Jakie regiony są dziś najbardziej pożądane, jeśli chodzi o vintage
whisky?
TW: Przede wszystkim dymne
whisky z wyspiarskich regionów Szkocji lub ikoniczne destylarnie ze Speyside. Ostatnie lata
przyniosły również ogromny wzrost zainteresowania whisky z USA czy Japonii, co spowodowało
astronomiczny wzrost cen.
ACh: Do gry wchodzą nowe,
egzotyczne destylarnie, które w krótkim czasie zdobyły status prawdziwych perełek jak Kavalan
z Tajwanu, z limitowanymi edycjami Solist, Sullivans Cove z Australii czy Amrut z Indii. Przyszłość
rynku będzie należeć do odkrywców, którzy odważą się wyjść poza klasyczne destylarnie.
Jakie było najbardziej niezwykłe doświadczenie związane z degustacją whisky?
TW: Degustacja whisky prosto z beczki w magazynie, w którym
leżakuje od lat, czy też kieliszek whisky nad rzeką Spey w gronie przyjaciół. Wyjątkowy sentyment
wzbudza we mnie także whisky z zamkniętych destylarni, bądź tych butelkowanych wiele lat temu.
Historyczna whisky jest jak kapsuła czasu, sentymentalna podróż, a z każdym wypitym kieliszkiem czy
otwartą butelką na świecie pozostaje jej mniej.
ACh: Dla
mnie to Bushmills Blackbush – czyli whisky typu blend, w nominalnym wieku 8YO, na Giant’s Causeway
na północnym wybrzeżu Irlandii. To był jeden z powodów wyboru tej ścieżki zawodowej. Bushmills to
najstarsza licencjonowana destylarnia na świecie, choć Szkoci mogą mieć swoje zdanie.
Macie
swoje ulubione roczniki lub takie, do których wracacie z sentymentem?
TW:
W świecie whisky poszczególne destylarnie mają swoje wybitne roczniki, jak wino. I tak 1968
w przypadku wielu destylarni dał whisky o wybitnej jakości. Nawet torfowe legendy z dymnej wyspy
Islay, w tym roczniku wybuchają aromatami owoców tropikalnych. Wyjątkowe są również roczniki whisky
destylowane zaraz po II Wojnie Światowej. Ze względu na ograniczoną dostępność węgla do suszenia
słodu jęczmiennego wykorzystywano torf, przez co nawet marki słynące z delikatnych aromatów w tych
rocznikach potrafią zaskoczyć delikatną nutą dymu.
Ach:
Większość największych marek może się bez chwili zawahania pochwalić swoimi, najlepszymi rocznikami,
bądź unikatowym momentem procesu, który zmienił „bieg historii”. W mojej ocenie to lata 60-70 są
właśnie tym czasem, który możemy nazwać Złota Erą Destylacji. Ja cieszę się, kiedy tylko mam
możliwość doświadczyć czegoś, co ma więcej lat niż ja.
Czy whisky
kolekcjonerska powinna być tylko do podziwiania?
TW:
Wiele lat temu miałem przyjemność uczestniczyć w degustacji prowadzonej przez eksperta starzonych
trunków - Serge’a Valentine’a, który wraz ze swoim przyjacielem otworzył butelki pochodzące z dwóch
destylarni, by porównać whisky z różnych dekad. Takie butelki mogły zostać sprzedane na aukcji za
bardzo solidną kwotę. Jednak dla obu panów ważniejsza była ich wspólna degustacja z miłośnika whisky
z całego świata. Whisky tworzona jest do tego, to jej najważniejsza funkcja!
ACh:
Bardzo lubię słowo celebracja, to właśnie ono powinno wskazywać nam kierunek. Taki zasłużony prezent
dla nas samych, chwila przyjemności. Rada, którą usłyszałem na początku swojej drogi: jeśli jest
tylko możliwość, kupuj dwie butelki - jedną do położenia na półce, drugą do tego aby ją bez wyrzutów
sumienia otworzyć i spróbować. Zdarza się, że producenci dołączają do specjalnych edycji,
miniaturową buteleczkę, którą trzeba opróżnić.
Jak kształtuje się
przyszłość rynku luksusowej whisky?
TW:
Żyjemy prawdopodobnie w najlepszych czasach, jeżeli chodzi o dostępność oraz jakość powszechnie
spotykanych whisky. Ekskluzywnością nadal będzie degustacja whisky leżakujących w beczkach przez
dekady. Procesu starzenia nie da się przyspieszyć i to on dalej będzie jednym z głównych
determinantów unikalności i wartości whisky. Podobnie z zamkniętymi destylarniami – whisky z ich
alembików, już nieprodukowana, z upływem czasu stanie się cenniejsza.
ACh:
Luksusowa whisky wchodzi w fazę, którą można porównać do świata sztuki – dostępność
jest pozorna, a prawdziwa ekskluzywność staje się jeszcze bardziej hermetyczna. Do 2034 roku wartość
rynku luksusowej whisky przekroczy 23 mld USD, ale kluczowy wzrost będzie napędzany głównie
segmentem ultrapremium. Tych zasobów nie da się powielić – każda otwarta butelka zmniejsza ilość
dostępnego produktu na świecie, co będzie systematycznie windować ceny i wartość kolekcjonerską.
Czy inwestowanie w whisky to obecnie dobry sposób na lokowanie kapitału?
TW: Tak, zwłaszcza gdy połączymy pasję i uwielbienie do
konkretnej marki/destylarni z budowaniem portfela inwestycyjnego. Jestem zwolennikiem
długoterminowego inwestowania i budowania kolekcji, której jakość zapewni stabilne wzrosty
w perspektywie wielu lat od zakupu.
ACh: Whisky to
jedna z niewielu inwestycji, które mogą jednocześnie dawać zysk i emocje. Dobrze dobrana kolekcja
jest jak prywatne muzeum – jej wartość rośnie, ale przede wszystkim daje właścicielowi dostęp do
kawałka historii i luksusu, którego nie da się odtworzyć. Trzeba tylko odróżniać chwilowy hype od
ponadczasowej jakości i… zabezpieczać inwestycje, bo niejedna „domówka” położyła kres dobrze
budowanej kolekcji.