Z Michałem wśród zwierząt manicure słonia i czochranie tapira
Manicure słonia
Czy zastanawialiście się kiedyś czym zajmują się opiekunowie zwierząt w zoo? O tym, że ich praca nie polega jedynie na sprzątaniu wybiegu i podawaniu pożywienia opowiada dyrektor ZOO w Oliwie Michał Targowski.
Panie Dyrektorze, wydaje się, że bycie opiekunem zwierząt to praca idealna – przyjemna, na świeżym powietrzu, wśród przyjaznych podopiecznych. A jednak nie jest chyba tak kolorowo…
Jeśli dana osoba przychodzi do nich przez kilka lat codziennie, to zaczyna być traktowana jak członek stada. Do codziennych obowiązków należy oczywiście sprzątanie wybiegu, czyszczenie koryt oraz podawanie paszy lub mięsa i świeżej wody. Bardzo ważna jest obserwacja zachowań zwierząt i odnotowywanie tego, co budzi jakikolwiek niepokój. Niektóre zwierzęta wymagają szczególnej opieki. Zwierzęta kopytne, jak np. osły, łosie, żubry, czy jaki muszą mieć modelowane kopytka. Pielęgniarz przygotowuje zwierzęta, a weterynarz specjalnym sprzętem modeluje kopyta. Niestety z kopytkami jest tak, jak z paznokciami. Gdy zaczynamy je obcinać, wówczas już zawsze musimy o nie dbać.
Ale manicure to zabieg nie tylko dla kopytnych.
To prawda. Również np. dla słoni. Nasze słonie codziennie mają tzw. trening weterynaryjny. Polega on na tym, że nauczyliśmy je, że jak pokazujemy prawą lub lewą łapę, to on stawia ją na betonowym podeście. U słoni korekcję trzeba robić często, w zasadzie codziennie. Wbrew pozorom słoń ma bardzo delikatną skórę w tej okolicy. Stąd zdarzają się podrażnienia i poważne rany, które trudno opanować. Nauczyliśmy też słonie fantastycznie nastawiać uszy, bo mają w nich żyły, w które łatwo lekarzowi się wkłuć i pobrać krew. Nasze słonie 4-5 razy w roku mają wykonywane takie badania. Manicure wykonujemy także papugom, które muszą mieć przycinane pazurki oraz dzioby. Pielęgniarze robią to umiejętnie specjalnymi nożyczkami, tak, by nie dostać się do żywej tkanki.
Wspominał pan, że opiekun zwierząt musi wykazać się także kreatywnością. W jaki sposób?
Bardzo ważne jest to, by zwierzęta się nie nudziły. Trzeba więc organizować im różne aktywności. Teresa Michalewicz opiekująca się surykatkami organizuje dla nich np. paczuszki na święta. Prezenty zawiesza na choince, a maluchy próbują się do nich dostać. Pani Teresa jest z nimi tak zaprzyjaźniona, że, gdy wchodzi na wybieg od razu wskakują jej na ramiona. Nasze lwy za to ostatnio „upolowały zebrę”. Ich opiekunki przygotowały fantastyczną tekturową zebrę, w której znajdowało się mięso. Zabawy było co nie miara. Miś dostaje za to podwieszoną beczułkę z miodem lub słodkim sokiem, które wyciekają, gdy ten ją obraca. Ryszard Szymikowski, który zajmuje się tapirami, ma w swoim pomieszczeniu zestaw szczotek i codziennie je czochra. Tapir wówczas przechyla głowę, nadstawia szyję, kładzie się. Przyznam, że mi też czasem zdarza się poczochrać tapira (śmiech).
Opieka nad zwierzętami różni się zapewne w zależności od pory roku, prawda?
Latem polewamy zwierzęta wodą i fundujemy im orzeźwiające prysznice oraz lody – np. zamrożone owoce dla małp. Nasze alpaki raz do roku strzyżemy – na „pudla” lub na „lwa”, w zależności, co jest modne w danym sezonie (śmiech). Choć są zdenerwowane, jest to zabieg obowiązkowy. Podczas upalnego lata gęste futro może być przyczyną problemów z krążeniem, czy nawet zawału serca. Na wiosnę linieją wielbłądy jednogarbne, które tracą sierść zimową, chroniącą je przed mrozem i wiatrem. To dla nich trudny czas, bo pod koniec kwietnia i w maju zdarzają się już upały, a na wielbłądzie nadal wisi ciężkie futro. Opiekunowie biorą wówczas specjalne grabie – tzw. pazurki i je czeszą.
Praca opiekuna daje chyba wiele satysfakcji…
Tak, ale tylko pod warunkiem, że nie ogranicza się tylko do rutynowych, codziennych prac. Pielęgniarz musi znaleźć czas także na ciekawe aktywności, które urozmaicają życie naszych mieszkańców, co owocuje na wielu polach. Takim przykładem są chociażby foki. Fantastycznie klaszczą łapkami i to nie tylko dlatego, by przypodobać się publiczności. Taki trening to doskonały sposób na wspólne spędzanie czasu i zdobywanie zaufania zwierzęcia. Teraz, gdy nasz samiec ma chore oko, nie mamy problemu z tym, by aplikować mu maść. To już tylko zasługa jego opiekuna.