Niedługo Walentynki, zatem wszyscy będziemy się kochać, całować i randkować. A jak wiadomo randki bywają cudowne i niesamowite, bywają jednak też te mniej wspaniałe. Podpytaliśmy znanych i lubianych o ich doświadczenia w tej drugiej kategorii. Najgorsza randka w życiu, czyli trochę przewrotne spojrzenie na Walentynki.
Adam Kasprzyk - dziennikarz TVN
Gdy miałem lat 18 poszedłem na randkę, którą bardzo długo planowałem pod względem tego, gdzie miała mieć miejsce. Szukałem ciszy, spokoju, żeby nie było za jasno ale i niezbyt ciemno. I wpadłem na pomysł - Dni kina radzieckiego! Kino miejsce idealne, film radziecki, więc tłoku nie będzie... Ruszyłem do kasy, a tam pani mówi że są tylko 2 osoby (wow, myślę - idealnie) I musi Pan kupić 6 biletów bo gramy minimum dla 8 osób. Kupiłem. I gdy już rozpoczął się film drugoplanowy, lecieli samolotem i szli lasem. Pomyślałem to jest ten moment. Moja dłoń powędrowała w lewo i nagle usłyszałem - Zostaw, przestań - uwielbiam radzieckie filmy!… Niestety nie rozumiałem co reżyser ma na myśli, ani nie dostrzegłem ponoć genialnej gry aktorów i nie udało mi się zaimponować dziewczynie.
Sylwia Gruchała - najlepsza polska florecistka
Nie przepadam za randkami, zdecydowanie wolę kolejny etap związku, kiedy ludzie już się znają i rozmawiają ze sobą bez stresu, że coś pójdzie nie tak i nie ma niezręcznej ciszy. W moim życiu miałam w sumie mało randek - jestem raczej typem długodystansowca niż randkowicza, poza tym staram się pamiętać same pozytywne rzeczy, dlatego mogę opowiedzieć jaka randka była by dla mnie najgorszą randką. Po pierwsze musiałby to być nieznajomy z internetu. Zdecydowanie wolę spotkać kogoś w sposób naturalny, ale gdybym już zaryzykowała i umówiła się z taką osobą, to kompletną katastrofą było by, gdyby taki osobnik podawał się za zupełnie kogoś innego na profilu randkowym niż jest w rzeczywistości... photoshop itd. ;) Poza tym absolutnie odpada randka sportowa. Kiedyś ktoś próbował mnie na taką zaprosić z racji tego, że skojarzył mnie ze światem sportu i zaproponował mi bieganie po plaży, myśląc chyba, że mi to zaimponuje – nic bardziej mylnego. Do randki nie doszło.
Przemek Stoppa - najsłynniejszy polski paparazzi
W moim wypadku najgorsza randka nie była zwykłą randką – to była randka z okazji rocznicy mojego ówczesnego związku. Sytuacja wyglądała tak, że moja niewiasta od miesiąca czasu przygotowywała się do tej randki – dla niej było to bardzo ważne wydarzenie, dla mnie zresztą też, ale faceci są gruboskórni, czasami nie zwracają uwagi na takie rzeczy, nie są świadomi tego, jak bardzo kobietom zależy na niektórych sytuacjach. Przyszedłem na tą randkę kompletnie nieprzygotowany, po piwku, na które skoczyłem z kumplem wcześniej, bez prezentu... efekt był taki że ona była mega przygotowana a ja wcale, dlatego wychodzi na to, że to ja byłem autorem najgorszej randki dla innej osoby.
Natalia Plumbi – koszykarka Lotosu Gdynia
To było 2 lata temu. Lato, piękna pogoda i randka z bardzo miłym chłopakiem w pewnym pubie. Było miło, czas leciał bardzo szybko. Byłam nim oczarowana i podekscytowana całą sytuacją. Wszystko szło dobrze, ale do czasu. Gdy już opuszczaliśmy lokal stało się nieszczęście. Schodziliśmy po schodach, on szedł pierwszy, ja za nim. Nagle poczułam, że moja zwiewna, wiązana sukienka postanowiła oderwać się od mojego ciała i po prostu spadła na dół. Zostałam na schodach w samej bieliźnie, a najgorsze było to, że on akurat wtedy się odwrócił. Zszokowany podbiegł do mnie i zapytał mnie co ja robię. A ja chciałam, żeby w tym momencie ziemia się otworzyła pode mną i żebym zniknęła. Pobiegłam do łazienki i zawiązałam sukienkę, na szczęście nie było zbyt dużo ludzi. Myślałam, że to była ostatnia randka z tym fantastycznym chłopakiem, ale na szczęście on nie był sztywniakiem. Mimo, że spaliłam się wtedy ze wstydu to potem jeszcze wiele razy śmialiśmy się z tego.
Wiesia Warszawska - projektantka wnętrz
Mężczyzna musiałby nie przyjść! To najgorszy afront, jaki mogłabym sobie wyobrazić… choć w pewnym sensie mnie właśnie to spotkało z panem z którym jestem do dziś (od prawie 15 lat!) otóż umówił się ze mną kilka razy, kilka razy wziął mój telefon, kilka razy zapewnił, że chce się ze mną umówić i... ani razu nie zadzwonił! Musiałam spotkać go kolejny i kolejny i kolejny raz przypadkiem i sama do niego zadzwonić. Jednak nie uważam tego za najgorszą randkę (rozciągniętą nieco w czasie), a za najpiękniejszą – w końcu skończyła się happy endem.