Robi się coraz cieplej, dlatego warto – wzorem mieszkańców Kopenhagi – zamienić cztery kółka na rower. A jeśli już jeździć na dwóch kółkach, to z klasą! Poczciwe holendry, plażowe cruisery, składaki i nowoczesne e-rowery - to one w tym sezonie opanują miejskie ścieżki rowerowe.
Jest wygodny, bo umożliwia jazdę w pozycji wyprostowanej i praktyczny – można na nim jeździć w sukience albo garniturze, bez ryzyka pobrudzenia stroju. Rower miejski – zwany potocznie holendrem – od lat nie wychodzi z mody.
Stary, dobry „holender”
Standardowe wyposażenie od lat nie uległo zmianie. Najważniejsze w rowerach miejskich są: osłona łańcucha, błotniki, wygodne siodełko, duże, 28-calowe, wąskie koła, trzy przerzutki, kosze. Współczesne modele największych holenderskich producentów, takich jak Gazelle i Batavus, przeszły raczej osprzętową niż wizualną rewolucję, zmienił się za to ich ciężar. Ważące ponad 20 kilogramów ramy stalowe coraz częściej zastępuje się lżejszymi, aluminiowymi.
Nieważne, czy wybiera się model vintage, czy wzorem Jessicy Alby – modny, wzorzysty, nowoczesny model od Missoni, rower miejski ma się przede wszystkim podobać. Właśnie dlatego powstaje coraz więcej firm z fantazyjnymi akcesoriami: kwiatami na kierownicę, dzwonkami w modne wzory, kolorowymi osłonami koła. Rowerowym tunningiem zajmuje się też gdański sklep i serwis „Holender”.
– Przychodzi do mnie wielu klientów, którym marzy się rowerowy tunning. Życzenia są różne: odmalowanie ramy, kosze w wizerunkiem Marylin Monroe, osłona łańcucha w serduszka, fantazyjne dzwonki, staramy się spełnić każde życzenie klienta. Z naszych usług korzystają różne osoby, także prezesi i dyrektorzy dużych firm, którzy szukają alternatywnego środka transportu do pracy – mówi Karol Łuczak, właściciel sklepu.
Na plażę tylko cruiserem
Zanim nasze ulice opanowały „holendry”, przestrzeń miejska była zarezerwowana dla cruiserów, zwanych też plażowcami. Dziś te słynące z nietuzinkowego wzornictwa rowery przeżywają renesans i coraz częściej pojawiają się na naszych ścieżkach.
– W Stanach, szczególnie w Kalifornii, cruisery są bardzo popularnym środkiem lokomocji, którym jeździ się przede wszystkim na plażę – wyjaśnia Leszek Stiller z Rowerowego Salonu Zasada Group. – W Polsce wybierają je przede wszystkim osoby, które chcą wyglądać oryginalnie, wyróżniać się z tłumu.
Fantazyjnie wygięta rama, szerokie opony służące do jazdy po plażowym piasku: cruisery naprawdę przyciągają uwagę. Nowe modele popularnej, amerykańskiej firmy Electra kuszą nowoczesnym wzornictwem i kolorami. Nie da się ukryć, że większość z nich to rowery typowo damskie.
– Wiele modeli cruiserów jest projektowana z myślą o paniach i to kobiety właśnie najczęściej wybierają ten typ rowerów. Nowością jest model z serii Medano Artist dedykowany kibicom Euro 2012, z dzwonkiem w kształcie piłki, białą ramą, fioletowymi kolbami i logo imprezy – dodaje Leszek Stiller.
Urzędnik jeździ Dahlonem
Pamiętacie Wigry albo Jubilata? Lata 70. i 80. w Polsce przyniosły składakom prawdziwą popularność, chociaż pierwsze modele firmy Romet, wzorowane na słynnym brytyjskim Bickertonie, były wyjątkowo trudne do złożenia. Dziś technika składania jest znacznie łatwiejsza, a ulice Tokyo i Londynu opanowały osoby noszące zamiast walizki, złożone, kompaktowe rowery. Klasyczne składaki z niewielkimi, 20-calowymi kołami widać też coraz częściej na naszych ścieżkach. Kto na nich jeździ? Na przykład gdańscy urzędnicy.
– Od kwietnia do dyspozycji urzędników jest 16 składanych rowerów. To modele znanej firmy Dahon z 20. calowymi kołami, przypominające nasze Wigry 3 – tłumaczy Remigiusz Kitliński, urzędnik zajmujący się rowerami.
Żeby skorzystać z roweru, trzeba zapisać się na specjalną listę, ale już wiadomo, że dwukołowce zainteresowały prezydenta Pawła Adamowicza i wiceprezydenta Maciej Lisickiego. Chociaż na rynku pojawiły się już rowery umożliwiające składanie w ciągu 20 sekund bez „łamania” ramy, klasyczne technicznie modele Dahona, obok angielskich Bromptonów, są uważane za najlepsze.
Przyszłość należy do e-rowerów!
Wśród 16 urzędniczych rowerów jest jedna perełka: rower elektryczny. E-rower powstał specjalnie z myślą o osobach szukających środka transportu, a nie sprzętu do rekreacji. To tańsza, bezpieczna dla środowiska alternatywa dla samochodu.
Większość współczesnych modeli posiada silnik wspomagający jazdę, niektóre umożliwiają przemieszczanie się bez pedałowania, zupełnie jak na skuterze.
– Jedno naładowanie baterii starcza nawet na 150 kilometrów jazdy, przy czym z każdym rokiem żywotność baterii się zwiększa, wprowadzane są nowe innowacyjne, coraz lżejsze silniki – wyjaśnia Piotr Żeligowski z firmy dystrybuującej rowery renomowanej marki Kettler.
Najnowsze modele e-rowerów wyglądają zupełnie tak, jak klasyczne, większość jest stylizowana na holendry i posiada akcesoria, takie jak koszyki, bagażnik. Część z nich jest składana. Coraz popularniejsze stają się ramy uniwersalne, damsko-męskie, z obniżoną górną rurą. Pojawiają się też kolorowe, wzorzyste modele produkowane specjalnie z myślą o kobietach.
– Dobry rower elektryczny to wydatek minimum trzech tysięcy złotych, przy czym po 2 – 4 latach jazdy trzeba wymienić akumulator. Wiąże się to z wydatkiem od 400 do 1200 złotych. Komfort jazdy jest jednak wart tej inwestycji. Co ważne, nowe silniki nie hałasują, w warunkach miejskich praktycznie ich nie słychać – dodaje Mirosław Zapała z firmy Interbike.
Czy e-rowery staną się w przyszłości głównym środkiem komunikacji w przestrzeni miejskiej? Możliwe. Na pewno w tym sezonie dobry obserwator wypatrzy na ścieżce zarówno fantazyjny plażownik, klasyczny holender, jak i nowoczesny e-rower czy kompaktowy składak. Trendy pokazują jasno: rowery stają się coraz praktyczniejsze, a wzornictwo jest coraz bardziej dopasowane do gustu indywidualnego użytkownika. Wniosek? Modny rower to taki, który po prostu nam się podoba.