Wydaje się, że takie rzeczy zdarzają się tylko w poradnikach dla początkujących ludzi sukcesu. A te mówią: jeśli masz marzenie, to zrób wszystko żeby je spełnić. Prawda, że proste? Proste nie jest, ale całkowicie wykonalne. Marzenie Pawła Kasicy miało być szybkie, oryginalne i rzadko spotykane.
Audi R8 to bardzo precyzyjna konstrukcja. Mimo iż technicznie spokrewniony jest z Lamborghini Gallardo, nie ma w nim miejsca na włoskie szaleństwa stylistyczne lub amerykańską dezynwolturę w podejściu do jakości wykończenia czy nawet właściwości jezdnych.
Ten supersportowiec jest jak zaprojektowany „pod linijkę” samochód, który ma być jak nowoczesny, sterowany elektronicznie pocisk - zaprogramowany by wystartować i uderzyć z ogromną mocą, ale i przyjazny w codziennym użytkowaniu pojazd „prawie” rodzinny. R8 z centralnie umieszczonym silnikiem V8 FSI o pojemności 4,2 litra generuje moc 420 KM. Podobnie jak Porsche, idealnie sprawdza się także na publicznych drogach. Konstruując zawieszenie pomyślano nieco o komforcie kierowcy, także wnętrze wygłuszono tak, by użytkownik mógł słyszeć coś więcej niż gorący oddech pracującego pełną mocą V8.
- I może dziwnie to zabrzmi, ale wcale nie jestem fanem sportowej jazdy. Tak samo jak pewnie niecodzienne jest to, że taki samochód kupuje ktoś, dla kogo moc i prędkość w takim samochodzie to nie są priorytety. W moim przypadku to coś więcej niż tylko spełnienie marzenia o posiadaniu sportowego samochodu. Uznałem, że warto skonsumować to, co jest we mnie, czyli zapał, determinację, motywację. To wspaniałe uczucie, kiedy wiesz, że takie marzenie wreszcie możesz spełnić. To daje olbrzymią energię do dalszych działań i satysfakcję - opowiada Paweł Kasica, przedstawiając swoje srebrne R8, rocznik 2008.
Paweł na co dzień jest doradcą finansowym, managerem w firmie Phinance S.A. Chciał mieć sportowy samochód, niezbyt często spotykany na naszych drogach. Myślał o Astonie Martinie DB 9, jednak najbliższy, autoryzowany serwis tych samochodów znajduje się w Berlinie. Za to Porsche 911, mimo iż to samochód kultowy i jedyny w swoim rodzaju, sprzedaje się u nas coraz lepiej i nie można powiedzieć, że to oryginalny gość na naszych drogach.
- W samym samochodzie nie potrafię znaleźć słabych punktów, rzeczywiście dobrze sprawdza się w codziennej eksploatacji, jest przestronniejszy niż Mercedes SLK, którego miałem wcześniej. Jedyny słaby element to... brak serwisu w Trójmieście. Mając DB 9 musiałbym jeździć do Berlina, a tak muszę mknąć tylko do Bydgoszczy – śmieje się Paweł.
Samochód zdaje się dobrze „dogadywać” ze swoim właścicielem. Motywacja, cel, precyzyjne planowanie działań i systematyczna praca. A na końcu tych działań stoi dobry produkt. Taka recepta na osobisty sukces wydaje się równie prosta, jak przepis Audi na udane samochody.