Luksus w każdej kropli

Świat vintage whisky

Niektórzy kolekcjonują dzieła sztuki, inni zabytkowe samochody. Coraz więcej osób wybiera jednak coś bardziej zmysłowego – whisky vintage, która łączy w sobie pasję, inwestycję i historię. To nie tylko trunek, ale kapsuła czasu zamknięta w szkle, pełna emocji, aromatów i opowieści z przeszłości. O tym, dlaczego dziś butelka z lat 60. może mieć wartość większą niż złoto i jak kształtuje się rynek luksusowej whisky, rozmawiamy z ekspertami – Tomaszem Włodarczykiem, Prestige Portfolio Development Managerem i Adrianem Chwałą, Senior Prestige Brands Ambassadorem Domu Whisky

Co tak naprawdę definiuje whisky jako „vintage”?

TW: Whisky „vintage” to trunek wydestylowany w konkretnym roku. Na jej etykiecie znajdziemy często również wiek whisky (tj. czas leżakowania w beczce) lub dokładną datę butelkowania. Coraz częściej określenie to stosowane jest również do edycji butelkowanych wiele lat, a nawet dekad, temu.

ACh: Vintage to kapsuła czasu - trunek, który niesie ze sobą klimat epoki, w której powstawał, jej techniki produkcji, kulturę, nawet muzykę, która wtedy grała w szkockich pubach. To spotkanie z historią ukrytą w kieliszku.

Jakie są obecnie najważniejsze trendy na rynku vintage whisky?

TW: Przez ostatnie kilka lat widoczny był ogromny wzrost zainteresowania zarówno kolekcjonerskimi wydaniami whisky, jak i edycjami vintage. Polski rynek zasadniczo nie różnił się od globalnego i każdy ciekawszy wypust, znikał z półek sklepowych w mgnieniu oka, nieraz trafiając od razu na aukcję. Na szczęście obserwujemy teraz stabilizację i powrót do uważniejszych zakupów, których determinantem ponownie stają się: renoma destylarni, wyjątkowość rocznika lub wiek trunku, jakość beczek przeznaczonych do maturacji oraz ogólna estyma konkretnego wydania.

ACh: Rynek vintage whisky wszedł w nową erę – globalnie i w Polsce. Dziś nie chodzi już o szybkie zakupy czy spekulacje aukcyjne. Kolekcjonerzy i koneserzy poszukują historii, charakteru beczki, a nawet podpisu mistrza destylacji. To powrót do fundamentów – jakości, niepowtarzalności roczników i emocji związanych z obcowaniem z czymś unikalnym. Widzę też wzrost zainteresowania edycjami, które łączą tradycję z nowoczesnym rzemiosłem – whisky, które nie tylko pięknie się starzeją, ale też opowiadają historię destylarni na nowo.

Czy polski konsument dojrzewa do whisky z wyższej półki?

TW: Polacy bardzo szybko nadrobili zaległości względem zachodnich konsumentów. Kupujemy whisky bardziej świadomie, rozróżniając typy trunków oraz regiony produkcji. Szybko zrozumieliśmy, że stosunkowo mała dopłata do butelki gwarantuje ogromny skok jakościowy. Przyczyniły się do tego na pewno podróże, internet, a przede wszystkim festiwale whisky, podczas których można spotkać osoby pracujące przy produkcji whisky i wysłuchać ich anegdot.

ACh: Polacy dziś nie tylko kupują whisky – oni chcą ją rozumieć. Widzimy to na degustacjach i masterclassach: ludzie pytają o terroir, profil beczki, o to, jak przez dekady zmienia się destylat. To już nie jest pogoń za modą, ale świadoma podróż w głąb świata whisky. Zgadzam się, że największym katalizatorem są festiwale – to tam rodzi się prawdziwa pasja i rośnie kultura picia whisky premium.

Jak wygląda proces selekcji takich butelek do oferty Domu Whisky?

TW: Oprócz wspomnianych wcześniej cech determinujących unikalność wydania, trzeba również ocenić autentyczność konkretnej butelki. Kluczowe jest źródło pochodzenia, sposób przechowywania whisky oraz stan zachowania. Niestety podróbki nie są rzadkością, szczególnie w przypadku poszukiwanych dzisiaj wydań sprzed kilkudziesięciu lat.

ACh: Proces selekcji to praca detektywa i kustosza jednocześnie. Autentyczność to podstawa – weryfikujemy źródła, sposób przechowywania itp., ale najważniejsze jest to, żeby butelka miała duszę – opowiadała historię, którą warto zachować i pokazać naszym klientom.

Jakie regiony są dziś najbardziej pożądane, jeśli chodzi o vintage whisky?

TW: Przede wszystkim dymne whisky z wyspiarskich regionów Szkocji lub ikoniczne destylarnie ze Speyside. Ostatnie lata przyniosły również ogromny wzrost zainteresowania whisky z USA czy Japonii, co spowodowało astronomiczny wzrost cen.

ACh: Do gry wchodzą nowe, egzotyczne destylarnie, które w krótkim czasie zdobyły status prawdziwych perełek jak Kavalan z Tajwanu, z limitowanymi edycjami Solist, Sullivans Cove z Australii czy Amrut z Indii. Przyszłość rynku będzie należeć do odkrywców, którzy odważą się wyjść poza klasyczne destylarnie.

Jakie było najbardziej niezwykłe doświadczenie związane z degustacją whisky?

TW: Degustacja whisky prosto z beczki w magazynie, w którym leżakuje od lat, czy też kieliszek whisky nad rzeką Spey w gronie przyjaciół. Wyjątkowy sentyment wzbudza we mnie także whisky z zamkniętych destylarni, bądź tych butelkowanych wiele lat temu. Historyczna whisky jest jak kapsuła czasu, sentymentalna podróż, a z każdym wypitym kieliszkiem czy otwartą butelką na świecie pozostaje jej mniej.

ACh: Dla mnie to Bushmills Blackbush – czyli whisky typu blend, w nominalnym wieku 8YO, na Giant’s Causeway na północnym wybrzeżu Irlandii. To był jeden z powodów wyboru tej ścieżki zawodowej. Bushmills to najstarsza licencjonowana destylarnia na świecie, choć Szkoci mogą mieć swoje zdanie.

Macie swoje ulubione roczniki lub takie, do których wracacie z sentymentem?

TW: W świecie whisky poszczególne destylarnie mają swoje wybitne roczniki, jak wino. I tak 1968 w przypadku wielu destylarni dał whisky o wybitnej jakości. Nawet torfowe legendy z dymnej wyspy Islay, w tym roczniku wybuchają aromatami owoców tropikalnych. Wyjątkowe są również roczniki whisky destylowane zaraz po II Wojnie Światowej. Ze względu na ograniczoną dostępność węgla do suszenia słodu jęczmiennego wykorzystywano torf, przez co nawet marki słynące z delikatnych aromatów w tych rocznikach potrafią zaskoczyć delikatną nutą dymu.

Ach: Większość największych marek może się bez chwili zawahania pochwalić swoimi, najlepszymi rocznikami, bądź unikatowym momentem procesu, który zmienił „bieg historii”. W mojej ocenie to lata 60-70 są właśnie tym czasem, który możemy nazwać Złota Erą Destylacji. Ja cieszę się, kiedy tylko mam możliwość doświadczyć czegoś, co ma więcej lat niż ja.

Czy whisky kolekcjonerska powinna być tylko do podziwiania?

TW: Wiele lat temu miałem przyjemność uczestniczyć w degustacji prowadzonej przez eksperta starzonych trunków - Serge’a Valentine’a, który wraz ze swoim przyjacielem otworzył butelki pochodzące z dwóch destylarni, by porównać whisky z różnych dekad. Takie butelki mogły zostać sprzedane na aukcji za bardzo solidną kwotę. Jednak dla obu panów ważniejsza była ich wspólna degustacja z miłośnika whisky z całego świata. Whisky tworzona jest do tego, to jej najważniejsza funkcja!

ACh: Bardzo lubię słowo celebracja, to właśnie ono powinno wskazywać nam kierunek. Taki zasłużony prezent dla nas samych, chwila przyjemności. Rada, którą usłyszałem na początku swojej drogi: jeśli jest tylko możliwość, kupuj dwie butelki - jedną do położenia na półce, drugą do tego aby ją bez wyrzutów sumienia otworzyć i spróbować. Zdarza się, że producenci dołączają do specjalnych edycji, miniaturową buteleczkę, którą trzeba opróżnić.

Jak kształtuje się przyszłość rynku luksusowej whisky?

TW: Żyjemy prawdopodobnie w najlepszych czasach, jeżeli chodzi o dostępność oraz jakość powszechnie spotykanych whisky. Ekskluzywnością nadal będzie degustacja whisky leżakujących w beczkach przez dekady. Procesu starzenia nie da się przyspieszyć i to on dalej będzie jednym z głównych determinantów unikalności i wartości whisky. Podobnie z zamkniętymi destylarniami – whisky z ich alembików, już nieprodukowana, z upływem czasu stanie się cenniejsza.

ACh: Luksusowa whisky wchodzi w fazę, którą można porównać do świata sztuki – dostępność jest pozorna, a prawdziwa ekskluzywność staje się jeszcze bardziej hermetyczna. Do 2034 roku wartość rynku luksusowej whisky przekroczy 23 mld USD, ale kluczowy wzrost będzie napędzany głównie segmentem ultrapremium. Tych zasobów nie da się powielić – każda otwarta butelka zmniejsza ilość dostępnego produktu na świecie, co będzie systematycznie windować ceny i wartość kolekcjonerską.

Czy inwestowanie w whisky to obecnie dobry sposób na lokowanie kapitału?

TW: Tak, zwłaszcza gdy połączymy pasję i uwielbienie do konkretnej marki/destylarni z budowaniem portfela inwestycyjnego. Jestem zwolennikiem długoterminowego inwestowania i budowania kolekcji, której jakość zapewni stabilne wzrosty w perspektywie wielu lat od zakupu.

ACh: Whisky to jedna z niewielu inwestycji, które mogą jednocześnie dawać zysk i emocje. Dobrze dobrana kolekcja jest jak prywatne muzeum – jej wartość rośnie, ale przede wszystkim daje właścicielowi dostęp do kawałka historii i luksusu, którego nie da się odtworzyć. Trzeba tylko odróżniać chwilowy hype od ponadczasowej jakości i… zabezpieczać inwestycje, bo niejedna „domówka” położyła kres dobrze budowanej kolekcji.