Mozaika pełna kontrastów

Taj Mahal

materiały prasowe

Nie ważne jak tu trafisz. Albo zakochasz się w tym kraju od pierwszego wejrzenia, albo uciekniesz, by po krótkim czasie odkryć, że tęsknisz i chcesz wrócić. I jedno, i drugie sprawi, że dołączysz do grupy tych, których zaczarował magnetyzujący urok orientu, którzy poszukują duchowych doznań, egzotycznej przyrody oraz imponującej architektury. Każdy, kto wraca z krótkiej nawet wyprawy do Indii, czuje się odmieniony. 

Jedno tylko może wprawiać w niezadowolenie – wybierając cel zwiedzania, trzeba pójść się na kompromis. W Indiach nie sposób obejrzeć i przeżyć wszystkiego.

W BLASKU SZLACHETNYCH KAMIENI

Jestem gotowa natychmiast umrzeć, żeby w czymś takim leżeć po śmierci – na widok Taj Mahal miała powiedzieć żona brytyjskiego pułkownika armii kolonialnej. Zachwyciła się najwspanialszym pomnikiem miłości i zrazem najsłynniejszą budowlą Indii. Od tego właśnie miejsca warto zacząć przygodę z krainą cudów. Taj Mahal najpiękniej wygląda nocą, w pełni księżyca. Można odnieść wrażenie, że w jego wnętrzu ktoś zapalił ogromną świecę. Może zresztą zapalił, w intencji Mumtaz Mahal, dla której powstało to niezrównane mauzoleum. Zmarła przedwcześnie przy porodzie czternastego dziecka zakochanego w niej do szaleństwa mogolskiego władcy Szahdżahana. 

Grobowiec dla najukochańszej żony zaczął budować w 1630 roku. Skończył (a dokładniej 20 tys. robotników) po 22 latach. Z daleka widać, jak biały marmur lśni w słońcu, choć na dobrą sprawę nie jest to biała budowla. Marmurowe powierzchnie zdobią tysiące szlachetnych i półszlachetnych kamieni, a dekoracje kaligraficzne wykonane są z marmuru w kolorze czarnym. Mauzoleum niemal zawsze wypełnione jest tłumami zwiedzających, którzy ściągają tu z całych Indii, z całego świata. W Agrze, do której podążają, dawniej ogniskowało się życie polityczne, gospodarcze i kulturalne państwa Wielkich Mogołów. Dziś niemal każdy podąża stąd do stolicy Indii, trafiając do Delhi, na obszarze którego istniało w przeszłości aż 8 kolejno powstających i upadających miast. 

KRAJ KONTRASTÓW

Liczące ponad 11 milionów ludzi miasto było stolicą Indii do czasu, gdy na jego obrzeżach dobudowano do niego w 1912 roku New Delhi. I choć pod względem administracyjnym są to osobne byty, na dobrą sprawę stanowią jeden organizm miejski. Z drugiej strony nie trzeba wprawnego oka, by nie zauważyć między nimi różnic. Dawna stolica państwa indyjskiego jest zamieszkana przez rdzenną ludność, żyjącą wśród krętych, ciasnych ulic i chaosu urbanistycznego. Nowe miasto natomiast jest bogatą, uporządkowaną architektonicznie dzielnicą, w której ulokowali się najzamożniejsi. To tu stawia się opasłe hotele i tu czuć powiew luksusu.

To kraj ogromnych kontrastów, gdzie słowo "mozaika" najlepiej oddaje jego niepowtarzalny charakter. W dużych miastach przepych widać na każdym kroku. Kontrastuje z wszechobecnym ubóstwem, którego również trudno nie zauważyć. Ekstremalnych wrażeń dostarcza bowiem nie tylko bogata kultura, kuchnia czy pejzaże, ale właśnie kontrasty rozdzierające kraj. Jedno jest jednak pewne, podróż do Indii można szyć na miarę, według najbardziej wymyślnego, bajecznie kolorowego wzorca. W Delhi trudno nie zachwycać się przepychem i bogactwem barw, niczym z filmów Bollywood. Miasto to w ostatnich latach bardzo się zmienia. Wciąż pojawiają się nowoczesne osiedla, a zabytki są odnawiane. Trudno się dziwić, przecież Indie rosną w siłę. Uśpiony przez lata azjatycki tygrys właśnie obudził się do życia. Według licznych scenariuszy, to drugie co do liczby ludności państwo świata, stanie się wkrótce trzecią potęgą ekonomiczną, zaraz po Chinach i Stanach Zjednoczonych. 

W NOWOCZESNYM WYDANIU 

Fascynująca, prastara historia i kultura w wielu miejscach ociera się o nowoczesność. Łatwo to dostrzec w New Delhi z gigantycznym rondem Connaught Place, od którego odchodzą ulice tworzące wewnętrzne, środkowe i zewnętrzne okręgi. Zaskoczeniem dla Europejczyka jest z pewnością niezwykle intensywny ruch uliczny – tam faktycznie każdy jedzie tak, jak mu w duszy gra. Wspomniana Connaught Place to bogata dzielnica handlowa i mieszkalna z położoną tuż obok dzielnicą rządowa i Rashtrapati Bhavan (pałacem prezydenckim). To też centrum turystyczne i handlowe ze sklepami najpopularniejszych marek, bankami, biurami linii lotniczych, czy wreszcie restauracjami. Są nawet popularnie sieciówki. 

Wielkie wrażenie robią też budynki parlamentu, punkt obowiązkowy na tutejszej turystycznej mapie. Zbudowano je za czasów Indii brytyjskich, o czym łatwo można się przekonać patrząc na architekturę. Stamtąd niedaleko już do miejsca będącego symbolem nie tylko Delhi, ale także całego kraju – Bramy Indii, której okolice stanowiły kiedyś centrum brytyjskiej administracji. I choć ten łuk triumfalny sam w sobie do najciekawszych budowli nie należy, jest ważnym punktem w historii miasta i powodem do dumy Hindusów. W pobliżu znajduje się też warte zwiedzenia Muzeum Pamięci Indiry Gandhi usytuowane przy Safdarjang Road 1.

KWIAT LOTOSU

Spacerując niespiesznie po mieście szybko przekonamy się, że indyjska architektura to sztuka sama w sobie. Nawet ta w nowoczesnym wydaniu, zamknięta w "Świątyni Lotosu". Dom modlitwy w New Delhi przybrał kształt ogromnego kwiatu lotosu pływającego na wodzie, co symbolizuje dziewięć oczek wodnych będących elementem składowym budowli. Ukończona w 1986 roku, jest przeznaczona dla wyznawców wszystkich religii na świecie. Nie ma tu symboli żadnej religii – z wyjątkiem kilku ksiąg bahaizmu i jedynie te księgi mogą być czytane w środku. Co więcej, nie odprawia się tu też żadnych nabożeństw ani innych rytuałów. W ciągu roku miejsce to odwiedza około 4 milionów turystów. To światowa czołówka.

Stare Delhi to XVIII-wieczne Ogrody Kudsia, Brama Kaszmirska, a przede wszystkim słynny Czerwony Fort, będący dla Hindusów symbolem uzyskania niepodległości w 1947 i tym samym uwolnienia się z rąk Wielkiej Brytanii. To dawny ośrodek władzy państwa Wielkich Mogołów. Był pałacem Szacha Dżahan, który przeniósł tu stolicę z Agry, gdzie błyszczy Taj Mahal. Zbudowany z czerwonego piaskowca, który w obwodzie ma 2 km, a najwyższy jego punkt wznosi się na wysokość 33 m, jest okolony fosą. Ta robiąca ogromne wrażenie budowla powstała w oparciu o koraniczny opis raju i stanowi prawdziwe miasto w mieście. 

Przez główną bramę Lahore wychodzi się bezpośrednio na tętniący życiem od świtu do nocy główny bulwar Delhi, czyli Plac Księżycowy. Labirynt wąskich uliczek, gdzie obecnie mieści się targ, zdaje się nie mieć ani początku, ani końca. Może to i dobrze, bo w tym miejscu znaleźć można dosłownie wszystko. Jest też Jama Masjid. Świątynia robi ogromne wrażenie nie tylko ze względu na ciszę, ale przede wszystkim bogactwo architektury. To największy meczet w Indiach.

LUKSUS NA CO DZIEŃ

Wspaniałe hotele, o iście wschodnim przepychu, z niewidoczną, acz gotową na każde skinienie obsługą? Tak, takich miejsc jest tu mnóstwo. Prawdopodobnie nikt nawet nie próbował ich policzyć. Nie tylko pod względem liczby, ale też jakości bazy hotelowej Indie biją na głowę wiele innych krajów. Największe grupy hotelowe wciąż wykupują tu tereny, podpisują umowy, otwierają kolejne luksusowe obiekty. Pięciogwiazdkowe hotele skupione są głównie w centrum pomiędzy Connaught Place a Jan Path, Chanakyapuri i w południowym Delhi.

Niewątpliwie najbardziej spektakularny jest Hotel Imperial. To miejsce – legenda. Zbudowany w latach 30-stych ubiegłego wieku, zachwyca wystrojem i architekturą. Wewnątrz na gości czeka prawie ćwierć tysiąca pokoi, kilka doskonałych restauracji, centrum fitness i spa, jedyny w Indiach sklep Chanel. Z tak ekskluzywnego miejsca warto wyruszyć na polo na słoniach, albo poszukiwanie skarbów w Czerwonym Forcie. Gdziekolwiek, gdzie można się poczuć jak w baśniowym filmie z Bollywood. Po to by się przekonać, że w Indiach można się zakochać albo je znienawidzić, nie sposób jednak pozostać obojętnym.