4 czerwca jedna z najpopularniejszych restauracji w Gdyni obchodzić będzie urodziny. Trudno uwierzyć, że to dopiero rok, gdyż „Krew i Woda” już bardzo mocno zapisała się w Trójmiejskim krajobrazie. Jej sukces, wzmocniony teraz dwoma nowymi osobowościami kulinarnymi przyjadą świętować najlepsi szefowie kuchni z kraju.
Za owym sukcesem stoi zarówno kulinarna tradycja, jak i dwie barwne osobowości właścicieli. Jak łatwo się domyślić to właśnie ze względu na ich połączenie (a nie tylko dlatego, że podaje się tu i świetne owoce morza i mięso) restauracja nosi taką nazwę – to właśnie oni są bowiem jak … krew i woda. Mariusz Pieterwas to szef z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem, znany też z innych trójmiejskich restauracji polskim smakoszom (jako pierwszy na Pomorzu już w 2013r. zdobył rekomendację Slow Food Polska).
To właśnie jego przystojną głowę zobaczycie w otwartej kuchni restauracji. Superskupiony na swojej pracy zarządza sześcioma kucharzami, pilnuje smaku, wykańcza dania. Jako perfekcjonista – w kuchni dba o każdy szczegół. Na sali restauracyjnej jak i poza nią o to samo dba jego żywiołowa żona Marta - choć charaktery mają skrajnie różne. To swoisty fenomen: w niewielu restauracjach na świecie znajdziecie pracujące ze sobą małżeństwa. Prędzej to restauracje zwane rodzinnymi, w których spotyka się parę pokoleń, rodzice i dzieci (jak choćby w słynnej Arzak w San Sebastian), rodzeństwo.
To dlatego, że to praca wymagająca poświęcenia całego życia, niezwykle stresująca. Pieterwasowie swój związek – jak sami żartują – „testują” w kolejnym miejscu. Przed lokalizacją w centrum Gdyni prowadzili wspólnie jeszcze jedno miejsce na jej obrzeżach. Mimo, że lokalizacja zdawała się niefortunna, a restauracja była niewielka, Mariusz i Marta obsługiwali tam tłumy stałych bywalców. Co do niej przyciągało? Oczywiście kuchnia Mariusza: z jednej strony dbająca o regionalność (bywały tam w menu dania kuchni kaszubskiej), z drugiej wypełniona międzynarodowym doświadczeniem i osobistymi upodobaniami szefa (kuchnia tajska i indyjska).
Pieterwasowie szybko zorientowali się, że muszą przenieść się do większego miejsca. Idealna lokalizacja znalazła się przy ulicy Abrahama. – Mariusz wszedł do tego miejsca i stwierdził „Tu będzie nasza restauracja” – opowiada Marta, która odpowiada za wizualną stronę lokalu, dba o ekipę kelnerską, selekcję win i prowadzi cały biznes. Poprowadzony przez nią remont lokalu w modernistycznej kamienicy odsłonił piękno wielkich, otwierających restaurację na miasto witryn. W prostym, eleganckim wnętrzu „Krew i Woda” wyróżniają się dwie rzeczy: czarne tablice, na których wypisane jest ciągle zmieniające się menu oraz otwarta kuchnia.
Dla gości restauracji uwijający się za kontuarem kucharze to istny spektakl: można obserwować ich pasję i zaangażowanie, podejrzeć jak danie powstaje od pierwszego do ostatniego kroku. Co wyróżnia kuchnię na Abrahama? Pomimo siedmiu świetnych kucharzy – to nadal osobisty styl Mariusza. Krew i Woda to bowiem nadal jego kuchnia autorska.
- Jesteśmy cały czas spójni w swoich działaniach – podkreśla Pieterwas. - Menu oparte jest o świeże i sezonowe produkty, świetne ryby, owoce morza i specjalnie selekcjonowane mięso. Dzięki temu goście dokładnie wiedzą, czego mogą się u nas spodziewać.
Faktycznie w menu królują ryby i mięsa – często w klasycznym połączeniu surf & turf. Menu nie stroni jednak od zaskakujących, nowoczesnych połączeń. Superwysoka jakość i styl Marusza są stałe, choć przez ten rok restauracja ciągle się zmieniała - jej właściciele cierpią bowiem na swoiste kulinarne ADHD. Krew i Woda to aktualnie ich całe życie, rozmowy o restauracji prowadzą długo po tym, jak po skończonym serwisie wracają do domu.
Co się zmieniło? Wystarczy spojrzeć na kartę win: w pierwszych dniach było ich do wyboru osiemnaście, teraz jest ich ponad sto - co świadczy również o tym, że razem z restauracją rosną oczekiwania jej gości.
– Krew i Woda cały czas wzmacnia swoją ekipę. Od lutego pracuje z nami Bartek Szymczak - uczestnik 4-tej edycji Top Chef Polska - który po ośmiu latach pracy w Wielkiej Brytanii wrócił pracować właśnie do nas. Ukończył w Londynie Le Cordon Bleu, ostatnie dwa lata spędził pracując jako Sous Chef w Typing Room, jeszcze wcześniej pracował u Toma Aikinsa. Teraz zajął u nas stanowisko zastępcy Mariusza. Od maja dołączyła do nas jego narzeczona, Renata Gutowska, też od lat pracująca zagranicą. Ona z kolei jest wybitnym cukiernikiem: pracowała w restauracjach i hotelach pięciogwiazdkowych w Londynie, ostatnie 4 lata jako Head Pastry Chef w restauracji Wiltons. Cieszymy się, że będzie to kolejna para w restauracji dzieląca tę samą pasję, a my, po tym jak nasz tandem się sprawdził – bardzo wierzymy w taki układ w pracy! – opowiada Marta Pieterwas.
Potwierdza to Mariusz: - Jesteśmy razem dziesięć lat i zdecydowaliśmy się na wspólną pracę w gastronomii. Ostrzegano nas, że może się to różnie skończyć. Tymczasem my świetnie się w tym odnajdujemy i nasz związek na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie.
Już po roku istnienia restauracja jest pełna stałych gości uzależnionych od kreacji Pieterwasa. Jej popularność prześcignęła najśmielsze oczekiwania właścicieli również w niespodziewanym aspekcie: w Gdyni pojawili się już naśladowcy ich menu. Smaku kreowanego przez Mariusza tak naprawdę nie da się jednak odtworzyć. To w końcu za nim - i za dbałością zapewnianą przez Martę - klienci przenieśli się już do drugiej ich lokalizacji.
Na urodzinach restauracji przy Abrahama pojawią się nie tylko stali trójmiejscy bywalcy i wielbiciele restauracji spoza regionu. Swoją obecność zapowiedzieli również znani – choćby z popularnych programów kulinarnych – szefowie kuchni i cukiernicy. Do ich grona można dołączyć – poprzez Facebook restauracji można kupić bilety na imprezę urodzinową. O jej organizację dba Marta, oznacza to więc, że można spodziewać się wyjątkowego wieczoru w doskonałej atmosferze.
I choć teraz cała uwaga kulinarnego małżeństwa skupiona jest na świętowaniu urodzin, Mariusz Pieterwas podkreśla: - Choć niesłychanie nas cieszą te urodziny, związane z nimi spotkania, oraz pozytywna energia to wiemy, że nie można popadać w samozachwyt i spocząć na laurach. Szczególnie, że po roku oczekiwania gości są większe, a w końcu jesteśmy tu dla nich. Cały czas się rozwijamy, za rok obiecujemy być jeszcze lepsi”.
Wygląda na to, że warto obserwować to miejsce i pomysły ich właścicieli. Wszystkiego najlepszego!