Czym w październiku Gdynia najbardziej różni się od Gdańska? Wyborczymi plakatami. W jednym mieście obklejone wszystkie słupy i płoty wzdłuż głównych tras – w drugim jakoś tak dziwnie pusto.
Dopiero teraz widać, jaka epidemia dotyka przed wyborami aglomeracje. Gdynia miała odwagę podjąć decyzję o zakazie oblepiania ulic i mnie się ta decyzja podoba. Ciekawa jest też z socjologicznego punktu widzenia. Będziemy mieli okazję przekonać się, czy jest zależność pomiędzy ilością i wielkością bilbordów, a zdobytą ilością głosów.
Mam wrażenie, że politycy są zafascynowani przydrożnymi plakatami i bilbordami. Jedni stawiają na wielkość, inni na ilość. I tak, jeden z kandydatów nie przepuścił żadnej ulicznej latarni wzdłuż głównej alei. Inny postanowił pobić tych, którzy „pokryli” już kiedyś „Zieleniak” i Halę Olivię.
Ja wierzę w wyborców i wydaje mi się, że to, na kogo zagłosują, wcale nie zależy od ilości tekturowych wizerunków na słupach oświetleniowych i wielkość bilbordów, choć mogę sobie wyobrazić, że zwłaszcza debiutantom, w inny sposób, niż oplakatowanie miasta trudno się przebić. Jednak decyzja Gdyni zmusza do poszukiwania innych sposobów zakomunikowania wyborcom: To mnie, MNIE wybierzcie!
Jedni jeżdżą samochodami z przyczepami, na których znajduje się gigantyczna wyborcza konstrukcja, inni jednak nie rezygnują z najbardziej tradycyjnej metody dyktowo - słupowej i tuż przed rogatkami Gdyni, ale za jej administracyjnymi granicami – wywieszają swoje wizerunki jeden na drugim.
Co się sprawdzi? Na jakiej podstawie mieszkańcy Gdyni zdecydują o oddaniu głosu? Wszystko może być już wiadomo, kiedy Państwo czytacie ten felieton. Oczywiście pod warunkiem, że Państwowa Komisja Wyborcza tym razem sprawnie policzy głosy, a żaden system komputerowy nie pokrzyżuje tej czynności.
A wszystkim nam, na koniec na dobry humor dedykuję opis rysunku satyrycznego andrzejrysuje.pl: dwie osoby patrzą na elewacje oblepione przedwyborczymi banerami, z różnymi hasłami i różnej wielkości. Jedna mówi do drugiej: „A ty na kogo zagłosujesz? - Na największą szmatę.” Mam nadzieję, że jednak nie. Choć to najczęściej okazuje się dopiero po wyborach.