Artysta ma wiele do powiedzenia

Natalia Uryniuk

Spokojna, skromna, a przede wszystkim utalentowana. Ministerstwo Kultury, Nauki i Dziedzictwa Narodowego zalicza ją do wąskiego grona najwybitniejszych studentów uczelni artystycznych w Polsce. Natalia Uryniuk, gdańszczanka, która swoimi ilustracjami podbija m.in. Azję, stanowi świetny dowód na to, że artysta kształtuje opinię publiczną i to w dobrym guście. 

Pamiętam lekcje plastyki w podstawówce. Moje rysunki pozostawiały wiele do życzenia. Ty pewnie nie miałaś tego kłopotu?

Pani na zajęciach plastycznych, gdy widziała, co narysowałam, nie chciała uwierzyć, że zrobiłam to sama. Dlatego też raz poprosiła mnie, bym przy niej namalowała jabłuszka. Wyszły tak dobrze, że od tej pory koniecznie musiałam brać udział we wszystkich konkursach plastycznych. Zaczęłam je wygrywać, co dawało mi więcej motywacji, by robić to dalej.

A kilka lat później…

Gdy poszłam do liceum, zaczęłam zastanawiać się, czy wybrać studia na Akademii Sztuk Pięknych, czy też architekturę. Przygotowywałam się do egzaminu z rysunku, a ostatecznie uznałam, że matematyka nie jest moim konikiem. Stąd wybór ostatecznie padł na grafikę. Dostałam się za pierwszym razem. W tym roku kończę już studia magisterskie. Moją specjalizacją jest ilustracja w pracowni prof. Jadwigi Okrassy i to najbardziej lubię robić. Marzy mi się bycie freelancerką i mieszkanie w różnych miejscach na świecie.

„Opanowywanie” świata rozpoczęłaś od Portugalii, która bezsprzecznie kojarzy się z artystami. Kawałek klimatu tego kraju przemyciłaś też do Polski.

Byłam na wymianie studenckiej w Portugalii. To była niesamowita przygoda. Projekt trwał pół roku, ale zostałam tam na dłużej, by pracować i malować portugalskie płytki ceramiczne – tzw. azulejos. Zaczęło się od tego, że trafiłam do galerii z rękodziełem w Porto. Jej właściciel powiedział, że nie potrzebuje moich grafik, ale spytał, czy mogłabym malować tradycyjną ceramikę. Pomyślałam – dlaczego nie?! Z czasem to zajęcie bardzo mi się spodobało i tak wracałam do Portugalii na kolejne wakacje. Byłam jedyną osoba z zagranicy, która malowała płytki azulejos w tej pracowni. Potem były one sprzedawane turystom, którzy przyjeżdżali do Porto. Jedna z moich prac dotycząca azulejos została sprzedawana na aukcji Młodej Sztuki w Sopockim Domu Aukcyjnym. Wspólnie z koleżanką Agata Kowalską, również ilustratorką, zrobiłyśmy wystawę o Porto w Zatoce Sztuki w Sopocie. Wzięłam także udział w dwóch wystawach zbiorowych w Porto. Mam tam wielu znajomych i tam w tegoroczne wakacje również chciałabym tam pojechać. Porto kojarzy mi się ze słońcem, z oceanem, skrzeczącymi mewami, luźnym stylem życia, ze sztuką, która jest dosłownie wszędzie i oczywiście ze słodkim smakiem wina porto.

Kolejnej „inwazji” dokonałaś na Azję. Jak udało ci się zaprezentować swoje prace na drugim końcu świata?

Niedawno byłam w Singapurze i przy wsparciu polskiej ambasady zorganizowałam tam indywidualną wystawę moich ilustracji. Zauważyłam, że najwięcej kontrowersji w Azji wywołują te z nagimi kobietami. Tam nie epatuje się tak nagością, jak w Europie. Całość zawierała jednak pewne przesłanie, bo moje prace pokazujące np. kobiety w dżungli, miały pokazać, że panie o różnych kształtach cieszą się ze swojego ciała i są radosne, bez kompleksów.

Witkacy powiedział kiedyś, że wielkość jest tylko w perwersji. Choć może twoje prace nie są perwersyjne, to jednak kontrowersji nie można im odmówić. Często słyszysz takie opinie o swoich ilustracjach?

Tak, ale przede wszystkim słyszę, że są charakterystyczne i pozytywne. To mnie cieszy. Kontrowersja zależy od różnych czynników. W Azji, podobnie, jak w Kairze miałam ten problem, że musiałam zmierzyć się z kwestią nagości.

A co gorszy Polaków?

Zapewne prace związane z seksem. Tak, jak np. te powstałe w pracowni grafiki projektowej prof. Janusza Górskiego i Anity Wasik, które dotyczyły statystyk. Naszym zadaniem było przestawienie „rozkładu procentowego” dotyczących życia seksualnego przeciętnego Polaka – np. ile ma kochanek w ciągu życia, albo jaki procent rodaków uprawia seks oralny. Nawet dla nas był to trudny temat, by pokazać to w ciekawy, niewyuzdany i nieperwersyjny sposób.

Wróćmy jeszcze do Singapuru. Azja jest ci szczególnie bliska i to nie tylko artystycznie…

To prawda. Mieszka tam mój chłopak, który jest Chińczykiem, a do Polski przyjechał na wymianę studencką. Co ciekawe, poznaliśmy się przez internet, gdy wrócił już do swojej ojczyzny. Po pewnym czasie zaprosił mnie i moją rodzinę, żebyśmy poznali tamtejszą kulturę. A ponieważ jesteśmy zapalonymi podróżnikami, więc nie zastanawialiśmy się ani chwili i pojechaliśmy. Moja mama wraz ze swoim partnerem bardzo chcieli przebiec tam maraton i udało im się. Ja też chciałam zrobić tam coś konstruktywnego. Współpracując z tamtejszymi artystami zrealizowałam w kawiarni tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych Lasalle wystawę moich prac. Podczas jej trwania przez cały miesiąc, udało mi się sprzedać kilka ilustracji. Byłam naprawdę dumna z tego, że choć nikt mnie tam nie znał, to wystawę zobaczyło naprawdę wiele osób. Teraz cyklicznie latam do Singapuru, z miłości.

Lubisz wystawiać swoje prace?

Bardzo! Uważam, że nie powinno się ich trzymać dla siebie. Przede wszystkim studenci powinni się prezentować, choć zauważyłam, że nierzadko po prostu wstydzą się. Stąd też zaangażowałam się w działalność Galerii Studenckiej Start w Gdańsku, która zajmuje się promowaniem sztuki oraz pomaganiem studentom gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w organizacji ich wystaw.

Zaangażowałaś się mocno w sprawę Ukrainy. Czy myślisz, że jako artystce uda ci się jakoś dotrzeć do odbiorców i przekazać swoje zdanie w tej kwestii?

Trudna jest rola artystów, którzy zazwyczaj są bardzo wrażliwymi ludźmi. Tę wrażliwość powinni pokazywać innym i akcentować swoje opinie na różne tematy. Tak jest chociażby z przygotowanym przeze mnie plakatem na wystawę studentów ASP – Shout for Ukraine z Pracowni Propagandy Społecznej prof. Jacka Staniszewskiego, która pojechała do Kijowa, na Majdan, by dodać otuchy tym, którzy dalej walczą. Myślę sobie, że artyści to osoby, które naprawdę mają wiele do powiedzenia.

Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?

Dosłownie za chwilę, bo 15 marca biorę udział w festiwalu w Pekinie, który pokazuje różnych artystów, nie tylko chińskich, ale także zagranicznych, takich, jak ja. Zostałam do niego zaproszona przez organizację World Culture Open. Chciałabym skupić się na ilustrowaniu książek dla dzieci. Uwielbiam ilustracje. Za każdym razem, gdy wchodzę do księgarni, to najpierw spędzam długi czas na dziale dla najmłodszych czytelników. Narzeczony mojej mamy napisał teksty do bajek, które zilustrowałam w minione wakacje. Teraz pracuję nad kolejnymi, aby przedstawić je na swoim dyplomie.

Natalia Uryniuk – ilustratorka i grafik, studentka V roku grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W 2011 roku była stypendystką Escola Superior Artística do Porto w Portugalii. Zainspirowana pięknem miasta stworzyła cykl prac, które były później wystawiane w Galerii Geraldes da Silva w Porto, Zatoce Sztuki w Sopocie i w Klubie Kultury Saska Kępa w Warszawie. W 2012 roku uczestniczyła w międzynarodowym projekcie „Cross-Border-Network of History and Arts" w Belgii, organizowanym przez École Supérieure des Arts de la Ville de Liège. Bierze udział w wielu projektach artystycznych takich jak "Kobiety dla demokratycznej (Re)wolucji", polsko – egipskich warsztatach komiksowych oraz polsko – szwedzkim projekcie Design EntrepreneurSHIP. W grudniu 2013 roku otrzymała nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla najwybitniejszych studentów uczelni artystycznych w Polsce. Więcej o twórczości Natalii na www.facebook.com/uryniukwww.uryniuk.pl