Lustro dla duszy
Projekt: Że ho ho projektowanie wnętrz
Czy miejsce może opowiadać w sposób intymny o człowieku, który z niego korzysta? Sopockie mieszkanie odpowiada na to pytanie twierdząco. Coraz częściej szukamy takiego miejsca do życia, w którym odnajdziemy spokój, i którego aranżacja ułatwi odpoczynek. Z ciszą wiszącą pośrodku dużego pokoju, jak w publicznej czytelni. Właśnie tak jest tutaj, w tym strychowym mieszkaniu w kamienicy z 1920 roku.
W finałowym odcinku serialu „And Just Like That” Carrie Bradshaw żegna się ze swoim nowojorskim mieszkaniem na Manhattanie. Ci, co znają historię głównej bohaterki „Sex and the City” wiedzą, że zarówno Carrie, jak i jej apartament to popkulturowy symbol poszukiwania szczęścia w wielkim mieście. Trudno wyobrazić sobie analogiczną sytuację przeniesioną w sopockie realia, do życia jednej z mieszkanek kurortu, której mieszkanie w górnej części miasta niedaleko Opery Leśnej jest właśnie wspomnianym symbolem odnalezionego spokoju. Rezygnować z takich rzeczy, w takich czasach? No, chyba że na potrzeby fikcji małego ekranu.
Wszystko, co znajduje się w tym blisko 80-metrowym apartamencie z niewielkim balkonem, z którego wieczorami - jesienią i zimą - widać na horyzoncie światła statków potwierdza, że dobrze przygotowany projekt to coś więcej niż tylko sprawnie przeprowadzony remont i uwzględnienie wnętrzarskich modnych dodatków. To wręcz projektowanie komfortu życia, umacniania tożsamości.
Coraz częściej szukamy takiego miejsca do życia, w którym odnajdziemy spokój, i którego aranżacja ułatwi odpoczynek. Z ciszą wiszącą pośrodku dużego pokoju, jak w publicznej czytelni. Właśnie tak jest tutaj, w tym strychowym mieszkaniu w kamienicy z 1920 roku.
Architektka z pracowni Że ho ho wnętrza zdecydowała się zachować oryginalne drewniane jasne słupy i ich surowość oraz wprowadziła kilka nieoczywistych rozwiązań, jak podest, na którym stoi dębowe biurko w stylu lat 60. Właścicielka mieszkania jest miłośniczką literatury i każdą wolną chwilę spędza na czytaniu, dlatego nie mogło zabraknąć pisarskiego atrybutu - maszyny do pisania Torpedo Klein z 1956 roku. Uwagę przykuwa duża biblioteka projektowana na zamówienie w taki sposób, by mogła wpisać się strychowe skosy.
Miasto dla właścicielki mieszkania jest, jak mówi: wyborem jej serca, dlatego ważne było, by w jakiś sposób nawiązać do niego w mieszkaniu.
- Granicę między korytarzem a otwartą studyjną częścią mieszkania stanowi szklana brama w białej metalowej oprawie. To bezpośrednie nawiązanie do sopockiego molo, odwzorowujące fragment pasażu wzdłuż Skweru Kuracyjnego. Woda też jest tu ważnym symbolem, dlatego na ścianie wiszą lustra pozbawione ram, o nieregularnych kształtach. Dla niektórych to krople wody, dla innych to abstrakcyjne kontynenty - mówi Magdalena Krzyżanowska-Kośka z pracowni Że ho ho.
Kolory to kolejny sposób na to, by nawiązać do morskiej lokalizacji, mimo że nie ma tu bałtyckich błękitów. Projektantka postawiła na barwy plaży: piasku (czasem mokrego) i bieli kojarzącej się z mewami. W to wszystko wplata się odcień beżu, jak choćby ten z obrazów w drewnie od WoodWalls. Z kolei tekstura ceramicznej wazy od trójmiejskiej artystki Anety Koci przywodzi na myśl miazgę muszli, które czasami pojawiają się wzdłuż morskiego brzegu.
Projekt architektki pozwolił też odczarować łazienkę, która, podobnie jak reszta mieszkania, była ciasną, ciemną i niefunkcjonalną klitką (słowo „przestrzeń” naprawdę tu nie pasuje). Teraz, z podłogą w czarno-biało-szarą szachownicę stała się przestronna i pełna prostej elegancji.
Kuchnia była największym wnętrzarskim wyzwaniem. Jej początek wyznacza niezabudowana, w pistacjowym kolorze lodówka od włoskiego producenta, Smega. Dalej też nie brakuje włoskich designerskich akcentów - płytek w ciekawym podłużnym kształcie od raw decor.
- Jest pewne podobieństwo między pracą projektantki wnętrz a lekarza. I w jednym i w drugim przypadku trzeba najpierw zebrać dobry wywiad - z pacjentem, z klientem- żeby móc postawić diagnozę. Zrozumieć, w tym wypadku, czego potrzebujemy by żyło nam się lepiej, łagodniej, bezpieczniej, spokojniej, by dom był lustrem dla duszy. Ten strych to dowód na to, jak takie „lustro” może wyraźnie opisać nas samych - podsumowuje projektantka.