Pisanie tekstów do magazynu to dość ciekawe i osobliwe zajęcie. Z jednej strony jest deadline - bo gazeta musi się ukazać - a z drugiej pełna wolność autorskiej wypowiedzi. Mogę na przykład napisać w geście protestu - TVP to telewizja propagandowa! - i nikt nie będzie z tym nic w Prestiżu robił. Mogę nawet to zrobić z pogrubieniem:

TVP to telewizja propagandowa niezależnie kto rządzi! Bo redakcja na czele z Michałem ceni wolność słowa. Rzadkie. Dla mnie to dużo znaczy.

Jest też wolność doboru tematu. Przez blisko dwa lata (ale ten czas leci!) pisałem o designie, projektowaniu, zastraszaniu, branżowych targach, podróżowaniu, porażkach, sukcesach, asp, AI, rozmowie z Wojtkiem i innych tematach. Bardzo mnie to cieszy bo gdybym miał odnosić się tylko do świata projektowego to czułbym się mocno ograniczony. Lubię projektowanie i design ale jest tyle tematów dookoła: ludzie, zdarzenia, ploteczki…

Reakcje osób czytających felietony też są ciekawe. Po ostatnich dwóch tekstach dostałem gratulacje za to że zostałem Rektorem ASP (nie zostałem) i telefony z wyrazami wsparcia i instrukcjami jak skontaktować się z prokuratorem po tym jak ziomuś chciał mnie zastraszyć. Regularnie dostaję też zdjęcie rozłożonej gazety gdy ktoś odkrywa moją paszczę w jakimś prestiżowym miejscu. Czyli łączność jest. I to niezła. A jedno jest pewne: Prestiż jest wszędzie. W czasach gdy mało jest już kiosków i gazety widujemy głównie w Empiku jest to wartość.

Lubię też momenty i miejsca gdy piszę. Pisanie samo w sobie to zajęcie, które uważam za wysoce szlachetne. Chyba takie po prostu jest. Są to zazwyczaj momenty pewnej śluzy, przerwy operacyjnej, bezczasu, bycia w trasie. Takie chwile gdy mogę spokojnie zebrać myśli.To dla mnie cenne momenty bo bez żadnej roli, maski, żadnego trzymania pionu i zbędnych telefonów.

Jak piszę? Czasem jakiś temat za mną „chodzi” i myśli same się układają, więc pozostaje tylko ich spisanie. Tak było w przypadku ostatniego felietonu o gościu który mnie chciał zastraszyć. Od razu jak napisał do mnie: „Nie wspomnisz o tym nikomu” to wiedziałem dokładnie co z zrobić z tym co mi mówi. Bo felietony to mocne narzędzie na takich pacjentów i na sytuacje szczególne.

Innym razem (jak dziś) siadam spokojnie z kawą, relaksuję się i myślę: ok, napisałbym coś. Zazwyczaj pomysł wpada bardzo szybko. Raz pisanie idzie bardzo sprawnie a w innym momencie ułożenie myśli zajmuje więcej czasu. Potem następuje sprawdzenie rytmiki i wypowiedzi. Dla przykładu uzupełniam wątki i treść jak robię to teraz dopisując to zdanie.

Jest tu jednak pewien poziom trudności: mam kilka kluczowych założeń, które postawiłem sobie na początku. Po pierwsze: pisać o ciekawych tematach. Po drugie: pisać o różnorodnych tematach. Po trzecie: pisać dynamicznie, dawać do myślenia. Po czwarte: czasem szokować otwartością i przełamywać tabu. Po piąte: co jakiś czas dotykać aktualnych tematów. Po szóste: nie poruszać tematów związanych z polityką.

Z mojej wewnętrznej perspektywy felietony pozwalają mi na uporządkowanie myśli, pozwalają nadać im poukładaną i spójną formę. W mojej zewnętrznej perspektywie jest to forma komunikacji która idealnie wpisuje się w miejsce między wykładami a relacjami biznesowymi. W różnych sytuacjach zarówno ja jak i inni powołujemy się na przytoczone przemyślenia. W perspektywie czasu jest to zalążek podcastów, być może książki opisującej szczerze i do bólu życie projektanta w Polsce.