gdyż towarzyszy jej rzadsze mruganie, co z kolei prowadzi do gorszego rozprowadzania łez po powierzchni oka. Objawy nasilają się u kobiet w okresie napięcia przedmiesiączkowego i przed menopauzą. Sprzyja temu również przyjmowanie leków z kliku grup. Chociażby antykoncepcyjnych, przeciwhistaminowych, obniżających ciśnienie tętnicze, przeciwarytmicznych, przeciwmigrenowych, przeciwdepresyjnych. Nie można zapomnieć o tym, że palenie tytoniu sprzyja zaostrzeniu zespołu suchego oka. Jak też o chorobach występujących z suchością oczu, np. zespole Sjogrena.
Co zrobić kiedy podejrzewamy u siebie to schorzenie?
Przede wszystkim konieczna jest wizyta w gabinecie okulistycznym. Wielokrotnie zdarza się tak, że podobne objawy odczuwane przez pacjenta mogą wynikać z różnych chorób i dopiero badanie lekarskie pozwala wskazać konkretną przyczynę. Oczywiście można kupić w aptece krople nawilżające, najlepiej nie zawierające konserwantów, natomiast postawienie właściwej diagnozy odgrywa rolę pierwszoplanową.
Jak wygląda leczenie?
Jest niestety przewlekłe. W zależności od stopnia nasilenia zmian, jak też i od tego czy towarzyszą im dodatkowe objawy, np. zapalne, lekarz dobiera odpowiedni preparat. Nawet same leki nawilżające, mimo, że można je kupić bez recepty mają różny skład. Z reguły staramy się zastosować lek bez konserwantów lub z konserwantami ulegającymi dezaktywacji na powierzchni oka. Taki, który zapewni właściwą osmolarność łez. W przypadku odczynu zapalnego konieczne niekiedy bywa dodatkowe stosowanie leków przeciwzapalnych, w tym cyklosporyny A czy kortykosterydów. A te preparaty wolno stosować tylko pod ścisłym nadzorem lekarza i dostępne są wyłącznie na receptę. W niektórych wypadkach pomocne bywa zwiększenie ilości własnych łez poprzez zmniejszenie ich odpływu. Osiągamy to za pomocą założenia do dróg łzowych zatyczek, co jest rozwiązaniem odwracalnym lub też zamknięcie ich na stałe (laserowo lub poprzez elektrokoagulację).
Co możemy zrobić samemu?
Warto też zwrócić uwagę na stworzenie odpowiednich warunków w miejscu pracy. O ile jest to możliwe, warto monitor ustawić 10-20 stopni poniżej linii oczu, co zmienia korzystnie szerokość szpary powiekowej i redukuje parowanie łez. Dostępne są też do zainstalowania na komputerze czy tablecie aplikacje, które przypominają o potrzebie oderwania wzroku od ekranu. Obowiązuje też zasada by preparaty nawilżające wpuszczać na tyle często, by nie dopuścić do odczuwania objawów,
a nie dopiero po ich wystąpieniu.