Do Cavern Club schodzi się ciemnym korytarzem kilka poziomów w dół. Z każdym krokiem człowiek przenosi się do innego świata, by na końcu stanąć twarzą w twarz z legendą. Legenda ma cztery głowy. Każdą z nich doskonale zna cały świat. Ale od początku…
Wylądowanie na lotnisku imienia Johna Lennona w Liverpoolu to niemal dla każdego wielkie przeżycie. Jest tu coś takiego, co sprawia, że dorośli ludzie zaczynają się zachowywać jak dzieci.
ŁODZIĄ PODWODNĄ PO LIVERPOOLU
Powodem jest stojąca przed lotniskiem żółta łódź podwodna. Nie jestem pewna, czy jest ktoś, kto odwiedził Liverpool i wyjechał bez zdjęcia na tle tej dużej, jaskrawej zabawki. „Yellow Submarine” była jedną z bardziej znanych piosenek Beatlesów, a sama łódź stała się jedną z bohaterek filmu animowanego, którego ścieżka dźwiękowa jest pełna największych hitów czwórki z Liverpoolu. Dziś spotkamy ją w kilku punktach miasta. Pojawia się na przykład jako pojazd kołowy, który głodnych wiedzy o swoich idolach turystów obwozi po najskrytszych zakamarkach Liverpoolu.
Nie sposób zrobić kroku, by nie stanąć w otoczeniu jakiegoś przedmiotu związanego z Paulem, Johnem, Ringo czy Georgem. Legendarna czwórka jest tutaj wszędzie. Ich twarze uśmiechają się z witryn sklepów, są na autobusach, pojawiają się w nazwach ulic, na tablicach domów. Nie ma się co dziwić, w końcu tu urodzili się członkowie najpopularniejszej grupy rockowej wszech czasów. Śmiało można powiedzieć, że Liverpool bez nich nie istnieje. Być może nie zgodzą się z tym kibice miejscowej drużyny piłkarskiej. Trudno.
WELCOME TO THE CAVERN
Autorzy sławnej Księgi Guinessa przyznali temu imponującemu miastu miano „Światowej Stolicy Popu”, ponieważ właśnie tu powstało najwięcej hitów zajmujących pierwsze miejsce na listach przebojów. Kto się do tego przyczynił? Nietrudno się domyślić. Pewna jest też kolejna rzecz - każdego roku przyjeżdża tu ponad 600 tys. turystów, choć do końca nikt nie wie, ile osób pojawia się w mieście wyłączne dla ukochanych „Żuków”. Można tylko przypuszczać, że jest to zdecydowana większość.
W mieście jest kilka punktów obowiązkowych, bez których zobaczenia zwyczajnie wyjeżdżać się stąd nie godzi. Takim miejscem jest Cavern Club. To dla fanów Beatlesów prawdziwa świątynia. Znajdziemy go w sercu Liverpoolu. Kiedy się do niego wchodzi, można się przerazić. Aby dotrzeć do celu, wąskimi schodami trzeba zejść kilka poziomów pod ziemię. Ale wielbiciel zespołu pokona wszelkie przeszkody, by zobaczyć podziemie, w którym debiutowali jego idole. Na najniższym poziomie przywita ich napis: „Welcome to The Cavern. The most famous club in The World”. Ile w tym prawdy? Sporo.
GWIAZDA Z PODZIEMIA
Klub po raz pierwszy został otwarty w styczniu 1957 roku. Właśnie tu pełni energii młodzi chłopcy zostali odkryci jako The Beatles, a między 1961 a 1963 rokiem w Cavern Club wystąpili aż 292 razy. Oczywiście to nie jedyne gwiazdy, które „zeszły do podziemia”. W The Cavern grali też Stonesi, Elton John, John Lee Hooker, Rod Stewart, Oasis, Eric Clapton, Nigel Kennedy... Najlepiej wpaść tu wieczorem, by posłuchać muzyki na żywo.
Na Mathew Street, poza słynnym klubem, mieści się też największy sklep z beatlesowskimi pamiątkami - wybór plakatów, magazynów, oryginalnych zdjęć, książek i gadżetów może przyprawić o zawrót głowy. W pobliżu o ścianę budynku opiera się John Lennon - to naturalnej wielkości statua gwiazdy, do której przytula się niemal każdy, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Zresztą sama ulica to miejscowy imprezowy top. Od liczby pubów może zakręcić się vw głowie. W wielu z nich sączy się nie tylko piwo, ale też muzyka na żywo. Nie brakuje artystów, którzy chcą dorównać swym idolom.
W DOMU LENNONA
Miejscem prawdziwego kultu są też domy, w których mieszkali i wychowywali się członkowie zespołu. Setki fanów każdego dnia wysypują się z autokarów, robiąc sobie zdjęcia z oknem, drzwiami, bramą czy płotkiem należącym do którejś z posesji. Niewiele się tutaj zmieniło. No, może niezamieszkałym domem Ringo Starra w dzielnicy Dingle, który od dawna jest w ruinie. Miał zostać zburzony, jednak dzięki inicjatywie fanów, władze miasta postanowiły go wyremontować.
Najliczniej odwiedzany jest dom Lennona. Znajdziemy go na południu miasta przy 251 Menlove Avenue. To odtworzone z najmniejszymi szczegółami królestwo lat młodości artysty. Na łóżku leżą płyty Lonnie Donegana i Little Richarda, a na ścianach wiszą zdjęcia Elvisa Presleya i Brigitte Bardot. Jest też radio, z którego John Lennon słuchał Radia Luxembourg. Oczywiście każdy fan chce mieć też zdjęcie z tabliczką liverpoolskiej ulicy (mającej status zabytku) Penny Lane, czy z czerwoną bramą sierocińca Strawberry Field, znajdującego się w pobliżu domu Lennona.
PODRÓŻ W PRZESZŁOŚĆ
Czego jeszcze nie można pominąć? Choćby „The Beatles Story”. To muzeum, które w niebanalny sposób opowiada historię zawodowych doświadczeń i życia chłopców z Liverpoolu. Mieści się w słynnych dokach Alberta, które jeszcze w 2004 roku z całą linią brzegową oraz portowo - handlową częścią miasta, czyli Maritime Mercantile City (morskie miasto kupieckie, kiedyś jedno z najpotężniejszych na świecie) zostały wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. W muzeum można zaszyć się na wiele godzin.
Interaktywna podróż po tym miejscu, to szansa na wstąpienia na koncert do słynnego The Cavern Club, czy jednego z klubów Hamburgu, gdzie po raz pierwszy Beatlesi zaznali popularności, albo odpoczynek w samolocie, w którym chłopcy po raz pierwszy polecieli na występ do Stanów Zjednoczonych. Można nawet zanurkować w legendarnej żółtej łodzi podwodnej. Jest też biały pokój z równie białym fortepianem, czyli sceneria z nagrania „Imagine” Johna Lennona. To miejsce, choć ascetyczne, robi na oglądających ogromne wrażenie. Tłum zbiera się też przy niewielkiej gablocie, w której leżą żółte, okrągłe szkła, w charakterystycznej metalowej oprawce. Przez lata nosił Lennon. Dziś to najdroższe okulary świata. Zostały wycenione na ponad milion funtów.
LENNON PATRZY…
Kto uczucie obecności swego idola chce zatrzymać na dłużej, powinien zamieszkać w Hard Days Night Hotel. Nazwa miejsca pochodzi oczywiście od tytułu jednego z utworów słynnych liverpoolczyków. Śmiem twierdzić, że to jedyny taki tematyczny hotel na świecie. W urządzonych z wielkim gustem wnętrzach wszystko przypomina Beatlesów. Zdjęcia z ich podobiznami rozmieszczone są dosłownie w każdym miejscu – są na korytarzach i w restauracji. Znajdziemy je na leżakach stojących na tarasie i na barze. Z głośników delikatnie sączy się znana muzyka, a w każdym pokoju nad łóżkiem wisi inny obraz z podobiznami członków zespołu.
Największe wrażenie robi jednak apartament imienia Lennona. W przestronnym, luksusowym wnętrzu, wzrok przyciąga… biały fortepian, na którym oczywiście można grać. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że noc spędzona w tym miejscu to dla wielbiciela słynnych liverpoolczyków nie lada przeżycie. Zresztą hotel przez wiele osób traktowany jest jak kolejny obowiązkowy punkt do zaliczenia na mapie miasta, wprost idealny na „noc po ciężkim dniu”. Jest tylko jeden kłopot - nocleg rezerwować trzeba z bardzo dużym wyprzedzeniem, bo spać tu chce niemal każdy, kto za noc może wydać 160 funtów (za 2-os. pokój ze śniadaniem).
Oczywiście chłopcy z Liverpoolu to nie jedyny klucz do poznania tego wspaniałego miasta. Po wizycie w nim stwierdzam jednak, że najważniejszy.