Sezon grzybowy w tym roku rozpoczął się zdecydowanie szybciej. Lasy są pełne grzybów i smakoszy w pozycji kucającej. Nie chodzi o załatwianie jednej z potrzeb fizjologicznych, a odpowiedną pozycję z oparciem o koszyk i trzymaniem nożyka w dłoni. Deszcz tego lata padał wtedy, kiedy miało świecić słonce, więc wszystko co najlepsze z lasu pojawiło się z dużym wyprzedzeniem.
Polska to kraj, który nie zdobywa złota w piłce nożnej, ale za to jest niekwestionowanym mistrzem świata w zbieraniu grzybów. My nie robimy tego dla przyjemności, lecz traktujemy jak sport narodowy, który mamy w genach. Wystarczą pierwsze informacje, czy telefon od znajomego, że są prawdziwki i nagle całe rodziny znikają w gąszczu drzew, a parking przy lesie wygląda jak przy dużym centrum handlowym w grudniu. Nie mamy nawet porządnych granic w tej dyscyplinie, to jest sport, w którym konkurenci chodzą po tym samym lesie i patrzą na siebie spode łba, jakby właśnie zobaczyli rywala w finale Ligi Mistrzów.
Zastanawia mnie jak kiedyś wyglądała nauka o przydatności do spożycia tych wszystkich grzybów. Nie było atlasów, aplikacji, internetowych poradników. Był tylko dziadek, który pokazywał na coś w trawie i mówił, że to dobre. Jeżeli po kolacji rodzina wciąż istniała w komplecie, to była klarowna informacja, że zebrane grzyby były jadalne. Jeśli ktoś odpadł z gry na degustatora smaków z runa leśnego, to prosta selekcja naturalna. Dzięki temu dziś wiemy, że muchomor czerwony nie jest najlepszy do rozkoszy kulinarnych. Są grzyby, które nie nadają się do kuchni, raczej do podróży mentalnych. W Ameryce Południowej czy w Meksyku używa się ich w rytuałach. W Polsce takie rytuały wyglądają zwykle inaczej, ktoś spróbował dla zabawy, a potem biegał boso po lesie, próbując pogłaskać dzika, czyli odlot w świat mchu i paproci.
Na szczęście mamy pełno smakowitych grzybów. Ja oczywiście mam swoje ulubione, nie wszystkie z naszych lasów, ale kuchnia bez ich smaku i tekstury jest strasznie uboga.
Jest taki król lasu, borowik szlachetny vel prawdziwek, który podnosi rangę każdego dania, a suszony potrafi zrobić z wigilijnej zupy prawdziwe arcydzieło. Wśród grzybiarzy to trofeum, którym można się chwalić tygodniami. Ja uwielbiam nawet w postaci carpaccio z dobrą oliwą, ziołami i solą. Rozkochany jestem w shiitake, to totalny odpał - taki azjatycki czarodziej umami. Pachnie lasem po deszczu, smakuje jak połączenie orzechów z dymem i robi z rosołu coś, co mógłby podać mnich w świątyni zen. Z czasów dzieciństwa i odkrywania natury lasu pamiętam wroniaki, ogólnie znane jako lejkowiec dęty czy czarna trąbka śmierci. Brzmi groźnie, ale to grzyb o smaku tak finezyjnym, że Francuzi traktują go jak kulinarne złoto. Suszony pachnie jak mieszanka trufli i suszonych moreli. Inny grzyb to Matsutake, japoński Rolls-Royce wśród grzybów. Aromat sosny, żywicy i przypraw korzennych. Kosztuje tyle, że można by za to kupić używane auto, ale Japończycy twierdzą, że jest wart każdej złotówki, warto chociaż raz spróbować. Jest też złote dziecko polskich lasów, czyli kurka lub jak kto woli - pieprznik jadalny. Lekko pieprzna, jędrna, cudowna w jajecznicy lub duszona z koprem i śmietanką.
Grzybiarze mają swoje sekrety. Ulubione miejscówki są strzeżone lepiej niż hasło do konta bankowego. Te rozmowy o lokalizacjach, gdzie były zebrane te grzyby zawsze kończą się stwierdzeniem, że: „tam, w lesie”. A gdy zapytacie o dokładną lokalizację, to usłyszycie opowieść o tym, że trzeba pójść w prawo, potem w lewo przy sośnie, skręcić przy brzozie i wejść w mchy, czyż to nie jest proste?
Jedno jest pewne, w tym roku pogoda naprawdę dała czadu, wilgoć, słońce i ciepłe noce sprawiły, że w lasach mamy grzybowy raj. Borowiki wyskakują jak z procy, kurki są w ilościach hurtowych, a podgrzybki można zbierać praktycznie w biegu. Grzyby uczą nas cierpliwości i trzymania języka za zębami, jeśli znamy dobre miejsce. Ja swoją przygodę ze zbieraniem zakończyłem kilka lat temu, byłem jedyny w grupie, którego komary tak wielbiły, że każdy element ciała, który nie był schowany pod ciuchami stał się polem radości dla tych wkurzających stworzeń. Dlatego odpuszczam i pozostawiam radość innym, potem proszę o odsprzedanie koszyka tych darów z lasu. Nie odpuszczajcie sezonu, nie zmieniajcie się w starego grzyba i smakujcie na całego, tylko z rozsądkiem i wielką uwagą. Jedno jest pewne, wszystkie grzyby są jadalne, niektóre tylko raz…