Pierwszą kawę zrobiła mi babcia - Krzysztof Drwięga
Kreatywna w Garnizonie Kultury to nowe miejsce na mapie Trójmiasta. Tu sztuka łączy się z kawą (i to w najlepszym wydaniu!). A oto, by życiodajny napój artystów niósł za sobą smak, aromat i natchnienie, dba barista Krzysztof Drwięga.
Nie ma co ukrywać, ze picie kawy i interesowanie się jej gatunkami, czy parzeniem jest trendy. Ale to chyba jednak coś więcej, niż kolejna moda dla tzw. hipsterów…
Przede wszystkim jesteśmy coraz bardziej świadomi tego dokąd przychodzimy i co pijemy, a to akurat dobry kierunek. Apetyt baristy rośnie jednak w miarę jedzenia, a w tym wypadku w miarę podanych filiżanek (śmiech). Ja wciąż chcę podnosić świadomość, aby każdy wiedział czego powinien oczekiwać w dobrej kawiarni. W Polsce nie ma żadnych szkół, czy certyfikatów dla basistów. Pozostają jedynie kursy, zdobywanie doświadczenia i pasja, jak zawsze zresztą. Z kawą zacząłem pracować 1,5 roku temu, a „zaraził” mnie tym mój przyjaciel. Każda kolejna zaparzona kawa, to punkt do doświadczenia, który powoduje, że twoje „sille” rosną (śmiech).
To ile tych „punktów” już zdobyłeś?
Myślę, że około 50 tys…
A pamiętasz pierwszą wypitą w życiu kawę?
No pewnie! Zrobiła mi ją babcia. Zwykłe zmielone ziarna w kubku, zalane wrzątkiem. Myślę sobie, że to nie tylko moje pierwsze doświadczenie, a smak takiej kawy z fusami tkwi w wielu z nas. Stąd włoskie standardy są spolszczane i nie widzę w tym nic złego, jeśli zachowana jest jakość, a barista robi to w umiejętny sposób. Nie każdy musi lubić kawę bez cukru i bez mleka. To moim zadaniem jest zbadać, co w danej chwili gra w duszy gościa i jakiej kawy potrzebuje, a dochodzę do tego choćby dzięki rozmowie. Jestem totalnym „freakiem” pod tym względem. Podobnie, gdy odwiedzam kawiarnie. Zawsze pytam, jakie ziarna są dostępne. Wiem, że mój organizm źle reaguje na robustę i nie mogę jej pić, więc szukam miejsc, gdzie dostępna jest 100-procentowa arabica.
Czy jest coś, co jeszcze zaskakuje cię w kawie?
Oczywiście! Wczoraj na przykład odwiedziła nas pani, która bardzo interesuje się kawą. Chciała spróbować tego, nad czym właśnie pracowałem. Byłem jednak dopiero na etapie sprawdzania temperatury i mielenia ziarna. Zaryzykowałem. To, co wspólnie zaparzyliśmy okazało się być strzałem w dziesiątkę.
To teraz będzie o pieniądzach. Często słyszę, że wiele osób nie odwiedza kawiarni, bo przecież kawę mają w domu i to tańszą. We Włoszech espresso wszędzie kosztuje 1 euro, a cappuccino jest niewiele droższe. Dlaczego za dobrą kawę płaci się w Polsce tak dużo?
W dużej mierze jest to kwestia standardów podawania. Co do espresso zgadzam się, że nie powinno kosztować więcej niż powiedzmy 4,50 zł. Typowe włoskie cappuccino to 120 ml napoju, który pije się rano, w biegu. U nas jest to duża kawa, mleczna i z pianką, stąd musi być droższa. Jeśli zaś chodzi o kawy dostępne chociażby w supermarketach, wystarczy przyjrzeć się temu, jak długo ziarno po zmieleniu trzyma świeżość…
Na koniec powiedz mi jeszcze, co wyróżnia Kreatywną na tle innych trójmiejskich kawiarni?
Niegdyś kawiarnie przyciągały głównie artystów. Ludzi, którym trudno jest pracować w domu, a swoich biur nie mają. Tam czekali na natchnienie. Dziś to miejsca spotkań lub wyciszenia. W Kreatywnej kawa jest tak samo ważna, jak rękodzieło. To w końcu płyn, który pobudza myślenie i kreatywność. To pewne.