Kiper / Krytyk
Kiper to inaczej
degustator, czyli osoba, która ocenia smak, zapach oraz jakość wina. Wymiennie nazwa ta jest używana
w stosunku do krytyka. Istnieją również kiperzy specjalizujący się w innych rodzajach alkoholu, np.
piwie lub whiskey. Aby wykonywać ten zawód, należy być osobą o wrażliwości smakowo-węchowej, a także
posiadającą wiedzę, która daje podstawy do oceny próbowanych produktów, opisywania ich zalet oraz
wad. Aby właściwie zbadać wino, należy zacząć od oceny wizualnej: najpierw obejrzeć płyn w butelce,
a następnie po rozlaniu do kieliszków. Ocenie podlegają barwa, klarowność, zapach, a także
ewentualna obecność osadów. Następnie należy nabrać niewielką ilość napoju do ust oraz poczuć jego
bukiet smakowy. Oczywiście po wykonaniu tych czynności, wino wypluwane jest do spluwaczki.
Reprezentantem tego zawodu, z wieloletnim doświadczeniem, jest Tomasz Prange-Barczyński.
Krytyk winiarski, dziennikarz, redaktor naczelny periodyku „Ferment. Pismo o winie” i autor portalu
„Winicjatywa.pl” i „Kukbuk/wino.pl”. Współzałożyciel i redaktor naczelny „Magazynu Wino”
(2006-2018). Zajmuje się profesjonalnie winem od 1998 r. Jest autorem takich książek jak: „Europa na
winnych szlakach”, „Świat na winnych szlakach”. Jest autorem pierwszego w Polsce podręcznika dla
sommelierów: „Zawód: sommelier” i przewodnika „Wina Portugalii”, a także współautorem książki:
„Włochy. Przewodnik po winach, regionach, odmianach”. Najnowsza książka „Riesling i tapasy.
O niezwykłych połączeniach jedzenia i wina na szlakach Europy” ukazała się jesienią 2023 roku.
Oprócz pisania artykułów i książek o tematyce winiarskiej – oceniam razem z kolegami z zespołu
magazynu „Ferment” (od 2020 roku jestem jego redaktorem naczelnym), wina obecne na polskim rynku,
ale także nowe roczniki win z wielu światowych regionów. Specjalizuję się przede wszystkim we
Włoszech i Niemczech.
Jak rozpoczęła się pana przygoda z pracą
krytyka: od czego się zaczęło, co sprawiło, że został pan w tym zawodzie?
Tomasz Prange-Barczyński: Już w liceum wolałem dostępny
w nielicznych winiarniach Warszawy lat 1980. tokaj samorodny niż gorzałkę. Może dlatego w dorosłym
życiu, w czasie pierwszych podróży na zachód i południe Europy sięgałem, gdzie się dało, po lokalne
wina. Bardzo wcześnie, bo już w wieku 20 lat zacząłem pracować jako dziennikarz, najpierw w radio,
potem w telewizji. Dla stacji Canal+ realizowałem cykl filmów dokumentalnych „24 godziny”. Jeden
z odcinków przygotowywaliśmy we Francji, a poświęcony był zyskującemu wówczas w Polsce popularność,
świętu beaujolais nouveau. Był rok 1998, wino stanowiło już wtedy moje wielkie hobby, jednak dopiero
w Beaujeu miałem okazję spotkać i spędzić wiele czasu z winiarzami. Wtedy zrozumiałem, że za każdą
butelką wina, którą w ogóle warto się zajmować, stoi ludzka historia i to urzekło mnie najbardziej.
Postanowiłem tak pokierować swoją karierą zawodową, by jak największą część pracy poświęcić winu. To
był czas, gdy tematyką winiarską zajmowało się w Polsce zaledwie kilkanaście osób, za to głód wiedzy
był ogromny. W 2002 roku współtworzyłem jeden z pierwszych u nas periodyków winiarskich, „Magazyn
Wino”. Jednocześnie zostałem zaproszony na swój pierwszy konkurs winiarski, „Vinagora”
w Budapeszcie, gdzie razem z enologami, winiarzami i krytykami winiarskimi oceniałem nadesłane przez
producentów wina. W „Magazynie Wino” oprócz pisania artykułów również zajęliśmy się ocenianiem win
dostępnych na polskim rynku.
Dziś z wielką satysfakcją sędziuję w poznańskim
konkursie „Polskie korki”, w którym oceniamy kilkaset czołowych win polskich. Lubię konkursy
bałkańskie (staram się specjalizować w tej części winnego świata), takie jak Balkan International
Wine Competition czy Open Balkans albo GROW, który poświęcony jest tylko jednej odmianie winorośli –
graševinie znanej też jako riesling italico, olaszrizling czy welschriesling. Co roku sędziuję
w wielkim ogólnoświatowym konkursie Mundus Vini, przede wszystkim po to, bym mieć stały kontakt
z winami, które ludzie piją najczęściej.
Jak zostać krytykiem
winiarskim?
Z pewnością nie wystarczy sama miłość do wina.
Potrzebna jest szeroka i stale aktualizowana wiedza dotycząca regionów winiarskich, odmian,
tradycji, sposobu produkcji. Wino trzeba zawsze oceniać w kontekście i ten kontekst należy po prostu
znać. Nie wystarczy wiedza teoretyczna. Każdy z nas degustuje co roku tysiące win sporządzając
szczegółowe noty degustacyjne. Konieczna jest więc także samodyscyplina. Paradoksalnie – nie trzeba
być ultrawrażliwym na smaki i aromaty. Taka przypadłość – jeśli czuje się zdecydowanie więcej niż
przeciętnie wyposażony w zmysły przez naturę człowiek – zwykle przeszkadza, a nie pomaga. Nadmierna
wrażliwość sprawia, że wiele aromatów, które innym sprawiają przyjemność, supertestera drażni. Dziś,
także w Polsce, dostępnych jest mnóstwo formalnych i nieformalnych kursów, seminariów, zajęć, na
których można nauczyć się degustować i oceniać wino, zdobyć wiedzę teoretyczną. Wiele z nich kończy
się egzaminem i wystawieniem stosownego certyfikatu, jednak, powtarzam, najważniejsza jest praktyka
i determinacja. I jeszcze jedno – dobry krytyk winiarski potrafi wznieść się ponad swoje preferencje
i wysoko ocenić także wina, za którymi, ze względu na miejsce pochodzenia, odmiany czy sposób
winifikacji, prywatnie nie przepada. I odwrotnie – nie wywyższa przeciętnych zaledwie win tylko
dlatego, że powstały z jego ulubionego szczepu.
Jak pana praca jest
odbierana przez innych?
Bardzo często spotykam się z opinią, że
prowadzę bażancie życie, bo głównie jeżdżę po świecie i piję sobie wino. Rzeczywiście, uważam swoją
pracę za fantastyczną, jednak praktyka wygląda zwykle zupełnie inaczej. Często siedzimy zamknięci
wiele godzin w jednym pomieszczeniu i zajmujemy się przede wszystkim wypluwaniem wina, bo by
rzetelnie ocenić kilkadziesiąt etykiet, trzeba nie tylko zachować pełne skupienie, ale i całkowitą
trzeźwość. Wypluwamy więc – czasem z radością, bo, proszę mi wierzyć, wiele win naprawdę nie jest
godnych podniebienia konsumentów, czasem, rzadziej, ze smutkiem, bo trafiło się coś wyjątkowo
smakowitego.
Czym wyróżniają się krytycy? Dlaczego jesteście ważni
w tym świecie alkoholi?
Krytycy są bardzo różni. Mają odmienne
osobowości i technikę pracy. Są wieczni malkontenci (tak jak w przypadku krytyków w wielu innych
kategoriach, czy chodzi o film, kulinaria czy literaturę), są entuzjaści, którym smakuje wszystko.
Są tacy, którzy preferują określony typ win i takie promują wysokimi ocenami. Człowiek, który
kilkadziesiąt lat temu stworzył współczesną krytykę winiarską, Amerykanin Robert Parker Jr. miał
w pewnym momencie tak wielkie przełożenie na rynek, że niektórzy winiarze rezygnowali z własnego
stylu i robili wina tak, by smakowały Bobowi. Nazwano to parkeryzacją wina.
Z punkty
widzenia konsumenta uważam, że warto obserwować kilku niezależnych od siebie krytyków i odnosić ich
oceny do własnych preferencji. Sam uważam, że mniej ważne jest to jak wysoko/nisko oceniam
poszczególne wina, ale co o nich piszę i czy mój przekaz może przybliżyć konsumentowi jakiś region,
odmianę, producenta. Czy zachęcę go do podróży, do odkrywania nowych smaków, ale i przeżyć
intelektualnych. Dużo bardziej kręci mnie to, że ktoś po lekturze mojego artykułu w „Fermencie”,
wysłuchaniu audycji w Radio 357, czy przeczytaniu którejś z książek zdecyduje się np. ruszyć
w świat, by przekonać się na własnej skórze, czy miałem rację. Jeśli na degustacji spotykam winomana
mówiącego mi: „Pojechałem do winiarni, którą opisał pan w „Rieslingu i tapasach” i przyjął mnie
winiarz, o którym tak ciepło się pan wyrażał. Było super!” – czuję się zawodowo spełniony.