Alicja Jabłonowska

Meteoryt na Młodym Mieście

Karol Kacperski

W ciągu 7 lat swojej działalności 100cznia stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Gdańska. Pierwotnie pomyślana pod kątem rozrywki i koncertów, spędzania wolnego czasu, szybko wzbogaciła się o wydarzenia kulturalne i Layup, czyli sławne miejsce sztuki ulicznej. Od tego roku – dzięki uruchomieniu Grid Arthub – stała się także ważnym miejscem budowania relacji społecznych i innowacyjnych projektów. Co dokładnie stoi za fenomenem 100czni i Gridu? Jak ważna jest gra zespołowa danego środowiska? Czym jest niezależność w zinstytucjonalizowanej rzeczywistości, o ile takowa istnieje? O tym i wielu innych wyzwaniach związanych z budowaniem 100czni, a dzisiaj także Grid Arthub, opowiada ich współzałożycielka Alicja Jabłonowska.

Czy Grid Arthub to nowe serce 100czni?

Chyba można tak powiedzieć. Jest pierwszą całoroczną przestrzenią na takim poziomie. I na pewno jest momentem, do którego chciałam bardzo długo dojść. I doszłam, razem z moim zespołem. Sama jestem ciekawa, gdzie dalej mnie to zaprowadzi.

Pojawił się na mapie kulturalnej Gdańska niczym meteoryt. Nie minął miesiąc, a już jest na ustach wszystkich.

Mam nadzieję, że będę mogła opowiadać o sukcesach za rok lub dwa, ale faktycznie sukcesem jest już to, że ludzie o tym mówią. To oznacza, że to miejsce było środowisku po prostu potrzebne.

To teraz opiszmy Grid Arthub dla tych, którzy go nie znają. To duża, otwarta przestrzeń na piętrze budynku 31B stojącego na terenie kompleksu o nazwie 100cznia. Odbywają się w niej spotkania, dyskusje, warsztaty, społeczne i kulturalne, a nawet działa radio. Tworzy się przestrzeń myśli miastotwórczej. Dobrze to określiłem?

Tak. Z tym, że Grid nie jest odkryciem Ameryki, bo przecież już wcześniej działały w tym miejscu pracownie artystyczne. Swoją pracownię miał tutaj Ryszard Inwazja, jeden z pierwszych artystów ulicznych. Ja też miałam okres w życiu, że tutaj pomieszkiwałam. Działał tutaj Kościół Zielonoświątkowców, był też klub bokserski, w którym notabene ćwiczył nasz obecny prezydent
Karol Nawrocki. Od dawna było to więc miejsce spotkań. Cofając się dalej, do okresu stoczni, tutaj mieściła się stołówka, więc to miejsce od dawna wiązało się z integracją, wymianą, byciem ze sobą. W pewien sposób Grid jest więc kontynuacją tej opowieści, jednak dedykowaną środowisku twórczemu.

Mat. Grid Arthub

 

Rafał Mroziński

Mat. Grid Arthub

Rafał Mroziński

Mat. Grid Arthub

Rafał Mroziński

Jest i drugie koło zamachowe. Wzdłuż dużej, otwartej przestrzeni do spotkań są biura i pracownie. Jaki był klucz doboru najemców?

To była moja wizja. Zależało mi bardzo, żeby były tutaj osoby, czy też firmy, które mają szeroki wachlarz doświadczeń. Jest przykładowo Mariusz Waras, znany na świecie z murali, który ma doświadczenie zarówno na rynku komercyjnym, dzięki współpracy z wielkimi galeriami, ale i też doświadczenie zebrane na ulicy jako artysta streetartowy. Czy też PB Studio, pod którym kryją się architekci, którzy pracują dla znanych deweloperów, ale i też mają doświadczenie budowania domu sąsiedzkiego, który uwzględnia potrzeby społeczności. Jest Filip Kozarski, artysta, ale i architekt, który notabene zaprojektował Grid. Wszytkich nie wymienię, ale to twórcze osoby, które nie są oderwane od realnych potrzeb środowiska i bardzo dobrze je znają. Otwarte na współpracę i dzielenie się wiedzą. Dlatego mamy też pracownie dla tych, którzy nie mają jeszcze takiej bazy, ani wachlarza doświadczeń. Po to właśnie powstała pracownia dla osób studenckich Akademii Sztuk Pięknych, a także pracownia dla gdańskich twórców i twórczyń w ramach Gdańskiego Stypendium Kulturalnego Fundusz Twórczy. Dzięki połączeniu rezydentów i stypendystów powstaje naturalny ferment twórczy.

 

Szukam porównania i przychodzi mi na myśl, że może to rodzaj przestrzeni coworkingowej. W coworkingu też jest wymiana myśli i doświadczeń, ferment twórczy, ale jest też czynnik komercyjny, bo za miejsce trzeba jednak zapłacić.

U nas nie do końca jest komercyjny, bo mamy warunki mocno preferencyjne. Zależało mi by były bezpieczne dla najemców. Tymczasem coworking kojarzy mi się z jakąś tymczasowością, a mi zależy, by osoby, które mają tutaj pracownie miały poczucie bezpieczeństwa, stałości i wpływu na otoczenie. Zamiast wszechobecnego lęku o byt.

"Znajdujemy się na najbardziej politycznym terenie. Nie tylko w Gdańsku, ale nawet w Polsce. Mówię o Młodym Mieście. To splot historii i bieżącej polityki. Dlatego tym bardziej jako 100cznia i Grid staramy się być różnorodni światopoglądowo."

Karol Kacperski

No właśnie, byt i bezpieczeństwo finansowe. To chyba największe wyzwanie dla tego typu przestrzeni twórczych, które powstają oddolnie, z inicjatywy ludzi, a nie instytucji publicznych. A było ich wiele, jak chociażby nieistniejący już Instytut Wyspa, który mieścił się w dzisiejszym budynku Nomusa, czy też Kolonia Artystów, która działała kiedyś na terenie stoczni (obecnie jej spadkobiercą jest Kolonia we Wrzeszczu), czy też przestrzeń WL4, która powstała pierwotnie przy ul. Wiosny Ludów, a dzisiaj działa na terenie Stoczni Cesarskiej. Tworzyli lub dalej tworzą je artyści, czyli osoby niekoniecznie powołane do biznesu, zarządzania i układania relacji międzyludzkich.

Z pewnością te projekty, o których wspominasz, ich historia, doświadczenia, były dla mnie inspiracją. Czy to biznesową, czy też pod kątem relacji ludzkich, które mogą niekorzystnie wpłynąć na ich działanie. Staram się być otwarta, nie jestem uwikłana w personalne wątki. Potrafię oddzielić kwestie prywatne od tego co ważne dla społeczności. To pomaga, bo mam poczucie, że Gdańsk jest podzielony. W takim sensie, że są takie bastiony, które ze sobą nie rozmawiają albo nie współpracują. Myślę, że trzeba mieć dystans do tego, zresztą otwarcie Gridu też nie było takie kolorowe, jeżeli chodzi o odbiór środowiska, właśnie z racji podziałów, skomplikowanych historii, czy też pytań o finansowanie. Nie obrażam się, tylko mam poczucie, że muszę o tym mówić jak najwięcej, a przede wszystkim zapraszać do spotkania.

Mat. Grid Arthub

100CZNIA

Monika Krzemińska

Mat. Grid Arthub

100CZNIA

Monika Krzemińska

Mat. Grid Arthub

100CZNIA

Bartek Ochenduszka

Wcześniej pracowałaś jako psycholożka. To jest klucz do prowadzenia takiego projektu?

Tak, jestem psycholożką i behawiorystką. To jest też ciekawe, bo bardzo dużo kompetencji, których nabyłam z edukacji i pracy zawodowej przekładam na zmianę społeczną, którą wdrażam tutaj. Pracowałam na obszarach zdegradowanych, ale i ze środowiskiem kibicowskim, czy też z kobietami na obszarach wiejskich. Potem, jak już zdobyłam doświadczenie, to pracowałam z kobietami doświadczającymi przemocy, z osobami w kryzysie bezdomności i osobami uzależnionymi. I to była praca, w której system doprowadzał mnie do pewnej frustracji, braku możliwości zmiany i braku sprawczości. Dochodziłam do momentu, że prawie wszystko się udaje, ale wtedy zderzałam się z systemem, który mówił: "Hola, hola! Jednak się nie da, to niemożliwe”.

Może dlatego też świadomie jestem teraz daleko od tego systemu. Potrafię zarządzać, pracować w kryzysie, potrafię rewitalizować, budować społeczność, zauważać jej potrzeby i na nie odpowiadać. Nie jestem więc sama.

Czyli liczy się gra zespołowa?

Tak. Budując coś dla danego środowiska ważne jest, by to robić właśnie z tym środowiskiem. To chyba jest różnica pomiędzy oddolnymi inicjatywami jak nasza, a instytucjonalnymi. Tam zazwyczaj buduje się instytucje, które mają odpowiadać na potrzeby danego środowiska, a my staramy się to robić wspólnie ze środowiskiem. Tak np. powstał Layup, czyli galeria grafiti, którą tworzyli graficiarze.

Karol Kacperski

Co rozumiesz pod pojęciem niezależności?

Na pewno bardziej niezależna byłam wcześniej. Ale im pojawia się większa skala działania tym siłą rzeczy jestem mniej niezależna. No bo jak mogę powiedzieć o niezależności, jeżeli mam 10 - letnią umowę z deweloperem na duże pieniądze i małymi możliwościami wyjścia z projektu. Ale też rozumiem jego stronę, bo dostałam budynek, który od A do Z został dostosowany do tego co sobie wymyśliłam. Więc jestem zależna, ale od tego co wymyślam. Jestem jednak na pewno niezależna od środków publicznych, daje mi to możliwość robienia różnych rzeczy, ryzykowania, eksperymentowania, mogę być spontaniczna i elastyczna. Mam poczucie, że robię to za swoje pieniądze, a nie za środki publiczne do których zresztą mam szacunek. Płacę wysokie podatki i zależy mi na tym, żeby te środki były dobrze zarządzane. Bardzo rzadko po nie sięgam, a jak już, to wtedy mam poczucie, że powinny partycypować w jakimś konkretnym wątku. Takim był chociażby Layup, przestrzeń na 100czni w której działała galeria grafiti. By ją uruchomić zdecydowaliśmy się wziąć grant od miasta, który pokrył niewielki procent kosztów. Stale szukam rozwiązań, by sfinansować swoje wizje, ale jednocześnie być jak najbardziej niezależną. To nieustanne balansowanie.

 

W Gridzie pojawiły się teraz podmioty samorządowe, jeden jest najemcą, inne biorą udział w waszych społecznych projektach. I super. Nie wpłynie to na niezależność myśli?

W naszym przypadku wystąpiła raczej odwrotność potrzeb. Jak wpływać na rozwój turystyki w tak strategicznym dla miasta i rozwijającym się miejscu jakim jest Młode Miasto? Najlepiej tutaj być. Dlatego Gdańska Organizacja Turystyczna swoją siedzibę umieściła w naszym budynku. Nie z powodu moich intencji finansowych, by pozyskać dobrego najemcę, ale dlatego, że właśnie tutaj dzieją się teraz takie rzeczy, które oni muszą obserwować. Dla mnie ten kontekst intencji i wpływu nabiera jakiejś mocy sprawczej. Tak samo z Invest Gda. Jeżeli miasto Gdańsk alarmuje, że na terenach postoczniowych jest najmniejszy dostęp do zieleni w całym mieście, no to ja od razu reaguję, że musimy coś zrobić. I otwieramy Hubę, czyli ogród i kompostownię. Tym samym Invest Gda, czy też Energę, które wspierają Hubę, zapraszam do konkretnego problemu społecznego, a nie do mojego biznesu. Tak więc mówiąc o odwrotności potrzeb, to wydaje mi się, że to miasto potrzebuje takich inicjatyw, a nie odwrotnie.

Karol Kacperski

Wspomniałem o niezależności, bo cała historia 100czni jest z nią związana. Skupisko różnych środowisk, oddolnej kultury i sztuki, jaką chociażby jest graffiti.

To na pewno daje mi siłę. Patrząc z boku to myślę, że znajdujemy się na najbardziej politycznym terenie. Nie tylko w Gdańsku, ale nawet w Polsce. Mówię o Młodym Mieście. To splot historii i bieżacej polityki. Dlatego tym bardziej jako 100cznia i Grid staramy się być różnorodni światopoglądowo. Dajemy przestrzeń różnym inicjatywom i środowiskom. Przed wyborami robiliśmy dzień profrekwencyjny, zachęcający do udziału w wyborach parlamentarnych, co roku kończy się u nas Marsz Równości. To jeden z moich ulubionych dni, a w tym roku tak się złożyło, że obok trwał metalowy festiwal Mystic. I pewnym momencie te dwa światy – uczestników Marszu Równości i fanów metalu, bawiły się u nas razem. Ale też mam poczucie dumy, że tworzymy miejsce, w którym wiele środowisk czuje się dobrze, nawet kiedy różnią się poglądami, mam nadzieję, że 100cznia zawsze będzie takim miejscem.

No to teraz cofnijmy się do początków 100czni, czyli terenów, na którym jest m.in. Grid. W ciągu 8 lat działalności stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnym miejsc Trójmiasta. Jak na to wpadłaś? Przechodziłaś tutaj pewnego dnia i pomyślałaś: „o fajne miejsce, może je wynajmę?”

Mniej więcej tak było (śmiech). Widzieliśmy, że działka stoi pusta. Zadzwoniłam do właściciela terenu, odebrała pani Ola, sekretarka, która jest przecudowna. I mówi: „prezes ma teraz drzemkę. Oddzwonię do was”. No i umówiliśmy się na spotkanie. Ich biuro mieściło się wtedy w budynku Dyrekcji Stoczni Cesarskiej. Jak tam weszłam to jakbym przeniosła się w czasie. Jakiś magnetofon, kasety, leżanka. No i prezes, czyli pan Andrzej, który też nam bardzo pomógł. I mówimy, że mamy pomysł na to miejsce, a oni mówią – to róbcie. Tylko warunek - umowa będzie na rok z miesięcznym okresem wypowiedzenia. Bo wtedy, czyli w 2017 roku plan był taki, że za rok na terenach postoczniowych ruszy budowa, co jak wiemy finalnie się nie wydarzyło. Pan Andrzej mówił mi póżniej, że wzięli nas za takich hippisow, że coś tam sobie chcą na chwilę zrobić. Ale potem sprawa zaczęła robić się poważna, bo jak wiemy Młode Miasto zostało zablokowane przez konserwatora zabytków z nadania rządu PiS i plany budowy stanęły. Mieliśmy więc dwie kadencje parlamentarne, by pokazać, że jednak nie jesteśmy hippisami.

 Mat. Grid Arthub

GALERIA LAYUP

Bartek Ochenduszka

Czyli można uznać, że to dzięki… rządom PiS-u mieliśmy i dalej mamy w Gdańsku 100cznię?

Przewrotnie można tak powiedzieć (śmiech). To jest opowieść o tym, że jeżeli się zatrzymuje inwestycje na wysokim poziomie deweloperów, to w naturalny sposób w takim ekosystemie daje się głos innym. Śmiesznie to brzmi, że dzięki PiS mieliśmy 100cznię. Najpierw postawiliśmy kontenery, bary, pojawiła się muzyka. Potem pojawiła się kolejna przestrzeń ze sceną, tuż przy pracujących żurawiach. No i Layup, z galerią graffiti, następnie Inside, a w tym roku Arthub Grid w budynku 31 b. Od tego roku mamy też boisko, skatepark i Hubę, czyli miejsce zajmujące się bioróżnorodnością w mieście, to takie domknięcie cyklu 100czni.

 

Czym właściwie jest Huba. Ogrodem, kompostownią?

100cznia jest miejscem do relaksu, odpoczynku, ale jest też miejscem konsumpcyjnym, mamy gastronomię. W związku z tym ludzie wytwarzają odpady. Organiczne odpady mają trafiać do Huby, która będzie je kompostować, hodować żywność, a nawet grzyby, które docelowo będą zasilać restauracjię Dust, działającą na parterze Budynku 31 b. Huba to przede wszystkim przestrzeń edukacyjna, mówiąca o tym jak ważna jest przyroda w mieście.

 

Czy tam powstaje żywność, którą potem możemy zjeść?

Jeszcze nie, ale docelowo tak właśnie ma być. Co więcej wszystkie przetworzone materiały, na przykład grzybnia z fungarium, świetnie nadają się do tworzenia akustycznych paneli i innych podobnych rozwiązań. Tak więc Huba to społeczny ogród, kompostowania, miejsce edukacji i eksperymentów.

 

A co dalej z tą pierwotną funkcją 100czni, czyli rozrywkową. To ona daje wam przychody, dzięki którym realizujecie potem projekty społeczne.

Będzie działać, bo dzięki tej rozrywce możemy realizować cele społeczne i dawać ludziom dostęp do kultury.  Jak widzę, że bilety na Openera można kupić na raty, bo są tak drogie i ludzi nie stać na jednorazowy zakup, to mam dużą rozkminę w ogóle na temat dostępności ludzi do kultury, posłuchania koncertu, zainspirowania się czymś. Wydaje mi się, że mamy tego kryzys, wszystko jest zbiletowane, a ludzie są w coraz trudniejszej sytuacji ekonomicznej. My zarabiamy właśnie na tej funkcji rozrywkowej i dzięki niej też mogliśmy wpompować pieniądze w koncerty. To stałe balansowanie.

"Pracowałam na obszarach zdegradowanych, ale i ze środowiskiem kibicowskim, czy też z kobietami na obszarach wiejskich. Potem, jak już zdobyłam doświadczenie, to pracowałam z kobietami doświadczającymi przemocy, z osobami w kryzysie bezdomności i osobami uzależnionymi. I to była praca, w której system doprowadzał mnie do pewnej frustracji, braku możliwości zmiany i braku sprawczości."

Karol Kacperski

A co dalej z Layupem, gdzie do tego roku mieściła się sztuka grafiti?

Ten budynek nazywamy „katedrą”, bo jest tak wyjątkowy. Ta hala się rozpada, rozchodzą się fundamenty stąd konieczność remontu. Rozmawiamy z właścicielem, by po remoncie zostać operatorem całego budynku. Dodam, że Layup zajmował tylko jego część.

 

Zdradzisz Waszą wizję?

Jest jeszcze za wcześnie. Mamy wizję, ale przecież ona może ulec zmianie, bo wszystko związane jest z pieniędzmi. Koszt remontu i potem utrzymania budynku jest wysoki stąd wszystko jeszcze przed nami.

 

Czujesz, że już namieszałaś na mapie kulturalnej Gdańska? Nie tylko ze 100cznią, ale teraz Gridem. Nawet inauguracja Gdańskiej Rady Kultury odbyła się właśnie w Gridzie.

Jestem ostrożna w mówieniu o tym, jakie miejsce zajmuje Grid, bo jest za wcześnie. Mam w sobie pokorę, dużo od siebie wymagam i czekam, co się dalej wydarzy. Jestem też otwarta na współpracę i partnerskie relacje z publicznymi instytucjami kultury. To na pewno.

 

I tak na koniec. Wspomniałaś o Karolu Nawrockim. Ale to było też miejsce Lecha Wałęsy. Dzisiaj reprezentują różne światy, dwa obozy, ale jednak łączy ich to miejsce. Skoro politycy są coraz bardziej wobec siebie wrodzy, to może Grid ich połączy. Może to okazja do nietypowego spotkania?

Uuu. To byłoby na pewno mocne. Przyznam, że nie myślałam o tym, ale wszystko jest możliwe.