Made in 3CITY

Magdalena Arłukiewicz

Z Gdańska na mediolańskie wybiegi

Monika Mraczek

Z Gdańska na mediolański wybieg – projektantka, której moda balansuje na granicy sztuki i manifestu. Magdalena Arłukiewicz Marlu pokazała swoją kolekcję „LUDOS DUOS” podczas Milano Fashion Week, przywożąc z Włoch nie tylko uznanie, lecz także potwierdzenie, że polska moda potrafi mówić własnym, mocnym głosem.

Trójmiejska artystka i projektantka mody Magdalena Arłukiewicz Marlu niedawno wróciła z Milano Fashion Week, gdzie zaprezentowała swoją kolekcję „LUDOS DUOS". To wydarzenie było nie tylko pokazem, ale też symbolicznym momentem w jej twórczej drodze – potwierdzeniem, że konsekwencja i artystyczna wizja mogą otworzyć drzwi do światowej sceny. Kolekcja została wyróżniona przez Instytut Ubioru Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, a jej prezentacja w Mediolanie spotkała się z niezwykle pozytywnym odbiorem.

Choć dla wielu projektantów udział w Fashion Weeku bywa spełnieniem marzeń, dla Magdaleny to już kolejna odsłona międzynarodowej obecności.

- Pokazuję swoje kolekcje regularnie od 2020 roku, zarówno w Mediolanie, Paryżu, Rzymie czy Berlinie. To dla mnie coś więcej niż pokaz – to dialog z publicznością, która potrafi czytać emocje i ideę ukrytą w tkaninie. Mediolan ma w sobie niezwykłą dwoistość – przywiązanie do tradycji krawieckiej i jednoczesną otwartość na eksperyment. Ta energia jest zaraźliwa. Swoje kolekcje pokazywałam z biżuterią Aleksandra Gliwińskiego – opowiada twórczyni.

Manfred Sebastian Oberacker

„LUDOS DUOS” Gra z ciałem, emocją i pamięcią

Kolekcja „LUDOS DUOS” to nie tylko moda – to opowieść. Inspirowana twórczością Hansa Bellmera, artysty znanego z surrealistycznych lalek, eksploruje napięcie między cielesnością a konstrukcją, między pożądaniem a niepokojem. Projektantka przenosi ten dualizm w język tkaniny i formy, tworząc kompozycje balansujące na granicy piękna i niepokoju.

- Chciałam zbadać kobiecą tożsamość cielesną – ciało, które jest jednocześnie przedmiotem pożądania i niepokoju. Świadomie rekonstruowałam sylwetki: przesunięte proporcje, przeskalowane elementy, asymetrie. Zależało mi, by stworzyć wrażenie nierealności – jakby ciało było w stanie przemiany, w połowie drogi między realnym a wyobrażonym – mówi artystka.

Proces powstawania kolekcji był dla niej swoistym rytuałem. Zaczynał się od impulsu – fascynacji obrazem, ideą, fragmentem dzieła sztuki – a kończył się na eksperymencie w pracowni.

- Lubię pracować intuicyjnie, pozwalam materiałowi prowadzić mnie dalej. Czasem coś celowo zniszczę, przypalę, moczę w kleju, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie. Z chaosu rodzi się nowa forma. Zdarza się, że przypadek staje się moim najlepszym współpracownikiem – przyznaje z uśmiechem.

W „LUDOS DUOS” surowe płótna zestawione są z delikatnymi fakturami, beże i róże przełamane czernią i czerwienią tworzą paletę emocji, a nie tylko kolorów. Pokaz to z kolei teatralna kompozycja – od scenografii po muzykę stworzoną przez gdański duet składający się z Igora Korejwo i Łukasza Staniszewskiego.

- Pokaz to finał procesu, moment, w którym ubrania zaczynają żyć. To już nie tylko moda – to wizualny esej o ciele, o jego sile i kruchości – dodaje.

Manfred Sebastian Oberacker

Moda jako język sztuki

Dla Magdaleny Arłukiewicz moda nigdy nie była wyłącznie estetyką czy trendem. To medium artystyczne, które pozwala mówić o sprawach niewygodnych, ukrytych, intymnych.

- Moda to dla mnie język – sposób opowiadania historii, które trudno wyrazić słowami. Przez formę i tkaninę mówię o tożsamości, emocjach, o kobiecej sile, ale i o niepokoju. Każda kolekcja to rozmowa – ze światem, z historią, z samą sobą – tłumaczy twórczyni.

Jej edukacja – od historii i historii sztuki na Uniwersytecie Gdańskim po projektowanie ubioru na ASP w Łodzi – ukształtowała erudycyjny, refleksyjny sposób patrzenia na modę. Współpracuje z instytucjami kultury, tworząc kostiumy i instalacje, m.in. do filmu, teatru, oraz współpracuje z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim i Muzeum Narodowym. Prowadzi specjalizacje z projektowania ubioru i kostiumu scenicznego w Liceum Sztuk Plastycznych im. Jacka Mydlarskiego w Gdańsku.

- Historia sztuki to dla mnie nie tylko zaplecze teoretyczne, ale źródło inspiracji. Lubię przekładać dawne motywy, malarskie gesty czy idee na współczesny język formy. Dzięki temu czuję, że każda kolekcja ma zakorzenienie – jest mostem między przeszłością a teraźniejszością – mówi artystka.

Manfred Sebastian Oberacker

Polska moda z odwagą i tożsamością

Dla projektantki sukces na międzynarodowej scenie to nie tylko osobisty triumf, ale także dowód, że polscy twórcy potrafią mówić własnym, unikalnym językiem.

- Wyróżnia nas autentyczność i odwaga. Sięgamy po nietypowe materiały, eksperymentujemy z konstrukcją, nie boimy się przekraczać granic między modą a sztuką. Nasza moda jest szczera, emocjonalna, często zakorzeniona w refleksji nad tożsamością. To nasz największy kapitał – mówi.

Jednocześnie podkreśla, że wciąż brakuje w Polsce platform wspierających młodych twórców. - To, czego potrzebujemy, to systemowe wsparcie – promocja, finansowanie, obecność w międzynarodowych sieciach. Ale mimo ograniczeń wierzę, że polska moda ma ogromny potencjał. Nasz głos staje się coraz lepiej słyszalny – i coraz bardziej pewny siebie – dodaje.

Monika Mraczek

Zrównoważony manifest i przyszłość

Artystka wierzy, że współczesna moda musi iść w parze z odpowiedzialnością. Jej kolekcje powstają w duchu zrównoważonego projektowania – z poszanowaniem materiału i idei.

- Zrównoważone projektowanie to dla mnie przede wszystkim etyka – świadomy wybór materiałów, szacunek do procesu. Często sięgam po odzyskane tkaniny, ograniczam nadprodukcję. To nie tylko ekologia, ale też filozofia pracy. Chodzi o to, by każdy element miał sens i trwałość – emocjonalną i materialną – tłumaczy projektantka.

W przyszłych projektach chce jeszcze mocniej eksplorować temat kobiecości – jej siły, emocjonalności i rytuałów codzienności.

- Interesują mnie historie kobiet, ich gesty, spojrzenia, niepokoje. Chcę, żeby moje kolekcje dawały przestrzeń do interpretacji, do odnalezienia własnego fragmentu prawdy. Myślę o stworzeniu biżuterii, która stanie się integralną częścią moich kolekcji – nie dodatkiem, lecz kolejną warstwą opowieści – zdradza twórczyni.

Z Pracowni Artystycznej GOCHA&ART w Sopocie (Grunwaldzka 59) jej projekty trafiają na wybiegi Mediolanu, Paryża, Rzymu Berlina, ale artystka nie goni za rozgłosem. Pracownię prowadzi z mamą Małgorzatą i siostrą Agnieszką. Dla niej najważniejsze pozostaje to, co dzieje się między projektem a człowiekiem.

- Największe spełnienie czuję, gdy widzę, że moje prace poruszają ludzi. Moda ma wtedy sens – kiedy przestaje być dekoracją, a staje się emocją. Kiedy ktoś patrzy na moje projekty i przez chwilę zatrzymuje się, by coś poczuć. To dla mnie definicja sukcesu – podsumowuje.