Biżuteria Wiktorii Tao nie błyszczy dla samego efektu – opowiada historię o podróżach, o spotkaniu rzymskiego rzemiosła z londyńską szkołą mody i o potrzebie ubrania emocji w metal i kamień. Jej pierścionki i kolczyki wyglądają, jakby dopiero co wyszły z fal albo spadły z górskiego urwiska, a jednak bezbłędnie odnajdują się w wielkomiejskiej szafie.

Modowa biografia Wiktorii Tao zaczęła się od cienkiej kreski – studiów z Fashion Illustration w London College of Fashion. Tam nauczyła się kompozycji, skrótu i świadomego operowania kolorem, lecz szybko odkryła, że kilkadziesiąt warstw w Photoshopie nie zastąpi zapachu żywego materiału. Przełom przyszedł podczas warsztatów z rzeźbienia w wosku jubilerskim: nagle te same emocje, które wcześniej mieściły się na kartce A4, mogły przybrać formę przestrzenną. Decyzja zapadła błyskawicznie – Wiktoria przeniosła się do Rzymu i w Accademia delle Arti Orofe przepracowała setki godzin przy piecu do wosku traconego, ucząc się, jak pokazać charakter ręki w strukturze srebra.

Dziś każdy projekt zaczyna się od szkicu, ale już po chwili trafia pod mały skalpel. Zamiast gładkich CAD-owskich siatek pojawiają się nierówności, zadrapania, zagłębienia – świadome ślady dłoni. Kiedy woskowa rzeźba trafia do ludwisarni i zamienia się w srebro próby 925, zachowuje wszystkie nieregularności. W efekcie gotowy pierścionek przypomina fragment rafy wypolerowanej przez morską sól, a kolczyk – rozbitą kroplę żywicy.

Srebro jako płótno, kamień jako farba

Projektantka traktuje metal jak tło dla barwy, bo wierzy, że to kolor budzi emocje szybciej niż blask. W jej pracowni dominują niebieskie i białe topazy, prehnity, ametysty, granaty, kwarce różowe i dymne – kamienie, które nigdy nie są „niewidzialnym” akcentem, lecz głosem prowadzącym całą kompozycję. Często łączy szlif fasetowany z kaboszonowym, aby promienie światła nie tylko tańczyły po powierzchni, lecz także zaglądały w głąb minerału. Tak powstaje pierścionek między innymi Iceberg: niebieski topaz zatopiony w srebrnej bryle przypominającej kry lodowe, tyle że o temperaturze południowego sierpnia.

Choć kolor jest motorem, forma ma pierwszeństwo. Wiktoria rzeźbi asymetryczne płaszczyzny, ostro ścięte krawędzie i głębokie zagłębienia, w których cienie zmiękczają połysk srebra. Ta „organiczna geometria” sprawia, że nawet duży kamień nie wygląda jak korona rodem z pałacu, tylko jak kamyk wypolerowany falami. Biżuteria staje się rzeźbą użytkową – noszoną codziennie, bez lęku o zarysowania, które zresztą projektantka nazywa „patyną życia”.

Organiczna forma w miejskiej garderobie

To rękodzieło celowo odbiega od lśniącej doskonałości biżuterii sieciowej – ma współgrać z płóciennym trenczem, przydymioną zielenią mankietu czy fakturą wełnianego swetra. Dlatego każda kolekcja konstruowana jest kapsułowo: kilka pierścionków, kolczyków i naszyjników zgranych między sobą tak, by budować warstwową historię. Dzięki temu klienci mogą tworzyć własne zestawy, zamiast podążać za wymyśloną „total look” marką.

Strategia cenowa – 300 do 700 zł za ręcznie wykonany egzemplarz – lokuje markę w przedziale „premium available”: wystarczająco przystępnie, by na pierwszy pierścionek odłożyć z jednej pensji, ale na tyle wysoko, by nie gubić rzemieślniczej wartości.

Pracownia, w której słychać morze

Choć marka funkcjonuje głównie online, jej sercem pozostaje pracownia. Zapach roztopionego wosku łączy się tu z dźwiękiem mikrosilnika, a blat nosi ślady spiłowanych próbników. Wiktoria przyznaje, że praca solo daje wolność, ale bywa wyzwaniem: sama projektuje, wykonuje i pakuje biżuterię. Dlatego w chwilach resetu wraca do natury – nad polskie jeziora lub nad Morze Egejskie – skąd przywozi szkicownik pełen zaschniętych liści i odcieni wody.

W planach autorki leży kolekcja dedykowana polskim Tatrom – granaty mają żarzyć się jak tatrzański wschód słońca, a faktura srebra przywoływać spękaną skałę na Zawracie. Jednocześnie eksperymentuje z bardziej rzeźbiarskimi, modowymi produktami jak okulary w stylu Schiaparelli, maski, nakładki na zęby czy nos. W ten sposób chce łączyć tradycyjne metody jubilerskie z nowoczesnymi formami.

Wiktoria Tao udowadnia, że biżuteria może być nie tylko dodatkiem, lecz także osobistą mapą wspomnień. Gdy na palcu lśni zielony prehnit przypominający wodę z ulubionej zatoki, zwykły dzień zamienia się we własną małą opowieść – i o to w tej marce chodzi najbardziej.