Barbara Klińska, architekt wnętrz, designer, twórczyni marki LookFresh. Opowiada o swoich początkach w branży, realizowanych projektach, a także o tym, że po inspirujących podróżach do Bolonii, czy Mediolanu najchętniej wraca do rodzinnej Łeby.
Jej ścieżka kariery to konsekwencja wielu zdarzeń: 3 lata studiów prawniczych, potem 5 lat na kierunku turystyka i rekreacja, aż wreszcie projektowanie wnętrz.
- Wszystko to składa się na moje doświadczenie. Prawo było marzeniem mojego taty, którego straciłam w wieku 18 lat. Był to bardzo inteligentny, mądry i kochany człowiek. Turystyka zaś to rodzinne biznesy, a projektowanie wnętrz to już tylko moje marzenie - mówi Barbara Klińska.
Dyplom broniła w lipcu 2004 w Warszawie, a już w lutym 2005 otworzyła firmę. Początki były jednak trudne. W tamtym czasie zawód projektanta był „zjawiskiem deficytowym” i większość ludzi niezbyt dobrze wiedziała, czym tak naprawdę ten designer się zajmuje. Dzisiaj wiedza na ten temat jest dużo większa, klienci mają ogromną świadomość po co biorą projektanta i czego od niego oczekują. To pomaga w pracy, choć czasem ją utrudnia.
- Każdego dnia doświadczamy kolorów, kształtów, zapachów, a nasza osobowość zyskuje wyrazistość. Wraz z nią za to precyzuje się nasze poczucie smaku. Dlatego ważne jest, by projektować przestrzenie, które będą odzwierciedleniem tych wszystkich emocji, wówczas wnętrze będzie osobiste, a nie modne. Nie umiałabym wybrać swojego najciekawszego projektu. Choć mogę wymienić wśród nich m.in. apartamenty na osiedlu Aquarius i kamienicę nad Cafe Ferber w Sopocie, apartament pokazowy dla Invest Komfort w Gdańsku, czy projekt koncepcyjny Hotelu Szydłowski - opowiada Basia.
Dla niej jednak najważniejsze jest traktowanie zlecenia przez pryzmat zleceniodawcy. Jak sama mówi, każdy z jej klientów był równie inny i równie ciekawy. Największym wyzwaniem jest właśnie poznać ich potrzeby tak, by spełnić oczekiwania na długo i pozostawić po sobie dobre wrażenie. Nie liczy się wielkość projektu, czy jego budżet, wyzwaniem jest każdy klient, jego oczekiwania, a często też i kaprysy.
- Inspiracja do pracy przychodzi zawsze w najmniej oczekiwanym momencie, nie należy jej szukać, to samo się zdarza - przekonuje projektantka. - Aby się jednak zdarzyło dużo podróżuję, obserwuję ludzi, świat, doświadczam tego, co nowe. Napędza mnie też obcowanie z człowiekiem. Bardzo ważna jest dla mnie moja rodzina, która zawsze mnie wspiera, a także doświadczenia kształtujące moją osobowość - dodaje.
Tak naprawdę inspiruje ją wszystko, przeszłość, teraźniejszość i marzenia o przyszłości. Nieustannie pracuje nad tym, by się rozwijać. Teraz czeka ją wyjazd do Bolonii, a potem do Mediolanu. Bo jak sama mówi, jej praca to na szczęście nie tylko komputer i salony z wyposażeniem wnętrz, ale przede wszystkim bycie na bieżąco, a nawet na przód ze światowymi trendami. To ciągłe poszukiwanie nowych inspiracji i nowych rozwiązań.
- W przyszłości stawiam na rozwój osobisty, jak i firmy w każdym tego słowa znaczeniu. W najbliższym czasie moje plany również związane będą z inwestycją, jaką chcę zrealizować w moim rodzinnym mieście Łebie. Łeba to moje DNA, to moja rodzina, dzieciństwo, to ludzie których znam. Czasami nawet myślę, że jedyną rzeczą, od jakiej jestem uzależniona to zapach sztormowego morza - mówi z sentymentem w głosie Barbara Klińska.
Jej droga życiowa nie była ułożona, czy z góry zaplanowana. Zdarzało się raczej coś, co popychało ją w danym kierunku. Barbara Klińska wierzy jednak w to, że wszystko, co się dzieje ma swój sens. Dlatego też nie przeciwstawiała się losowi, biorąc całymi garściami to, co jej dał. A dał jej z pewnością talent do projektowania niebanalnych wnętrz, co poparte pracą nad sobą owocuje coraz większymi sukcesami.