Spełnił się sen polskich tenisistów i wszystkich fanów tej dyscypliny w kraju. Reprezentacja Polski awansowała do elity męskich rozgrywek drużynowych, Grupy Światowej Pucharu Davisa. Dni od 4 do 6 marca z pewnością będą historycznym weekendem dla Polskiego tenisa. Reprezentacja naszego kraju zadebiutuje w Grupie Światowej Davis Cup by BNP Paribas. Rywalem biało-czerwonych będzie reprezentacja Argentyny, czterokrotni wicemistrzowie rozgrywek.
Reprezentacja Polski zadebiutowała w rozgrywkach Pucharu Davisa w 1925 roku. Dzięki ostatniej wygranej ze Słowacją, po raz pierwszy po reformie rozgrywek w roku 1981 awansowali do elity drużynowego tenisa mężczyzn. Do tej pory Polacy rozegrali 77 sezonów w Davis Cup. To dało w sumie 152 spotkań, z czego 77 zakończyło się zwycięstwem a 75 porażką.
Pierwsza przeszkoda
Droga biało-czerwonych do tenisowego raju rozpoczęła się w rok temu w Płocku. Genialna gra Jerzego Janowicza, który pokonał zarówno Lurynasa Grigelisa, jak i Ricardsa Berankisa wsparta bardzo dobrą dyspozycją debla Kubot - Matkowski dała naszej reprezentacji wygraną nad Litwą.
Właśnie gra podwójna była w minionym sezonie główną siłą podopiecznych Radosława Szymanika. Łukasz Kubot i Marcin Matkowski świetnie zgrali się ze sobą i ani razu w rozgrywkach Pucharu Davisa 2015 nie schodzili pokonani.
Głośno z Ukrainą
Drugim stopniem walki o elitę był mecz z Ukrainą. W Szczecinie błysnął Michał Przysiężny, który pokonał Siergiya Stakhovskiego i zakończył pierwszy dzień meczu remisem 1:1. To wyraźnie dodało Polakom wiatru w żagle. Debliści dość gładko poradzili sobie z ukraińską parą, a dzieła dopełnił po zaciętym spotkaniu Jerzy Janowicz, który jako drugi pokonał Stakhovskiego.
Polaków z równowagi w szczecińskiej hali starali się wyprowadzić głośno dopingujący swoją reprezentację Ukraińcy. Mimo początkowych trudności nasza drużyna zdawała się nie zwracać uwagi na okrzyki kibiców w żółto-niebieskich barwach i przy narastającym z każdą minutą dopingu polskich fanów pokonała Ukrainę 3:1.
Bilet do raju
Polacy znów stanęli przed szansą awansu do Grupy Światowej. Ostatnią przeszkodą na tej drodze była reprezentacja Słowacji. To był mecz pełen nerwów. Najpierw przegrał Przysiężny, ale tuż po nim wygrał Janowicz. Znów nie zawiódł debel, jednak trzeciego dnia Janowiczowi nie udało się pokonać lidera Słowaków Martina Klizana. Presję świetnie wytrzymał wtedy Michał Przysiężny, który wygrał 6:3, 6:4, 6:4 z Norbertem Gombosem i sen stał się jawą. Biało-czerwoni po raz pierwszy awansowali do Grupy Światowej Pucharu Davisa.
Wybuchła euforia. Widać, że drużyna Radosława Szymanika stanowi prawdziwy kolektyw. Gdy jeden z zawodników gra słabiej, ciężar odpowiedzialności potrafi wziąć drugi. To sprawiło, że kibice zaczęli wierzyć nie tylko w utrzymanie w Grupie Światowej, ale i w awans do kolejnej fazy rozgrywek. Teraz należy jednak odłożyć myślenie o przyszłości i skupić się na walce z najbliższym rywalem, czyli reprezentacją Argentyny.
Na miejsce organizacji tego historycznego meczu wybrano gdańską ERGO ARENĘ, która może pomieścić nawet ponad 10 tysięcy widzów. To debiut miasta i hali w roli organizatorów rozgrywek Pucharu Davisa. Miejmy nadzieję, że nadmorskie powietrze i atmosfera panująca w arenie pozwoli biało-czerwonym zapisać ten mecz złotymi zgłoskami w tenisowej historii reprezentacji narodowej.
Tutaj nie ma już słabych rywali. Mogliśmy wylosować Brytyjczyków, Australijczyków czy Szwajcarów, a trafiliśmy na reprezentację Argentyny. Kraj, z którym nie graliśmy jeszcze w meczu drużynowym o stawkę, ale z którym łączą nas pewne tenisowe zażyłości i wzajemna rywalizacja.
Dlatego nie można rozpatrywać przeciwnika biało-czerwonych w kategoriach szczęśliwego lub pechowego losowania. Argentyńczycy to silna drużyna, ale do pokonania, zwłaszcza przy wsparciu tysięcy polskich kibiców do czego wszystkich zgromadzonych w gdańskiej ERGO ARENIE!