No i mamy wiosnę, zatem wiosennie w nią wchodzimy. Okoliczności może nie są sprzyjające – wojna tuż za naszą granicą, wojny w dalszych rejonach, chaos na świecie, rosnące koszty życia, no i kolejna kampania wyborcza, tym razem prezydencka. Trudno nie czuć niepokoju. Tym bardziej potrzebne są nam pozytywne emocje, przestrzenie wolne od polityków, afer i konfliktów. Jedną z tych przestrzeni jest z pewnością muzyka, szczególnie ta, która inspiruje, ale i niesie ukojenie, potrafi przenieść w inny wymiar. Tak też można zdefiniować twórczość Yany. Pod tym pseudonimem kryje się Joanna Bieńkowska, młoda kompozytorka i instrumentalistka z Gdańska, bohaterka naszej wiosennej okładki. Młoda, ale i jednocześnie dojrzała muzycznie. Absolwentka akademii muzycznej w klasie skrzypiec i fortepianu po zebraniu doświadczeń zawodowych w różnych klasycznych projektach postanowiła pójść swoją własną ścieżką. Na koncie ma już dwa udane albumy instrumentalne, które w dużym skrócie można zaliczyć do neoklasyki, połączenia klasyki z elektroniką. To też ambient, chill i melancholia, a także…

I tutaj pauza, bo definiowanie gatunków to dzisiaj niezwykle trudna sprawa. Bo choć gatunki muzyczne istnieją od dawna, to jednak ostatnie dekady to istny wykwit nowych nazw i definicji. Z jednej strony to logiczna konsekwencja rozwoju muzyki, nowych brzmień i dźwięków. Z drugiej to skutek przemian społecznych i socjologicznych w obrębie kultury muzycznej. O ile jeszcze w latach 70. i 80. trendy muzyczne, a tym samym gatunkowe wyznaczali sami muzycy, to w latach 90. wraz z ekspansją kultury klubowej do gry weszli dj-e, a wraz z nimi dziesiątki nowych określeń. House? Ok, ale jaki – deep house, ambient house, electrohouse… Tworzenie kolejnych nazw i podgatunków pozwalało kolejnym rzeszom dj – ów odróżniać swój styl w rosnącej konkurencji. A jednocześnie wejść do nazewnictwa używanego w muzyce.

Dzisiaj chyba już każdemu trudno ogarnąć liczbę gatunków i podgatunków, wystarczy zajrzeć na jedną z wielu platform streamingowych – Applemusic, Spotify, Tidal i innych – aż roi się od różnych nowych klasyfikacji muzycznych. Co gorsza sami twórcy tych aplikacji do końca nie ogarniają rzeczywistości, stąd prawie, że standardem jest to, że jeden wykonawca, może być zakwalifikowany do wielu gatunków. Różnice pomiędzy nimi są nie tylko bardzo płynne, ale wiele z nich się powiela. Przykład? W latach 70/80 wymyślono pojęcie alternatywy. Kryły się pod nią nowe odmiany rocka, te poza głównym nurtem, kontrkulturowe i niezależne. Ta nazwa stosowana jest do dzisiaj. Przyznam się, że gdy po raz pierwszy raz usłyszałem pojęcie Indie Rock, to w pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to Indyjski Rock… Dopiero gdy usłyszałem jakiś numer opisany właśnie jako Indie Rock zrozumiałem, że to od wyrazu Independent (niezależny). Nowa nazwa na stałe zagościła w nomenklaturze obok starszej alternatywy. W zasadzie nie ma pomiędzy nimi większej różnicy, dlatego dość często stosuje się je zamiennie. Choć pewnie specjaliści, mocno zaangażowani w opisywanie muzycznego świata znajdą pewne różnice. Tak samo jak z łatwością stworzą kolejne podgatunki.

I tutaj przyznam, że mimo nagromadzenia nowych nazw i definicji, mimo ich wtórności, czasem sztucznych podziałów lub też tworzenia ich na siłę pod danego artystę lub grupę artystów, mimo wad, mimo różnych definicji tego samego gatunku, sam ich używam. Bo jak opisać wykonawcę, utwór, płytę? Właśnie gatunkami. I choć coraz częściej wydaje się nam, że są tworzone na siłę, to jednak dają nam pewną informację, gdy szukamy nowych dźwięków, nowych wykonawców i koncertów.

A wracając do Yany, w Applemusic – jedna z jej płyt pojawia się w kategorii alternatywa, druga została określona jako klasyczna muzyka mieszana. Ciekawe jak algorytmy platform zdefiniują kolejną? Niezależnie od tego to muzyka pełna wiosennego ukojenia.

 

I tutaj, z dziennikarskiego obowiązku muszę dodać jeszcze jedną informację. Yana, czyli Joanna Bieńkowska to nie tylko utalentowana muzyczka, ale członkini naszej redakcji, w której pełni rolę sekretarz redakcji. Tak, wszyscy jesteśmy dumni z jej talentu. I mocno trzymamy kciuki za dalszą karierę.

Michał Stankiewicz