Wielu z nas spędziło tegoroczne wakacje w hotelach. I jak Wam się spało, moi drodzy? Ja zazwyczaj tyle odpocząłem, co zmęczyłem się pobytem. Dynamika mojego „all inclusive musi się zwrócić” w połączeniu z milczącymi, ciężko pracującymi zastępami ludzi w uniformach to zestaw trudny do pogodzenia. Pięknie oddaje to ironiczny i błyskotliwy serial Biały Lotos. To tylko tydzień, ale za to jaki! Wątki romansów przeplatają się tam z kryminałem oraz niezwykłymi postaciami, by finalnie spotkać się w szaleńczym punkcie kulminacyjnym.

W swojej historii zawodowej stworzyłem wiele wnętrz hoteli – od pierwszego w Polsce Radissona Red aż po pięciogwiazdkowego Hiltona. I powiem Wam jedno: każdy z nich ma swoje tajemnice i mroczne strony. Od obrazów wartych miliony, przez gości wyrywających telewizory, aż po roboty, które stopniowo zastępują ludzi.

Hotel to mikroświat, w którym my próbujemy zapomnieć o rzeczywistości, podczas gdy inni pamiętają o niej aż za dobrze. Przypomina mi to masaż w winie, który podarowałem żonie z okazji urodzin. Gdy masażysta witał ją w gabinecie, mówił: „Miła Pani, oto Château Lagrange…”. Ale gdy wyszedł – nie wiedząc, że stoję obok jako jej mąż – rzucił w stronę recepcji: „To teraz muszę myć to pieprzone wińsko”. Jakie to prawdziwe, niewystudiowane, bez zadęcia. Za taką szczerość z chęcią bym dopłacił. Wyobraźcie sobie, że pani sprzątająca, wchodząc do pokoju, mówi do nas: „Znów musiałeś zrobić taki syf na podłodze w łazience?”.

Osobnym światem są Hotele Gołębiewski. To przepych, który kilkadziesiąt lat temu uderzył w nasze polskie kompleksy i aspiracje silniej niż dzisiejszy Dubaj. Choć estetyka jest podobna. Filip Springer swego czasu pięknie to opisał. Z perspektywy architektury wnętrz te hotele są jak blackout na końcu imprezy. Dalej nie ma już nic. No, może poza Pobierowem – ale tam jeszcze się zobaczy, bo choć architekt ten sam, to sam szef nie doczekał finału budowy.

Jedne hotele są nadmorskimi oazami spokoju, inne – jazgotliwymi świątyniami dla złośliwych dzieciaków i ich rodziców, a jeszcze inne – kameralnymi butikami dla zamożnych singli. Niezależnie od tego, jaki jest koncept, warto, by był dopracowany. Jak z muzyką – gdy jest słaba, z każdą kolejną piosenką będzie tylko gorzej. A nic tak nie irytuje, jak zapłacić duże pieniądze za coś, co od początku było jedynie pomysłem, który nie sprawdził się w realizacji.