Wystarczy spojrzeć na sukienki, dostępne w ofercie marki Pralines, aby zachwycić się ich formą. Są dziewczęce, eleganckie, dobre jakościowo i… słodkie jak pralinki. Za sukcesem tej trójmiejskiej marki stoi Patrycja Bronk, energiczna kobieta, która po latach spędzonych w korporacji postanowiła całkowicie zmienić swoje życie. 

Nowy pomysł na życie związany był z marzeniami z dzieciństwa. Patrycja już wtedy wiedziała, że w przyszłości zostanie albo nauczycielką, albo projektantką. W latach 90. popularne były tzw. Złote Myśli, czyli zeszyty, w których dzieci odpowiadały na pytania zadawane przez rówieśników.  

- Zawsze odpowiadałam, że w przyszłości zostanę projektantką, a moje szkolne zeszyty były zarysowane sukienkami. Jak widać, trzeba uważać o czym się marzy, bo to może przypadkiem się spełnić – śmieje się Patrycja Bronk. 

PROROCZY SEN

Marka Pralines powstała trzy lata temu, nagle, z dnia na dzień. A to wszystko za sprawą tajemniczego snu, który dzisiaj przybrał realną formę.

- To może zabrzmieć dziwnie, ale przyśniło mi się moje zdjęcie z dzieciństwa, gdzie mama i ja pozowałyśmy w takich samych sukienkach. Uznałam to za znak, postanowiłam spróbować. Wystartowałam z małą kolekcją, prezentując 15 sukienek na targach w Sopocie. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ kolekcja wpadła w oko wielu mamom. Zarobione pieniądze zainwestowałam w zakup nowych tkanin i rozwój kolejnych kolekcji – mówi Patrycja Bronk.

WYSZUKANY SMAK

I chociaż ta historia brzmi baśniowo, każda bajka ma swoje lepsze i gorsze momenty. Pierwsza trudność pojawiła się już na samym starcie, ponieważ wymarzona nazwa okazała się być zajęta. Patrycja nie miała wyboru, musiała wymyślić nową nazwę, koniecznie taką, która kojarzyłaby się z wyszukanym smakiem. Tak powstało Pralines. 

Po kilku latach prowadzenia dziecięcej marki odzieżowej, Patrycja coraz częściej otrzymuje zlecenia od mam, które chcą wyglądać tak jak ich córki. I chociaż oficjalna oferta zawiera póki co dwa modele kompletów mama/córka, Patrycja przyjmuje takie zlecenia, tworząc wierne kopie swoich kolekcji, tylko… nieco większe. Jak widać sen okazał się być proroczym. 

POWAŻNA PANI Z KORPORACJI

Patrycja ukończyła studia romanistyczne oraz podyplomowe w zakresie zarządzania projektami i zna pięć języków obcych. Z takim kapitałem szybko znalazła pracę w międzynarodowej korporacji. Zdobyte doświadczenie wykorzystuje w zarządzaniu własnym biznesem. 

- Mam to szczęście, że umiem się zorganizować. Zauważyłam, że im więcej mam do zrobienia, tym więcej jestem w stanie zrobić. Gdy mam dzień szkoleniowy, zazwyczaj rano rozmawiam z klientkami, w przerwach obiadowych przyjmuję zamówienia na sukienki, a wieczorem zamawiam kuriera. Projektowanie nowych kolekcji pozostawiam na urlop, kiedy mózg odpoczywa i jest bardziej kreatywny – śmieje się Patrycja.  

SŁODKIE, ALE NIEPRZESŁODZONE

W tych sukienkach nie ma kiczu. Kolekcja Patrycji Bronk jest wysmakowana i nieprzesłodzona. Być może w tym tkwi sukces marki Pralines. Największym bestsellerem jest sukienka w kolorze nugatowym. Marka została jakiś czas temu dostrzeżona przez magazyn British Vogue, co jest niemałym wyróżnieniem.

- Gdy miałam 19 lat, pracowałam jako opiekunka dla dzieci zamożnych rodziców w Paryżu. Prasując sukienki dla dziewczynek, napatrzyłam się na przepiękne trapezowe kroje, często znanych projektantów. Wiele inspiracji zaczerpnęłam właśnie stamtąd – dodaje Patrycja. 

Delikatne sukienki dla dziewczynek to ściśle limitowane edycje. Projektantka przywiązuje dużą uwagę do detali. Ważne są nawet guziczki, na których wygrawerowane zostało logo marki. Sukienki są dostępne dla dziewczynek do 4 roku życia, ale są już plany, aby mogły z nich korzystać również 6-latki. I oczywiście ich mamy, które chciałyby wyglądać tak samo jak córki.