Kiedyś Majka Jeżowska w swojej piosence śpiewała, że marzenia się spełniają, tylko stale musimy o nich myśleć. Fundacja Trzeba Marzyć realizuje m.in. marzenia pacjentów oddziału onkologii i hematologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. O trudach, ale także bezcennej radości rozmawiam z Rafałem Dadejem, prezesem Fundacji.
Dlaczego właśnie spełnianie marzeń?
Jest wiele Fundacji i stowarzyszeń, które pomagają osobom chorym, starszym czy biednym. My wybraliśmy w pewnym sensie niszę. Coś na pograniczu realnego świata i świata magii. Najczęściej są to nowotworowi pacjenci oddziału onkologii i hematologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Oczywiście, ktoś powie: dlaczego marzenia, a nie leczenie? My wybraliśmy sferę, która pozwala oddziaływać na psychikę. Stan psychiczny jest równie ważny jak terapia. Oczekiwanie na spełnienia marzenia pozwala oderwać się od choroby, żyć nadzieją i napędza do walki.
Jakie spełnione marzenia dzieci najbardziej zapadły panu w pamięć?
Dziewczynka z małego kaszubskiego miasteczka marzyła o peruce Hannah Montana. Nie odwiedziła nigdy ani Trójmiasta, ani galerii handlowych. Jej podróże ograniczały się do wycieczek do kliniki. Zastanawiałem się czy nie będzie to coś jedynego na świecie, trudnego do zdobycia. Okazało się, że to peruka z H&M za 17 złotych. Nasza podopieczna została zaproszona na zakupy, takie z prawdziwego zdarzenia, a także do kina, gdyż właśnie w tym czasie Hannah Montana wchodziła na ekrany polskich kin. To marzenie pokazało, że często nie zdajemy sobie sprawy, co dla innych ludzi jest ważne i jak łatwo można sprawić komuś radość. Kolejnym marzeniem, które spełnialiśmy było spotkanie… z kotem. Rodzice naszej podopiecznej mieli hodowlę kotów. Jedno z kociąt bardzo przylgnęło do dziewczynki, ale absolutnie nikt nie wiedział o tej przyjaźni. Kociak został sprzedany do Niemiec. Dotarliśmy do nowych właścicieli kota, a nasza podopieczna pojechała do Niemiec na swoje wymarzone spotkanie i spędziła ze swoim ukochanym kotem dwa dni.
Co było najtrudniejszym marzeniem do spełnienia?
To chyba takie marzenia, które wymagają od nas dużego zaangażowania, ale przede wszystkim organizacji. Jednym z takich projektów był bal dla księżniczki. Musieliśmy wynająć salę, zorganizowaliśmy stroje, rycerzy, a także karocę. Do trudnych projektów należą także takie, które już w czasie realizacji napotykają na komplikacje. Pamiętam dziewczynkę cierpiącą na łamliwość kości. Jej schorzenie było bardzo niebezpieczne, bo nawet zwykłe kichnięcie mogło doprowadzić do złamania. Ta podopieczna marzyła o wycieczce do Lourdes. Polecieliśmy tam samolotem przez Paryż. Niestety, w drodze powrotnej nie zdążyliśmy na samolot i do Polski wracaliśmy pociągiem, z pięcioma przesiadkami, przez 3 dni. Okazało się, że ta powrotna droga była wspaniałą przygodą. Może nawet ciekawszą niż podróż samolotem?
Wyjazdy, rzeczy materialne, ale wśród państwa zrealizowanych marzeń są także spotkania ze znanymi ludźmi.
Spotkania z osobami znanymi są częstymi marzeniami. Jeden z naszych marzycieli chciał spotkać się z Dodą. Artystka oczywiście odwiedziła go w szpitalu, ale co było niezwykle ważne i wyjątkowe to fakt, ze Dodzie ta wizyta dała dużo radości. Miała fantastyczne podejście do dzieci. Poświęciła czas także innym pacjentom, rozmawiała z nimi, pozowała do zdjęć i pospisywała płyty. Pamiętam także sytuację, kiedy nasz podopieczny chciał spotkać się z Kubą Błaszczykowskim i uczestniczyć w wyprowadzeniu naszej reprezentacji na boisko przed meczem. Ten chłopiec potwornie się stresował. Kuba mocno go przytulił, uspokoił i to okazało się kojące. Mały marzyciel był bardzo szczęśliwy i wyszedł ze swoim idolem na boisko. Takie sytuacje przywracają wiarę w człowieka i utwierdzają, że warto pomagać.
W jaki sposób można wspomagać fundację Trzeba Marzyć?
Oczywiście można zostać wolontariuszem i wspierać nas bezpośrednio. Jednakże zdajemy sobie sprawę, że nie każdy może sobie na to pozwolić. Można nas wspierać poprzez dotacje, bo nie oszukujmy się, większość marzeń to marzenia materialne. Aktualny projekt, który realizujemy to akwarium z rybkami słonowodnymi, a także wielkie przedsięwzięcie czyli bal w Hotelu Sheraton dla dzieci. Na to wszystko potrzebne są pieniądze.
Panie Rafale, na sam koniec chciałabym spytać, czy umie pan wyłączyć emocje myśląc o Fundacji?
Nie. Gdybym „znieczulił” się, moja praca nie miałaby sensu. Naszą siłą jest to, że działamy z potrzeby serca. Kierują nami ludzkie uczucia oraz szczerość i właśnie to nas napędza do działania. Emocje są wskazane.