Jestem dumy, że udało mi się wynieść telefon z sypialni. Dobrze jest mieć możliwość wyłączenia się z wirtualnej rzeczywistości. Mam normalny budzik, a ładowarka jest celowo wyniesiona do innego pokoju. Staram się, aby telefon nie był pierwszą rzeczą, którą widzę rano i wieczorem. Przyznaję się, dawniej tak było, ale to męczy. Nie mam w domu telewizji, ani internetu stacjonarnego, tylko mobilny. Pracując zawodowo w internecie, ale nie mieć go w domu? Dziwne. To moja świadoma decyzja, z której jestem dumny.
Mam pięcioro dzieci, więc moje poranki wyglądają zupełnie inaczej, niż u rodziny ze standardowym modelem. Wielodzietność pozytywnie wymusza work life balance. To się sprawdza, można odpocząć od internetu, od starych rytuałów. Moje pierwsze kroki w internecie stawiam o poranku, jeszcze w domu przy pierwszej kawie. Zaczynam od sprawdzenia skrzynki mailowej. Całą infrastrukturę mailową mam opartą na gmailu. Na drugim miejscu jest Facebook. Jeśli dzieje się coś ważnego, co powinno mnie zainteresować, moi znajomi to udostępnią.
Wchodząc w udostępnione linki na Facebooku, przed kliknięciem jestem świadomy, gdzie mnie to przeniesie. Czytam wyborcza.pl, wprost.pl, polityka.pl i rzeczpospolita.pl. Lokalnie odwiedzam trojmiasto.pl i słucham radiogdansk.pl. Jeśli chodzi o arenę międzynarodową to chętnie czytam internetowe serwisy The Wall Street Journal wsj.com i Financial Times ft.com. Do tego podium mogę dołożyć linkedin.com, który nie jest już tylko używany do nawiązywania kontaktów branżowych. Zaczyna być kanałem informacyjnym, który jest dla mnie bardzo pomocny.
Lubię zaglądać na Youtube, subskrybuję kilka ciekawych kanałów, które odwiedzam regularnie. Zalicza się od nich UchoPrezesa, Brand24 i kanał, który uwielbiam oglądać razem z dziećmi I love science. Irytuje mnie i jednocześnie ciekawi zjawisko komentarzy na portalu trojmiasto.pl. Jak mam ochotę poczytać coś głupiego i zobaczyć jak można się frustrować życiem, czytam komentarze pod artykułami.
Z perspektywy drażnienia w internecie i radzenia sobie z tym, bardzo lubię „unfollołować” ludzi na Facebooku. Stwierdziłem, że nie ma co marnować energii na zapoznawanie się z treściami, które nam nie odpowiadają. Nie pozbawiam się całkowicie kontaktu z osobą, którą przestaje obserwować. Jedynie ukrywam treści, które publikuje. Czuje się wtedy bohaterem swojego Facebooka.
Od pewnego czasu używam również Facebook Workplace, czyli wydzieloną część wyłącznie dla firmy. Na ekranie głównym mam aż cztery aplikacje stworzone przez Facebooka. Na telefonie mam bardzo dużo aplikacji związanych z naszą firmą AirHelp takich jak TripIt czy App in the Air to produkty partnerskie, które w razie problemów przekierowują do AirHelp.
Bardzo lubię aplikację Any.do, porównuję ją z „myślodsiewnią” z Harrego Pottera. Jak mam dużo na głowie, szybko zapisuje i o tym zapominam. Aplikacja o tym pamięta i przypomina mi w odpowiednim momencie. Muszę się przyznać, że na telefonie regularnie grywam w jedną grę. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że jest związana z branżą lotniczą. Gra nazywa się Airport City. Buduje się swoje miasto z lotniskiem – to trochę połączenie The Sims City z branżą lotniczą.
Mam konto na Instagramie, ale stosunkowo rzadko używam. Podobną sytuację mam z Twitterem. Nie skradł mojego serca. Snapchat również nie jest moją bajką. Nie rozumiem jego idei. Dawniej miałem w zwyczaju wchodzić na Demotywatory.pl, teraz nie zaglądam już tam z taką częstotliwością. Może ten humor przestał do mnie trafiać lub Facebook generuje mi tego typu memy. Jeśli chodzi o rozrywkę, to chętnie czytam aszdziennik.pl oraz Janinę Daily, uwielbiam ten satyryczny sposób podejścia do rzeczywistości, jaki prezentują ich twórcy.