Od pewnego czasu nie obchodzę swoich urodzin, gdyż uważam że jest wiele lepszych momentów w moim życiu aby się nimi cieszyć. Zwykle są one niespodziewane i zawsze w małym gronie lub samotności. Celebrowanie urodzin jest niczym innym jak usilnym reżyserowaniem szczęśliwych momentów życia. Nie kupuje tego choć szanuję.
Kilka lat temu oznajmiłem wszystkim, że skończyłem 75 lat i mam prawo już nie otrzymywać życzeń urodzinowych ani tym samym organizowania przyjęć. Nie jestem też beneficjentem zaskakujących niespodzianek, które miały już swoje pięć minut, ale też się wytraciły. Dziś bardziej zastanawiam się czy nie ogłosić wszystkim, że mam już 95 lat i raczej lada dzień umrę, więc proszę wszystkich o spokój i nie dzwonienie do mnie z pierdołami ani innymi propozycjami. Niczego już nie potrzebuję, spadku raczej się nie spodziewam, moje życie zostało poukładane i się spełnia. Brakuje tylko pełnego spokoju. I tu następuje kropka. Emerytura brzmi okropnie. Źle mi się to zawsze kojarzyło. Filmowy „Czterdziestolatek” wówczas był wyglądającym sześćdziesięciolatkiem, a emeryt starcem. Taki mam obraz przed oczami z tamtych lat. Ale w wywołanym do tablicy „Czterdziestolatku” była taka scena, kiedy nauczyciel rozdał uczniom formularze i kazał napisać kim chcieliby zostać w przyszłości. Otóż większość uczniów odpowiedziała klasycznie, że chcą być: szatniarzami, kelnerami, recepcjonistami, taksówkarzami, windziarzami w hotelu Forum, a jedna z uczennic trenerką boksu. Ale jeden z nich, niejaki Włodarski napisał, że chciałby zostać rencistą. Zatrzymajmy się zatem chwilę nad tą nad wyraz przemyślaną decyzją. Bo jak później Włodarski wyjaśnia, bycie rencistą reprezentuje postawę „full of live”, do której przyznają się również hipisi, w kontrze do zupełnie przeciwnego systemu wartości, którego domeną jest rywalizacja. Według Włodarskiego i jego rodziny, której wszyscy członkowie są rencistami mają czas zastanowić się nad sobą, często nawiązują kontakt z przyrodą i są wolni od pogoni za karierą. Mają też czas na spacery, czytanie książek i słuchanie płyt. Jednym słowem są pogodni i szczęśliwi, niemal wolni od wszelkich trosk. Dlatego tak bardzo chciałem zostać rencistą. Powiem więcej, w wieku 16 lat bardzo chciałem mieć 20, co chyba nie dziwi nikogo, gdyż szesnastolatek ma naprawdę przerąbane w życiu. Nie może ani legalnie zajarać, ani się napić i nawet z dziewczynami musi uważać, aby w przedwczesną szkodę nie wejść. Jako dwudziestolatek chciałem już bardzo stać się trzydziestolatkiem, co już chyba nie było normalne. Wszak trzydziestolatkowie dla dwudziestolatków byli prawdziwymi starcami. Kiedy już zostałem tym trzydziestolatkiem bardzo się rozczarowałem, ale wiedziałem że czterdziestka tuż tuż i spokojnie przeczekałem. I wiecie drodzy państwo, że gdzieś ta scena z „Czterdziestolatka” musiała zasiać w mojej głowie tę postawę, którą dawno już wdrożyłem w życie, ale wciąż nie mogę powiedzieć że jestem pełnoprawnym rencistą. Myślałem nawet o upozorowaniu własnej śmierci, co byłoby szybkim rozwiązaniem wszystkich problemów, ale chyba przybyłoby ich moim bliskim. Niemniej co jakiś czas korci mnie jakiś kontrolowany samobój, patrząc na to wszystko dookoła. Tak więc izolacja od społeczeństwa będąc wciąż jego członkiem to dziś najwyższy poziom życia. To życie kontrastowe pomiędzy tym co widzimy i co o nim czytamy, a tym co sami przeżywamy dzięki byciu rencistą w bezpiecznej izolacji. Jak to wszystko osiągnąć? Najlepiej rodzinnie, ale scena z „Czterdziestolatka” od początku pachniała fikcją. Chciałbym jedynie dodać, że w tym kontekście bycie rencistą a bycie rentierem to dwa różne byty. Rentier w pewnym sensie jest osobą wyluzowaną, ale jednak żyje z odsetek od zgromadzonego kapitału. W moim odczuciu przedmiotowy rencista to osoba wciąż aktywna zawodowo i mająca wpływ na otoczenie, ale nie jest podporządkowana narzucanemu nam rytmowi życia. Rencista wybiera i akceptuje tylko to co jest dla niego najprzyjemniejsze, choć nie jest hedonistą. Wszak naprawianie świata może być przyjemne, rezygnując dla przykładu z niepotrzebnych przedmiotów, ale otaczając się pięknem tylko sobie znanego otoczenia. Nawet nie wiecie państwo jak jest mi dobrze kiedy co roku nie dzwonią do mnie dziesiątki osób z życzeniami, które w trzech czwartych byłyby tylko obowiązkiem narzuconym przez system przesadnych wartości.