Piano, piano Arkadius…
Dolce Vita - te dwa wyrazy zawsze wzbudzają pozytywne emocje. Kojarzą się z beztroską, luksusem, słońcem i szampanem. Doszedłem jednak do innych wniosków, od kiedy mogę się z bliska przyglądać, jak wygląda to włoskie dolce vita. Z góry zaznaczam, że nie będzie ani słowa o włoskiej riwierze, sportowych samochodach, o markowej odzieży, ani nawet o pięknych włoskich kobietach i przystojnych ragazzi.
Nie wiem, czy jest wiadomym fakt, że Włochy jako jeden z ostatnich krajów europejskich, dokonały skomputeryzowania swojego życia publicznego. Podczas gdy wszyscy gonią za postępem, ścigając się na nowinki, Włosi muszą koniecznie napić się z rana kawy i to w publicznym miejscu. Mówiąc krótko, zbić pionę w lokalnym barze. Jeśli znajdzie się jakiś powód, aby nie przemęczać się pracą, np. deszcz w Bułgarii, to nie pracują. Wszak ów deszcz może za chwilę spaść u nich, więc po co zawczasu w szkodę wchodzić? Piano, czyli wolno, to słowo klucz. Ale jak żyć w kraju, gdzie dzień pracy średnio trwa dwie godziny z przerwą na kawę? Właściwie to wyluzować, bo to jedyny sposób, aby zrozumieć włoską organizację pracy. A dlaczego w naszych restauracjach co kilka miesięcy zmieniane jest menu, kucharze za chwilę bez LSD już nic nowego nie wymyślą, a tam to samo menu od 40 lat i codziennie pełno ludzi? Też się zastanawiam. Czy Włosi to prości ludzie? Jeśli za prostotę uznać ich sposób bycia, uśmiech, empatię do wszystkich, z obcymi włącznie, i niebranie sobie na barki całego świata, to tak, Włosi są prostymi ludźmi. Bo istota bycia tkwi właśnie w prostocie. Korporacja to typowy przykład, jak ludzie sobie robią krzywdę i komplikują życie. A czy Włosi to tandeciarze? Zależy, co rozumiemy przez tandetę. Na jednym biegunie są takie ikony designu, jak Maserati, Armani czy Smeg, a na drugim biedna prowincja. Ale zaraz zaraz, przecież to właśnie tą biedną prowincją tak dziś wszyscy się zachwycamy. Kochamy proste włoskie jedzenie, makaron, pizzę, gnocchi. Jeśli tandetą nazwać niewielkie osady i miasteczka zbudowane z kamienia, naturalnie wkomponowane w teren, to proszę zauważyć, że te osady powstawały z biedy. Budowano je z lokalnych materiałów, gdzie nie było myślenia o rozmachu i luksusie. Izby są na ogół niewielkie, niskie, z małymi oknami i bez ogrzewania. Wszystkie domy są do siebie podobne, jednak każdy jest inny. Myślimy, że to wszystko zbudowane jest na ślinę i mróz, bez pozwoleń oraz żadnej koncepcji. Nic bardziej mylnego. Wszystko jest zapisane w gminie i nic tam nie odbędzie się bez zgody lokalnego geometry i urzędnika. Ale przecież powszechnie wiadomo że 50% prowincji zbudowana jest nielegalnie. To prawda, ale kiedy dochodzi do próby sprzedaży domu, wszystko wychodzi na wierzch i sprzedający musi dokonać zalegalizowania swojej budowlanej samowoli, a jest to bardzo czasochłonne i zazwyczaj bolesne dla kieszeni. Wszyscy wiemy, że Włosi wymyślili mafię. Ooo, i tu jest sedno sprawy. Ten mafijny wątek to coś, co charakteryzuje lokalną społeczność. Ktoś, kto jest obrotny we wsi i jest np. właścicielem sklepu mięsnego, ma pozycję. Powiedzmy, że ma na imię Sandrino. Wszyscy codziennie przychodzą do sklepu i szanują Sandrino. Sandrino zna wszystkich w okolicy i wie, co w trawie piszczy. Sandrino każdego dnia oprócz handlu mięsem, rozdaje drobne zlecenia swoim ziomkom. Ten naprawi ogrodzenie Gianniemu, co mieszka na górce, a tamten wykafelkuje kuchnie temu Anglikowi, co kupił dom od Guido. Na końcu to rzeźnik decyduje, czy zapłata trafi do rzemieślnika, czy jego żony. Tam też, zanim trafią do domu, czasami przyjdzie im przepić to, co zarobią. No i spróbuj teraz coś załatwić bez pomocy czy wiedzy Sandrino. Zawsze możesz spróbować zadzwonić do rzemieślnika z innego miasteczka, aby ci taniej naprawił bramę. On oczywiście przyjedzie, dokona wyceny, ale wie, że w wiosce rządzi Sandrino i musi dać cenę taką, że odrazu Ci się odechce. Jest w tym wszystkim jakiś sens, dbałość o lokalną społeczność, o rodzinę. Bieda ich spaja, bo emituje wzajemną pomoc. Tradycja ich konserwuje, bo pielęgnuje pamięć o nich i przodkach. Konserwatyzm to miłość do wszystkiego, co włoskie. Dlatego włoskie Dolce Vita to nie stan posiadania, a stan umysłu. È bello scriverne per te.