Rozmowy Biznesu Pomorza organizuje agencja MS Group – wydawca magazynów „Biznes Pomorza” i „Prestiż” – tym razem we współpracy z BNP Paribas. Cykl od lat cieszy się renomą dzięki starannie dobranym tematom i nieoczywistym lokalizacjom. Michał Stankiewicz, prezes MS Group, przypominał, że w tym roku debatowano już o energii i zielonej transformacji, o modelu pracy hybrydowej oraz o kondycji ochrony zdrowia. Każde spotkanie skupiało ekspertów i praktyków, a jego siłą jest – jak podkreślał – połączenie wiedzy z atmosferą inspirującego wieczoru, który równie mocno służy integracji i wymianie doświadczeń.
Rozbroić Zbrojownię Sztuki
Tym razem gospodarzem była Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku. Uczelnia otworzyła swoje historyczne podziemia, pokazując ich potencjał eventowy.
- Akademia Sztuk Pięknych to niezwykła uczelnia, która od 80 lat kształci twórców, projektantów, artystów, którzy znakomicie odnajdują się w szeroko pojętym przemyśle kreatywnym. Ten zakres jest niesamowity – od sztuk wizualnych przez design, technologie i biznes. Absolwenci są dostrzegani na całym świecie. Przykładem pani Ewa Juszkiewicz, której prace dzisiaj osiągają ceny kilku milionów złotych. Razem z muzeami, galeriami, samorządami oraz biznesem tworzymy partnerstwa, które promują sztukę – opowiadał nowy rektor ASP, Adam Świerżewski, witając uczestników spotkania. – Właśnie w taki sposób budujemy ekosystem, który będzie rósł w siłę. Jestem przekonany, że nie ma Gdańska bez Akademii, nie ma Pomorza bez Akademii, nie ma też prawdziwego biznesu bez kreacji, która rodzi się właśnie w ASP.
Nową strategię uczelni przedstawili prorektor dr Filip Ignatowicz i prof. Jan Sikora. Oboje podkreślali, że celem jest otwarcie Zbrojowni Sztuki na miasto i biznes, by stała się hubem współpracy, a nie tylko miejscem zamkniętym dla studentów. DyplomyFest., przeniesione do przestrzeni Gdańska, czy idea Art Weeku to przykłady, jak Akademia chce rozbrajać stereotyp ciężkiej, niedostępnej instytucji i budować mosty między sztuką a gospodarką.
Partnerzy wieczoru
Integralną częścią wydarzenia były prezentacje partnerów. BNP Paribas Wealth Management przypomniał, że sukcesją zajmuje się od lat, korzystając z doświadczeń wypracowanych w największej grupie bankowej strefy euro.
- BNP Paribas Wealth Management jesteśmy częścią największej grupy bankowej w strefie Euro. Staramy się wdrażać w Polsce to, co grupa wypracowała przez 200 lat obecności, co skutkuje rozwiązaniami idealnie dostosowanymi do potrzeb naszych klientów. Sukcesją zajmujemy się od dosyć dawna, jeszcze przed wprowadzeniem Polskiej Fundacji Rodzinnej, ponieważ obsługiwaliśmy zagraniczne fundacje rodzinne – cypryjskie, maltańskie, szwajcarskie – podsumował Grzegorz Kurczewski, dyrektor Regionu Wealth Management Północ BNP Paribas, wyjaśniając zaangażowanie banku we współorganizowanie wrześniowych Rozmów Biznesu Pomorza.
Pepper House, od piętnastu lat obecne na rynku nieruchomości, zaprezentowało trzy inwestycje – od ośrodka jeździeckiego pod Warszawą, przez luksusowy dom w Gdyni, po willę na Riwierze Tureckiej. – Naszą misją jest nie tylko sprzedaż domów, ale spełnianie marzeń – podkreślał współwłaściciel Piotr Zwoliński.
Z kolei Ergo Hestia przypominała, że sukcesja to nie tylko decyzje prawne czy podatkowe, ale także zabezpieczenie na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. – Wyróżniam sukcesję zaplanowaną i wymuszoną. W tej drugiej sytuacji kluczowe okazuje się ubezpieczenie na życie, bo środki z polisy omijają procedurę spadkową i trafiają do wskazanej osoby – tłumaczył radca prawny Sylwester Polkowski.
Przed wejściem do ASP zaprezentowano dwa modele Toyoty Carter – Yaris Cross i elektryczną BZ4X. O artystyczny catering zadbał Stary Byron, a wyselekcjonowane trunki zapewniła firma SommEvent. Dzięki temu networking w kuluarach miał smak i oprawę na najwyższym poziomie.
Historie sukcesji
Debata prowadzona przez Krzysztofa Króla była kulminacyjnym momentem wieczoru. Historie zaproszonych gości pokazały, jak różne mogą być scenariusze sukcesji.
Karina Gronkowska, prezes Hydromechu, mówiła o nagłym przejęciu firmy w 2009 roku. – W ciągu tygodnia zdecydowano, że to ja, z piątki rodzeństwa, zostanę prezesem. Nie było planu, rodzina nie była przygotowana, a rodzice niby oddali firmę, ale nie do końca się z tym pogodzili. Musiałam walczyć o autorytet, także wobec starszych pracowników. To był kosztowny proces, również dla moich relacji rodzinnych. Zapewne, jakbym była osobą z konkursu, takim wybranym managerem, byłoby mi łatwiej – wspominała.
Zupełnie inaczej potoczyła się droga Zenona Ziai. Od 25 lat stopniowo wprowadza syna do firmy, pozwalając mu przejść wszystkie szczeble – od szofera, przez dział badawczo-rozwojowy, po wiceprezesa. – Mam szczęście, bo syn chciał, a ja nie musiałem nikogo zmuszać. Sukcesja dokonała się naturalnie. Z wykształcenia jestem aptekarzem, moja żona również z wykształcenia jest farmaceutką, syn także skończył farmację. Ma 53 lata i pracuje w firmie od 30 lat. Zaczynał jako szofer i miał różne stanowiska: szefa działu badawczo-rozwojowego, wiceprezesa i ten proces dokonał się jakby sam. Polecam taki model, ale jestem w pełni świadomy, że to jedna z wielu możliwości i muszą być specjaliści, by pomogli tę sukcesję przeprowadzić – mówił.
Mecenas Beata Krzyżagórska-Żurek sukcesją zajmuje się od niemal 30 lat. Jej zdaniem najistotniejsza kwestia to zaplanowanie całego procesu, który nie jest prosty. Zwracała uwagę, że sukcesja nie powinna zaczynać się od pytania „kto?”. – Najpierw musimy zmapować wartości i cele rodziny, a dopiero potem szukać osoby, która pasuje do tej układanki. Sukcesja to nie gra o sumie zerowej. Każdy członek rodziny powinien znaleźć swoje miejsce. Jest bardzo wiele różnych funkcji, w których członkowie rodziny mogliby siebie odnajdywać, niekoniecznie to musi być CEO. Nie ma nic gorszego aniżeli niekompetentny członek rodziny, który pełni tego rodzaju funkcję tak, jak nie ma nic lepszego niż kompetentny członek rodziny, który zarządza swoją własną firmą – podkreślała.
Wojciech Fedoruk z BNP Paribas zauważył prowokacyjnie, że czasem sukcesja najlepiej się udaje, gdy jest wymuszona. – Kiedy pierwsze pokolenie znika, drugie musi sobie poradzić. Paradoksalnie bywa to skuteczniejsze niż najbardziej szczegółowe plany. Fundacja rodzinna daje narzędzia, ale często jest teatrem jednego aktora, w którym właściciel zachowuje pełnię kontroli – komentował.
Fundacja rodzinna pod lupą
W planowanej sukcesji pomocna może okazać się fundacja rodzinna, do której powołania wystarcza wola fundatora i majątek, który wnosi. Cały proces może odbyć się nawet z pominięciem rodziny. Zdaniem Wojciech Fedoruka fundacja rodzinna, może dawać fałszywe poczucie wsparcia w sukcesji i nie gwarantuje, że się ona w ogóle odbędzie.
- 70% fundacji rodzinnych, które obsługujemy są teatrem jednego aktora, czyli właściciel firmy jest fundatorem i często jedynym beneficjentem lub osobą władną podejmować decyzje i jedynym członkiem zarządu. W takiej sytuacji nie można powiedzieć, że jakakolwiek sukcesja się dokonuje – skwitował Wojciech Fedoruk. – W polskim modelu sukcesji zdecydowanie najwięcej do powiedzenia ma pierwsze pokolenie, pierwszy właściciel biznesu, który stara się zaprojektować proces od A do Z, często z narzuceniem swojego modelu rodzinie. Tutaj fundacja jest takim wehikułem, który daje zdecydowanie więcej możliwości narzucenia tej woli.
Dyskusja wokół fundacji rodzinnej budziła wiele emocji. Krzyżagórska-Żurek nazwała ją z kolei jednym z najlepiej zaprojektowanych rozwiązań legislacyjnych ostatnich dekad, dającym przedsiębiorcom możliwość stworzenia własnej struktury i organów doradczych. Wskazywała przykład holdingu Cofra, właściciela marki C&A, gdzie fundacja zapewnia ciągłość już szóstemu pokoleniu.
Krytycy zwracali uwagę na ryzyko nadużyć podatkowych. – Na całym świecie fundacje, czy w ogóle wehikuły i instytucje, które służą sukcesji, mają wbudowany jakiś komponent optymalizacji podatkowej, ulgi podatkowej. Lichtenstein, Malta, Szkocja, Austria to są wszystko narzędzia i polski ustawodawca je niezwykle umiejętnie odwzorował. I niech on również w polskiej fundacji będzie, bo dzięki temu ci przedsiębiorcy zostaną w kraju i de facto będą realizowali reinwestycje w ramach większej płynności, którą dzięki temu będą mieli – przekonywała prawniczka.
Kończąc debatę, paneliści zgodzili się, że sukcesja to proces bardziej psychologiczny niż formalny. Zenon Ziaja podkreślał, że kluczowe jest budowanie autorytetu nowego pokolenia. – Ten, który przygotowuje, nie może niszczyć autorytetu przygotowywanego. W pewnym momencie sukcesor musi sam stać się guru – mówił. Karina Gronkowska przypominała, że brak planu oznacza chaos i konflikty. Beata Krzyżagórska-Żurek dodawała, że sukcesja to nie tylko kwestia stanowiska prezesa – równie ważne są role właściciela, nadzorcy czy doradcy. – Bycie właścicielem to także zadanie, które wymaga świadomości kompetencji i odpowiedzialności – zaznaczała.
Networking z nagrodami
Po debacie goście Rozmów Biznesu Pomorza mieli okazję podziwiać prace studentów ASP wystawione we wnętrzach Zbrojowni Sztuki i kontynuować gorące kuluarowe rozmowy. Wieczór udowodnił, że biznes i kultura świetnie się uzupełniają – spotkania cyklu to już nie tylko debaty gospodarcze, ale także okazja do obcowania ze sztuką i wyjątkowymi miejscami. Wrześniowa edycja przypomniała, że sukcesja w firmach rodzinnych to nie tylko prawo i podatki, lecz przede wszystkim emocje, wartości i komunikacja.
Punktem kulminacyjnym wieczoru był konkurs wizytówkowy. Wśród nagród znalazły się pozycje wydawnicze od ASP, vouchery na sesje fotograficzne nieruchomości oraz prosecco od Pepper House, zestawy wina z książką od BNP Paribas, a także weekend z samochodem Toyota BZ4x od Toyota Carter. Nie zabrakło również nagród od partnerów – voucherów na usługi kosmetologiczne, medycynę estetyczną i dietetykę od Kliniki Marii Van De Zell oraz podwójnych zaproszeń na koncerty Siesta Festival od „Prestiżu”.