Segment tak zwanych supersamochodów charakteryzował się do niedawna wszystkim tym, co nie ekologiczne. Potężne silniki, głośny wydech i ekskluzywne materiały wykończeniowe. Te czasy jednak bezpowrotnie mijają. Dzisiejszy supersamochód ma osiągi swoich poprzedników, ale w mieście przemieszcza się bezszelestnie nie emitując przy tym ani grama spalin. A kiedy okres jego przydatności się skończy może zostać niemal całkowicie przetworzony w ramach recyklingu. Takie właśnie jest BMW i8, którym mieliśmy okazję jeździć po ulicach Gdyni.
Często wymieniany jest jednym tchem z Ferrari LaFerrari, Porsche 918 Spyder oraz McLaren’em P1. Osobiście, tak daleko bym nie szedł – chociaż prawdą jest, że mają coś wspólnego. Tym spoiwem jest napęd. Mówiąc w dużym uproszczeniu: hybrydowy czyli spalinowo – elektryczny.
Prezentacja tego samochodu była wielkim zaskoczeniem. Po topowym, sportowym modelu tej marki, każdy spodziewał się silnika V8, mocy ponad 500 koni i napędu na tylną oś. Tymczasem i8 mocno odstaje od wizerunku do którego przyzwyczaiły nas modele sygnowane logiem „M”. Jest to zupełnie nowa rodzina w palecie BMW, zwana „i”. To przełomowa koncepcja ekologicznej mobilności. Łączy w sobie wizjonerskie samochody elektryczne z nowym pojęciem Premium, ukierunkowanym na zrównoważony rozwój. I8 ma zapewniać typową dla tej marki radość z jazdy, ale ma także sprawić, że świat dzięki niemu stanie się bardziej zielony.
Duża w tym zasługa układu napędowego. BMW i8 napędza silnik elektryczny, umieszczony z przodu i napędzający przednie koła mocą 131 koni mechanicznych oraz silnik spalinowy, 3 cylindrowy o pojemności 1.5 litra, napędzający koła tylne, generujący kolejne 231 koni. Łącznie, oba generatory mocy dostarczają 362 konie i 570 NM momentu obrotowego. W połączeniu z lekką, aluminiową konstrukcją, ważący około 1485 kg samochód przyspiesza przy użyciu obu silników do 100 km/h w 4.4 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 250 km/h. Użycie tylko silnika elektrycznego pozwala osiągnąć 120 km/h, ale zasięg samochodu spada wówczas do około 35 kilometrów.
Stylistyka BMW i8 jest absolutnie unikalna i nie da się jej pomylić z innym samochodem. Na ulicy sprawia wrażenie auta koncepcyjnego, który na rynek trafi dopiero za kilka lat. Unoszone do góry drzwi zapraszają do zajęcia miejsca w kabinie. Ale wsiadanie wcale nie należy do najłatwiejszych – szeroki próg i nisko umieszczony fotel jednoznacznie przywodzą na myśl supersamochody z początku tego stulecia, w rodzaju Lamborghini Murcielago, czy Mercedesa McLaren SLR.
Pierwsze odpalenie silnika (elektrycznego) to właściwie zapalenie się kontrolek. I tyle. Po wrzuceniu biegu automatycznej skrzyni biegów samochód bezszelestnie rusza do przodu. Włączając się do ruchu przyspieszam dynamiczniej, co powoduje natychmiastowe uruchomienie jednostki spalinowej, która wspomaga silnik elektryczny. Wrażenia z jazdy takim zespołem napędowym są niezwykłe. Z jednej strony całkowita cisza w kabinie i bezszelestne przemieszczanie się. Z drugiej imponujące osiągi i wgniatanie w fotel, gdy do pracy zabierają się oba silniki.
Twórcy tego cacka mieli mało czasu na jego skonstruowanie, ale spisali się doskonale. Od podstaw został zbudowany zupełnie nowy typ samochodu. Supersportowe osiągi, które przeplatają się z możliwie najdalej posuniętą ekologią. Materiały użyte do budowy podlegające ponownemu przetworzeniu. Silnik elektryczny pozwalający na około 35 kilometrów bezemisyjnej jazdy i zużycie paliwa podawane przez producenta na poziomie 2.1 l/100 km (według mnie mało realne, ale w granicach 6-9 litrów można się zmieścić, co jest imponujące jak na te osiągi). I emisja CO2 wynosząca raptem 49 g/km.
Ceną za tą nowoczesność jest 573 900 zł, które trzeba zostawić za ten samochód w salonie. I nie jest to wcale dużo jak za taką technologię i zabawę. Ale dźwięk silnika wydobywający się z głośników zamiast wydechu, wprowadza poczucie sztuczności, z którym ciężko mi się pogodzić. I nawet biorąc pod uwagę, że na początku uwierzyłem, że ten pomruk faktycznie wytwarza 1.5 litrowy silnik…
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli tak ma wyglądać sportowa motoryzacja przyszłości to jestem o nią spokojny. BMW i8 to mistrzowski pokaz inżynierii, niezwykłe wrażenia z jazdy, które zgodnie z dewizą producenta sprawiają radość. Nie ma wprawdzie potężnego silnika pod maską, który zieje rasowym dźwiękiem, ale osiągi to w pełni rekompensują, więc czy warto zawracać sobie głowę tym, że ma 1.5 litra pojemności?