Sopot od (dobrej) kuchni
Ponad 40 restauracji i 60 wybitnych szefów kuchni, artystów, polityków, blogerów oraz dziennikarzy kulinarnych z Polski i Skandynawii serwowało regionalne potrawy z całego świata. Na dwa dni sopockie molo zamieniło się w jedną, wielką restaurację, która do wspólnego biesiadowania zapraszała zarówno turystów, jak i mieszkańców.
Wydarzenie „Sopot od Kuchni” to niecodzienna okazja, by spróbować dań z różnych zakątków świata. Wystarczyło kupić karnet, zawierający pięć kuponów, z których każdy odpowiadał degustacji jednej potrawy. I tak coś dla siebie znaleźli zarówno amatorzy burgerów, którzy ustawiali się w kolejce do stoiska restauracji Mercato, miłośnicy sushi (Hashi Sushi, Dom Sushi, Avocado, Fusion Sushi), szlachetnej wołowiny (Delmonico Cut Steakhouse), kuchni tajskiej (Lao Thai), wegańskiej (Atelier Smaku), czy też greckich specjałów prosto z restauracji El Greco.
– Na stołach nie brakuje oczywiście pomorskich przysmaków. Całość bowiem ma służyć promocji tego co zdrowe, naturalne i regionalne. Stąd też na stołach goszczą ryby bałtyckie, kaszubskie truskawki, znakomite sery kozie i warzywa z eko-hodowli. Wszystkie dania przygotowywane są na miejscu, ze świeżych produktów najwyższej jakości. Przy molo można też kupić świeże ryby prosto z kutra – mówi Wojciech Radtke, organizator imprezy, szef Slow Food Pomorze.
Impreza była też okazją do wspólnego biesiadowania i zobaczenia znanych osób z nieznanej odsłonie. Na molo gotowali m.in. prezydent Sopotu Jacek Karnowski, piosenkarz Mieczysław Szcześniak, wokalistka i propagatorka zdrowego trybu życia Reni Jusis.
– Slow food to dla mnie synonim tego, co świeże i regionalne. Próbowałam wiele różnego rodzaju diet, a dziś sięgam przede wszystkim po to, co jest naturalnie dostępne. To uważam za najlepsze i najzdrowsze dla mnie i mojej rodziny – podkreśla Reni Jusis, która na molo ugotowała zupę ze świeżo złowionego dorsza.
„Sopot od Kuchni” to nie tylko dobre jedzenie, ale także, a może przede wszystkim, świetna atmosfera, której nie zmącił nawet padający deszcz. Turyści i mieszkańcy dzielili się ze sobą smakowymi doznaniami i kulinarnymi pomysłami. Nieznajomi wspólnie spożywali potrawy, a integracji sprzyjało też chociażby czekanie w kolejkach. Co zresztą jest najlepszym dowodem, że do przygotowania dobrego jedzenia potrzebna jest po prostu przynajmniej odrobina czasu.
Tegoroczny „Sopot od Kuchni” w porównaniu z pierwszą edycją wydarzenia był dwa razy większy. Jak widać molo to znakomite miejsce do tego, by promować slow food i po prostu dobrą kuchnię. Bliskość Bałtyku i możliwość zakupu ryb prosto z kutra to kwintesencja tej idei, opartej na korzystaniu z tego, co jest dostępne. Coraz bardziej doceniamy też regionalne produkty i potrafimy celebrować zarówno samo jedzenie, jak i wspólne konsumowanie.