Naród pije na potęgę
Cyfry nie kłamią. Statystyki spożycia alkoholu w Polsce wciąż rosną. Są one w porównaniu z innymi nacjami europejskimi dramatycznie wysokie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat w Polsce spożycie napojów spirytusowych wzrosło prawie dwukrotnie! Wiem, że jesteśmy narodem pijącym od zawsze. To wynika z naszej historii. Gdzie nie spojrzysz, tam wszędzie w ręku kieliszek i toasty za zwycięstwo. Nie pijesz - kablujesz. Nie postawisz flaszki - nie jesteś swój chłop.
Jako osoba, która od niemal trzydziestu lat żyje ze sprzedaży alkoholu, wiele widziałem upadków. Nie czuję się za to współodpowiedzialny, bo alkoholizm jest chorobą z gatunku uzależnień i nie wpada się w nią od pójścia do restauracji i wypicia kilku kieliszków wina. Nie wpada się w nią również od pójścia do klubu czy na dyskotekę i wypicia kilku drinków. Nie wpada się w nią też od wypicia od czasu do czasu flaszki z sąsiadem. Choroba alkoholowa ma podłoże psychologiczne, a temat uzależnienia ma bardzo głębokie dno. Naród chleje na potęgę i jestem tego świadkiem od kiedy pierwszy raz legalnie poszedłem do Pewexu, by za dziewięćdziesiąt centów kupić pół litra eksportowej Żytniej. Paradoksalnie to komuna powinna być tym okresem, kiedy w Polsce pito wyczynowo. Gdyż nie czarujmy się picie miało dwa ważne zadania - odurzyć naród, nad którym władza miała lepszą kontrolę oraz odsunąć choć na chwilę naszą uwagę od otaczającej nas beznadziei. W zasadzie to na jedno wychodzi. Chlało się w robocie, po robocie, w domu, na grzybach, wczasach, weselach, chrzcinach, pasterkach i pogrzebach. Nawet jak mucha przeleciała, to była okazja, aby się napić. Chlało się ze smutku i radości. I choć były ograniczenia w postaci słynnej godziny 13, braku sklepów całodobowych, stoisk na stacjach benzynowych, tysięcy knajp i restauracji, to mogło się zdawać, że gorzej być nie może. A jednak może.
Przyszło wyzwolenie roku 1989. Uwolniona gospodarka, lokalna inicjatywa jak nazywano wówczas raczkujący biznes, wzięły się do roboty. Dziś na półkach sklepowych stoi tysiące nowych alkoholi od smaku banana aż po trufle. Są też wina o smaku pomarańczy. Wszak jest popyt - jest podaż. Wg danych dziennie wypijamy dziewięć milionów piw i trzy miliony małpek. Jedna trzecia z nich kupowana jest przed południem na stacjach benzynowych czy w osiedlowych sklepach. Alkohol dostępny na stacji benzynowej jest nierzadko spożywany przez kierowców, którzy zaraz po tym wsiadają za kółko.
Dziś procentowe wzrosty sprzedaży to liczby dwucyfrowe, a czasami nawet i trzycyfrowe. I ten wzrost nie spada nawet wobec ostatniej mody wśród młodzieży na imprezy bez alkoholu. To prawda, młodzież pije mniej, ale to się dzieje tylko w dużych miastach. Prowincja za to wali naftę wyczynowo, przejmując tradycję z ojca na syna, bo tam bez tego nie przetrwasz. Na prowincji alkohol i telewizja to wciąż jedyna rozrywka. Wracając do czasów komuny, w godzinach 18-13 naprawdę ciężko było kupić alkohol na mieście. Owszem funkcjonowały meliny, ale przecież nie każdy z nich korzystał. Alkohol wieczorem kupiłeś tylko w lokalu gastronomicznym, albo jak nam nagle go zabrakło na imieninach - pożyczało się flaszkę od sąsiada. Dziś już nawet nie trzeba zamawiać alkoholu taksówką, bo zbyt drogo i za długo trzeba czekać. Wystarczy zejść w kapciach do lokalnego sklepiku, a tam co dusza i przełyk zapragną - przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Jestem zdecydowanym zwolennikiem teorii, że wszystko jest dla ludzi, ale są pewne granice. Walczymy od lat z ograniczeniem sprzedaży alkoholu w sklepach po godzinie 22. Sprzedaż małpek powinna zostać całkowicie skasowana. Przynajmniej poranne spożycie spadnie. A i mniej szkła wyrzucimy. Myślicie, że naród przerzuci się na piersiówki? Na początku pewnie tak, ale trzeba będzie kupić pół litra, przelać setuchnę i zawsze troszeczkę się rozleje. Nie wspomnę, że wszytko trzeba robić w ukryciu przed domownikami. To już będzie pewna przeszkoda i powód by się zastanowić. Alkohol spożywany w lokalu gastronomicznym zawsze będzie droższy. Po to powstają takie obiekty aby się spotykać w miłym towarzystwie, aby przebywać w fajnym miejscu, aby kosztować jedzenie i alkohol w miłych warunkach. Jest taki cytat z filmu: „czy można bawić się bez alkoholu?”. Odpowiedź brzmi: „nie można”. W tym demokratycznym kraju pozostawiam cytat bez komentarza.