Czas na nieruchomość
Według prognoz
BNP Paribas do końca przyszłego roku stopa referencyjna w Polsce może spaść do poziomu około 3,5%.
Oznaczałoby to najniższy koszt kredytowania od kilku lat i większą przewidywalność dla
kredytobiorców. Eksperci wskazują, że przełom lat 2025–2026 może okazać się szczególnie korzystny
dla osób planujących zakup — zarówno pod kątem ceny pieniądza, jak i dostępności ofert. To moment,
który warto wykorzystać, zanim popyt ponownie zwiększy presję na wzrost cen.
Piotr
Zwoliński z Pepper House zauważa, że polski rynek nieruchomości — szczególnie w dużych aglomeracjach
— ma wciąż ogromny potencjał wzrostu, a niż demograficzny nie zatrzyma tego trendu. Braki w zasobach
mieszkaniowych pozostają znaczące: luka szacowana jest na 1,5–2 mln mieszkań. Na 1000 Polaków
przypada około 420 mieszkań, podczas gdy średnia unijna to 520. Osiągnięcie europejskiego poziomu
nasycenia zajmie — według prognoz NBP — nawet do 2040 roku.
Co więcej, 40%
polskich mieszkań to lokale powojenne (z lat 1945–1988), często o zbyt małej powierzchni
i standardzie nieprzystającym do dzisiejszych oczekiwań. Rosnące koszty budowy nie oznaczają więc,
że polskie mieszkania są przewartościowane — płace rosną w podobnym tempie, a relacja cen do
dochodów pozostaje konkurencyjna na tle UE.
- Jesteśmy szóstą gospodarką w UE
i już dwudziestą na świecie, nie widzę żadnych argumentów za tym, żeby ceny naszych nieruchomości
miałyby dalej odstawać od tych węgierskich, czeskich, słowackich czy nawet austriackich.
Parafrazując stare chińskie przysłowie: „Są dwa najlepsze momenty na inwestycję w nieruchomości.
Pierwszy był 20 lat temu, drugi jest dzisiaj, tu, w Polsce” – twierdzi Piotr Zwoliński.
Zmieniają się także preferencje kupujących. Pandemia pokazała wartość dodatkowej
przestrzeni — gabinetu do pracy zdalnej, tarasu czy ogródka. To napędza popyt na większe mieszkania
i segment domów jednorodzinnych, w tym bliźniaków i szeregów, co z kolei będzie kierowało rozwojem
deweloperskim w kolejnych latach.
Zmienne czy stałe oprocentowanie?
Spadek stóp procentowych sprzyja częstszemu rozważaniu kredytów o stałym oprocentowaniu.
Zapewniają one bezpieczeństwo i przewidywalność — rata nie zmienia się przez 5, 7 lub 10 lat,
niezależnie od dalszych decyzji RPP. To rozwiązanie szczególnie atrakcyjne dla osób, które cenią
stabilność finansową i nie chcą obawiać się kolejnych wzrostów kosztów kredytu. W porównaniu
z ofertami z 2022 roku kredyty ze stałą stopą są dziś zdecydowanie bardziej przystępne.
Z drugiej strony, jeśli prognozy ekonomistów dotyczące dalszego spadku inflacji się
potwierdzą, zmienne oprocentowanie może okazać się korzystniejsze. Raty takich kredytów mogą
stopniowo maleć, podczas gdy kredyt ze stałą stopą nie pozwala skorzystać z tego trendu. Należy też
pamiętać, że stałe oprocentowanie wciąż bywa nieznacznie wyższe, ponieważ „w cenę” wpisane jest
zabezpieczenie przed ryzykiem zmian rynkowych.
Stała stopa chroni więc przed
wzrostami, ale obowiązuje tylko przez określony czas — później kredytobiorca ponownie musi wybrać
formę oprocentowania, co w przypadku niekorzystnych warunków może oznaczać wyższy koszt
refinansowania.
- Klienci powinni dziś wybrać stopę zmienną, no chyba że już
planują za jakiś czas wytaczać pozwy bankom jako pokrzywdzeni „nabici w stałą stopę” – stwierdza
stanowczo Piotr Zwoliński.
Względny optymizm
Po okresie gwałtownych podwyżek stóp procentowych na rynku mieszkaniowym znów pojawia się
ostrożny optymizm. Sukces programu „Bezpieczny Kredyt 2%” w 2023 roku pokazał, że Polacy chcą
i potrafią inwestować w nieruchomości, jeśli otrzymają korzystne warunki finansowania.
Jeżeli proces dezinflacji będzie postępował, a cykl obniżek stóp zostanie utrzymany,
prognozy na lata 2025–2026 wskazują na wzrost liczby udzielanych kredytów oraz utrzymanie
umiarkowanego, ale stabilnego kosztu pieniądza. Deweloperzy i pośrednicy patrzą na przyszłość
z większą pewnością — Pepper House otworzył niedawno oddział w Warszawie i zapowiada kolejne
inwestycje.
Wciąż jednak kluczową rolę odgrywać będą decyzje Rady Polityki
Pieniężnej, która w najnowszym komunikacie wskazuje, że: „Czynnikami ryzyka dla niskiej inflacji
pozostaje kształt polityki fiskalnej, ożywienie popytu konsumpcyjnego oraz podwyższona dynamika
płac. Źródłem niepewności jest poziom administrowanych cen nośników energii oraz kształtowanie się
inflacji na świecie, w tym ze względu na zmiany polityki handlowej głównych gospodarek”.
To oznacza, że choć kierunek jest korzystny, perspektywa pozostaje zależna od otoczenia
makroekonomicznego i dalszych decyzji banku centralnego.