Między 21 a 25 maja planowany jest atak szczytowy na Mount Everest. Najwyższą górę świata spróbuje zdobyć kilkoro Polaków, w tym gdynianie Krzysztof Sabisz i Hanna Bruss. Wyprawa dowodzona przez Dana Mazura, wybitnego amerykańskiego himalaistę polskiego pochodzenia, odbywa się w cieniu tragicznej śmierci legendarnego szwajcarskiego wspinacza Ueli Stecka.
Polacy spotkali się z Ueli Steckiem w jednym z obozów pod Mount Everest. Szwajcar planował w tym sezonie podjąć wielkie wyzwanie himalajskie, czyli trawers Mount Everest – Lhotse. Wypadek miał miejsce w czasie samotnej, treningowej wspinaczki na Nuptse. To siedmiotysięcznik przyklejony do Lhotse i Mount Everest. Steck na wysokości 7600 m odpadł od ściany, jego ciało znaleziono na wysokości 6600 m.
- Cztery dni wcześniej wszyscy się ekscytujemy bo mamy możliwość porozmawiania z legendą himalaizmu, robimy sobie z nim zdjęcie, życzymy mu powodzenia przy wyjściu w górę, czekamy na powrót, a człowieka już nie ma. Góry nie wybaczają błędów, nawet największym mistrzom – mówi Krzysztof Sabisz, któremu do skompletowania Korony Ziemi brakuje tylko postawienia stopy na szczycie Mount Everest.
Nie będzie to łatwe. W czasie aklimatyzacji i treningowych wyjść w górę Polak odmroził sobie palce i musiał zejść do bazy na leczenie. Dalsza wspinaczka stanęła pod znakiem zapytania. Lekarz wysokogórski Robert Szymczak, po obejrzeniu zdjęć odmrożonych palców, zalecił przerwanie wyprawy, gdyż pogłębienie urazu grozi amputacją.
Do ataku szczytowego zostało jednak jeszcze trochę czasu i Krzysztof Sabisz robi wszystko, aby się wykurować i spróbować zdobyć szczyt. Zapewnia jednak, że decyzję podejmie lekarz w bazie, a on sam nie będzie ryzykował.