Pomorska jazda przedwojenna
Packard z fabryki Danziger Karroseriefabrik.
Od 3,5 tysiąca lat szybkość i przemieszczanie się mącą nam zmysły. Kiedyś obiektem pożądania był koń. Od 1888 roku, kiedy to Berta Benz odbyła pierwszą dłuższą podróż, nadal czytamy, oglądamy, rozmawiamy, planujemy, marzymy o samochodach. Automobile rozpalały zmysły także mieszkańców przedwojennego Gdańska i okolic. Tym bardziej, że po naszym pomorskim podwórku jeździły prawdziwe motoryzacyjne perełki.
Najstarszy udokumentowany ślad trójmiejskiej bytności samochodu, pochodzi sprzed ponad 100 lat. Jest nim zaskakująco dobrej jakości zdjęcie, na którym widać pojazd Benz Velo, pierwszy seryjnie produkowany samochód Carla Benza i jeden z pierwszych w ogóle samochodów seryjnych. Produkowany był w latach 1894 – 1895 i rozwijał zawrotną prędkość 30 km/h. Z tyłu zdjęcia widnieje napis „Danzig Georg Fast Vorstädtischer Graben 58”. Pasażerami Benza Velo, oprócz psa rasy Jack Russel Terier, jest dwóch mężczyzn i kobieta.
CESARSKI DANDYS
Według Władysława Żuchowskiego, właściciela gdańskiej Galerii i Muzeum Fotografii Cyklop, pierwszy seryjny samochód jeżdżący po Gdańsku najprawdopodobniej należał do pruskiego junkra lub oficera gdańskiego garnizonu. Od tego momentu pojawia się coraz więcej zdjęć samochodów z Gdańskiem i Sopotem, oraz okolicznymi miejscowościami w tle. Automobilowe obrazki z pierwszego dziesięciolecia XX wieku przedstawiają często samochody należące do cesarskiego dworu. Tak jak to, zrobione około roku 1910, przed ówczesną szkołą dla dziewcząt w Sopocie przy Alei Niepodległości (dzisiejsze II LO). Widać na nim NAG C4 Touren Wagen w wersji 6-miejscowej.
To pierwszy powojenny model samochodu osobowego firmy NAG produkowany od 1920 r. W wersji sportowej odniósł nawet sukces w wyścigach GP Niemiec – zajmując II miejsce w 1926 r. na torze Avus w Berlinie. Cesarskie auto mogło bywać dosyć często pod szkołą dla dziewcząt, gdyż członkowie dworu i rodziny cesarskiej stale zaglądali do Sopotu. Niedaleko znajdowała się przecież letnia rezydencja Kronprinza Wilhelma von Preußen i jego małżonki Viktorii Luisy. Wilhelm, ostatni następca tronu Prus, miał opinię dandysa i bon vivanta. Lubił nie tylko samochody, ale także kobiety, co nie przeszkodziło mu być ojcem sześciorga dzieci.
Do Sopotu przyjeżdżała nie tylko niemiecka rodzina cesarska, ale także motoryzacyjna elita. W archiwach zachowała się informacja o wizycie czołowego niemieckiego kierowcy wyścigowego, hrabiego Eckarda von Kalneina. Hrabia przyjechał na Pomorze samochodem Steiger 11/55 PS, zwanym niemieckim Bugatti, i wygrał w nim wyścig samochodowym na trasie z Gdańska do Sopotu.
LUKSUS W WOLNYM MIEŚCIE GDAŃSKU
Wróćmy jednak do księcia Wilhelma. Kronprinz, mający na koncie zrzeczenie się praw do tronu i areszt domowy w Holandii, szalał z dala od żony i dzieci w rozśpiewanym, kosmopolitycznym Berlinie. Starannie dobrane, ekskluzywne towarzystwo księcia często zaglądało do Zoppotów. Nie przeszkadzało im, że po wielkiej wojnie kurort stał się częścią Wolnego Miasta Gdańska. Dzięki temu niczym zaskakującym był w Sopocie widok Bugatti, najdroższych samochodów takich marek, jak Mercedesów, Voisin, Packard, czy Hispano Suiza.
To właśnie dla takich jak oni powstała w 1923 r. w Sopocie firma Danziger Karroseriefabrik Hugo Bender, która ubierała w jednostkowe karoserie, podwozia dostarczane przez elitę producentów samochodów – w tym amerykańskiego Packarda. Firma otrzymywała sporo zamówień z Polski. Powodem była przynależność WMG do polskiego obszaru celnego. Bender był znany, ale nie jedyny.
BUICK SPECIAL
Najstarszą firmą karoseryjną był zakład Juliusa Hybbenetha, działający w Gdańsku od 1806 roku, najpierw jako fabryka powozów. Z przywilejów celnych Wolnego Miasta korzystały także trzy inne fabryki branży motoryzacyjnej, a koncerny samochodowe, tj. Fiat, Citroen, Hudson, czy Chevrolet otwierały tu swoje przedstawicielstwa. Z roku na rok w Wolnym Mieście i rozwijającej się już bardzo prężnie po drugiej stronie granicy w Kolibkach, Gdyni, przybywało samochodów.
Najwięcej było – podobnie jak dzisiaj – aut klasy średniej. Dużą popularnością cieszyły się samochody BMW, szczególnie małolitrażowy model Dixi. Sporo jeździło także samochodów z fabryki Adlera, a także Opli. Opla używał między innymi ówczesny szef policji Wolnego Miasta Gdańska.
Nie brakowało jednak i pojazdów klasy wyższej. Takich jak chociażby piękny Buick Special Model 41 z końca lat 30., należący do pana Kureckiego, polskiego przedsiębiorcy w branży spedycyjnej, z wolnogdańskim paszportem. Pan Kurecki swoim pięknym autem nie nacieszył się zbyt długo. Po wybuchu wojny naziści skonfiskowali mu cały majątek, jego samego wysyłając do Dachau.
HITLER, MOŚCICKI I PIŁSUDSKI
Prześladowcy polskiego kupca też lubili dobre auta. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia eleganckiego Mercedesa w wersji cabrio, parkującego w barwach NSDAP pod Wielką Zbrojownią. Mercedesem wjechał we wrześniu 1939 roku do Gdańska Adolf Hitler. Ulubioną markę wodza upodobał sobie także gauleiter Albert Forster, choć ten widywany był także w ekskluzywnym Horchu.
Polskie władze państwowe pojawiały się nad morzem przeważnie w Packardach i Cadillacach, będące częścią kolumny rządowej. Tym drugim autem pojawiał się w Gdyni najczęściej prezydent Mościcki. Swój gdyński epizod ma także odbudowany niedawno Cadillac Piłsudskiego. Wielka, czarna limuzyna w 1934 roku wyładowana została w porcie w Gdyni. Pierwsze metry na polskiej ziemi pokonała właśnie u nas.
Lata trzydzieste to także świetny, automobilowy czas Gdyni. W centrum działały wówczas salony samochodowe większości popularnych marek. A na ulicach widywało się to co najlepsze w ówczesnej polskiej motoryzacji. O tym co to było, mówi trochę choćby fotografia zrobiona na początku lat 30 – tych w Małym Kacku. Zamożna wielopokoleniowa rodzina pozuje przy wielkim, 6 cylindrowym Fiacie 519 Torpedo. Włoska firma miała wtedy nieco inną opinię niż dziś i była symbolem luksusu.