Każdy z nas ma całą bandę niepozornych czujników na języku, które odpowiadają za rejestrowanie smaku i nasze wszystkie rozkosze kulinarne. Kubki smakowe, bo o nich mowa, sprawują władzę absolutną nad naszym życiem. Decydują, co kochamy, czego nie znosimy, a co tolerujemy jedynie z przymusu. Prowadzą nas przez życie od chwili, kiedy rozpływaliśmy się nad słodyczą czekolady, po momenty, gdy niechętnie akceptowaliśmy gorycz espresso. Zabierają nas w niesamowitą podróż kulinarną, czasem w bólu, a zawsze z niepodważalnym autorytetem. Decydują co lubimy, czego nie znosimy, i dlaczego nie możemy zrozumieć, jak ktoś może jeść ananasa na pizzy…

Dla niewtajemniczonych, kubki smakowe to te niewielkie struktury na języku, które odpowiedzialne są za rejestrowanie smaków: słodkiego, kwaśnego, słonego, gorzkiego i umami. Każdy z nas ma ich około dziesięć tysięcy, a każdy z nich wywiera na nas wpływ większy niż globalna korporacja na rynki światowe. Brzmi to przesadnie, ale pomyślcie, kiedy ostatni raz zjedliście coś co musieliście, a nie dlatego, że przyszła na to ochota? Oczywiście, dieta i zdrowie to jedno, ale ostatecznie język nam mówi co lubimy, a my się do tego podporządkowujemy.

Zacznijmy od słodkich rozkoszy, przecież to nasze pierwsze miłości. Od dzieciństwa nasze kubki smakowe wpajają nam, że wszystko, co słodkie jest dobre. Ciastka, czekolada, lody – to nie nasza wina, że je uwielbiamy jak jesteśmy małymi szkrabami. Nasze kubki smakowe uznały, że to najlepsze, co może nas spotkać, bo słodkie życie jest najlepsze. Problem pojawia się jednak, kiedy słodki drań za bardzo rozgości się w naszej diecie. Słodki to typ, który potrafi rozkochać nas w sobie na tyle, że zanim się zorientujemy, to mamy już cukrowego kaca i drżymy na widok czekolady. Wreszcie dorastamy i ci mali manipulatorzy nagle przechodzą na drogę zdrowego żywienia. Wtedy wpadamy w szał picia herbaty bez cukru i rozpuszczania w naszych ustach gorzkiej czekolady. Niby dla zdrowia, ale ile w tym matactwa.

Kwaśny smak doceniamy jak dorastamy, gdy czasami nam życie pokaże, że nie zawsze słodycz jest na tym padole. Kiedyś smak cytryny odrzucał, a teraz woda z cytryną to wyjątkowe połączenie. Zadowalamy nasze kubki smakowe kwaśnymi doznaniami, które nagle uznają, że to szlachetny i wyrafinowany smak. Życie nie może być zbyt słodkie, krzywimy się czasami od tego kwaśnego uderzenia, ale finalnie to powoduje, że mamy balans i od tej słodyczy nie uleje nam się z pysia.

Z każdym rokiem dorastamy do gorzkiego smaku, który wymaga od nas pewnego stopnia wyrafinowania. Dzieciaki nie znoszą tego smaku, ale dorośli często bez porannej goryczy kawy nie wyobrażają sobie dnia. Nie ma co się oszukiwać, gorzki smak to jednak miłość trudna, wypracowana. To taki smak, który podobnie jak dorosłe życie, czasem daje w kość, ale koniec końców, i tak musimy go zaakceptować.

Teraz najlepsze - umami! Brzmi jak wielkie nic, a w najlepszym wypadku jak coś tak dziwnego, że ktoś wymyślił nazwę po pijaku chcąc powiedzieć, że najlepsze obiady są u mamy. W rzeczywistości jednak to określenie przyjemnego i mięsistego smaku. Niektórzy nawet jak dostają łyżkę dashi-esencji umami, to twierdzą, że to smakuje jak mydliny, no cóż tylko im wierzyć trzeba, ja nie miałem przyjemności kosztowania miski, gdzie mydło było głównym składnikiem wywaru. Wszyscy i tak poznali to słowo, jak w programach kulinarnych nagle pojawiły się rozmowy o umami. Ten smak zawsze był w parmezanie, grzybach czy mięsie.

Finalnie to wszystko nie jest ważne. Słuchamy naszych kubków smakowych, których nie da się oszukać. One rozpoznają te pięć smaków bezbłędnie. Bez nich rozkosz kulinarna byłaby niczym, każdy z nich pełni inną rolę i wpływa na to jak postrzegamy jedzenie. Mamy swój szkielet kulinarny wyniesiony z domu, który powoduje, co nam smakuje i co jest ucztą dla podniebienia.

Jedzenie ma być przyjemnością. Życie ma smak – czasem słodki, czasem gorzki, ale zawsze fascynujący. Przyjmijcie z godnością, że te kubki nami rządzą, i w tym przypadku lepiej być pod kontrolą, niż żyć w świecie bez smaku.