Do napisania tego tekstu zainspirowały mnie dwa wydarzenia, które odbyły się tego samego dnia latem w Trójmieście: koncert z okazji 30-lecia zespołu Ich Troje w Operze Leśnej w Sopocie oraz debata środowisk twórczych w nowo otwartym Grid Arthub w 100czni. Uczestniczyłem w tym drugim wydarzeniu jako gość i prelegent zarazem, a to pierwsze znam z relacji lokalnych mediów. Energia wydarzenia w Operze Leśnej, według jednej z relacji, była ogromna – wręcz entuzjastyczna. Energia drugiego wydarzenia była również ogromna – wręcz atomowa. Dwa światy, dwa sposoby na konsumowanie życia.
Jeden z moich ulubionych dowcipów brzmi tak:
Syn pyta ojca o znaczenie słowa alternatywa.
Ojciec tłumaczy:
– Wyobraź sobie, że kupujesz kilka tysięcy małych kurczaczków. Inwestujesz w halę, sprzęt, ziarno, energię i czas. Hodujesz je przez długie miesiące – karmisz, doglądasz, one rosną. Mija czas i nagle pojawia się choroba, która dziesiątkuje twoje stado, rujnując twoją pracę, wysiłek i wszystkie nakłady.
– No dobrze, tato, to co jest tą alternatywą?
– Kaczki, synu.
Nie ma ten dowcip nic wspólnego z tym, co mam na myśli, poza słowem alternatywa. To próba rozładowania napięcia, poprawienia sobie – a może i Państwu – humoru. Zwykłe kołatanie myśli, wahania nastroju i przebodźcowanie. Idę dalej.
Jakiś czas temu postanowiłem wydać wyrok na siebie – dożywotni zakaz zbliżania się do działań alternatywnych. I tak stałem się wielokrotnym recydywistą. Koncert Ich Troje w Operze Leśnej i tysiące szczerze bawiących się ludzi – zaznaczam, że to było 30-lecie zespołu, czyli fani też już ustabilizowani życiowo – uświadomił mi, jak trudną wybrałem drogę życiową. Nasza debata w Grid Arthub skupiła przedstawicieli wielu środowisk zajmujących się i krzewiących alternatywne formy rozrywki. Celowo nie używam słowa sztuki, aby nie przestraszyć. Była młodzież początkująca, młodzież pracująca i ja. Nie że ja byłem najważniejszy – ale najstarszy z debatujących. Była wspaniała i bardzo kompetentna moderatorka z wielkiego świata, był minister z departamentu kultury i poseł, który słuchał kiedyś Apteki. Byli też przedstawiciele instytucji kultury oraz miasta Gdańska. I była bardzo luźna, wręcz niespotykana dotąd atmosfera podczas takich spotkań.
No to co jest tą alternatywą? W moim przypadku alternatywa nie jest ani muzyką, ani nie są to kaczki. Alternatywa to wybór – to możliwość konsumowania świata na swój sposób. Kiedy jedni bawili się podczas koncertu, drudzy rozprawiali o tym, jak poprawiać świat. Pierwsi po koncercie poszli na miasto skonsumować świetnie rozpoczęty wieczór, a drudzy jeszcze pozostali po spotkaniu i w małych grupkach zastanawiali się, jak skeszować tę interesującą rozmowę. Padło nawet świetne określenie, że właśnie pojawiło się „okienko pogodowe” i trzeba wystrzelić tę rakietę w kosmos. Ostatecznie wszyscy się rozeszli. Ja skończyłem na wybornej kolacji w Sopocie, w towarzystwie rodziny i przyjaciół, a pozostali – z tego, co wiem – również mieli przyjemne wieczory. Każdy miał dobrze, ale nie każdy miał luz na bani, jak to dziś popularnie się mówi, kiedy jesteś całkowicie wyluzowany.
Alternatywa dziś, według mojego sposobu postrzegania świata, to demokracja. A demokracja to możliwość wyboru. I jeśli ktoś wybiera danego dnia koncert zespołu Ich Troje, a inni ludzie debatę o stanie kultury, to oznacza, że dożyliśmy wspaniałych czasów. Zastanawiam się tylko, kiedy mój świat i moja alternatywa przestaną gardzić tamtą alternatywą. A kto właściwie zawłaszczył sobie pojęcie kultury wysokiej? A czym jest ta kultura wysoka? Tym, że ktoś gra pokręcone dźwięki, maluje niezrozumiałe obrazy i reżyseruje trudne, długie spektakle? Dzielimy się również na tym polu. Oddzielamy ludzi, którzy chcą konsumować życie prościej niż my – którzy nie chcą wytyczać sobie trudnych zadań, aby czuć się spełnionymi. Ci ludzie też chcą żyć i cieszyć się swoim życiem, nie zastanawiając się specjalnie nad tym, kto im to życie moderuje. Alternatywa to wolność. A my – ta niewielka grupka ludzi, której wydaje się, że jest lepsza – próbujemy ją sobie zawłaszczyć. Brzmi to okrutnie, ale my też przyczyniamy się do dzielenia nas, podczas gdy uczestnicy koncertu Ich Troje z pewnością napiliby się z nami piwa i słowem nie wykpiliby nas za to, że słuchamy Talking Heads. O których zresztą oni nie mają zielonego pojęcia – podczas gdy my wiemy wszystko i jak beznadziejne jest Ich Troje. Świat lepszy już był. A to jest tylko refleksja i próba wytłumaczenia się, dlaczego alternatywa toczy mnie jak nieuleczalna choroba.



