Kilka słów o dobrej stronie projektowania

Bardzo mnie to cieszy, że poprzedni felieton o mrocznej stronie projektowania odbił się dość szerokim echem. Dodatkowo inwestorzy bardziej się pilnują - znakomicie. Odzywa się ich jednak mniej - tu już nie jestem pewien czy to dobrze. Najwyżej umrę biedny, ale szczery. Studzę jednak emocje: do wyprzedaży gadżetów z pracowni jeszcze daleko. Jak coś, dam znać. W tym numerze dla odmiany druga strona medalu: kilka słów o wyjątkowości pracy projektanta. Prawda jest taka, że żadna z tych wersji nie jest prawdziwa. Rzeczywistość nie jest zaprogramowana, by była czarno-biała a zwyczajne dni nie zawsze są tak efektowne jak zgrabna zbitka słów w felietonach.

Powoływanie do życia

Wyjątkowość działania twórcy designu, mody, wnętrz, rzeźby czy obrazów polega na tym, że można w pewnym momencie zobaczyć coś, co się najpierw wyobraziło. Czasem następnego dnia, a czasem po latach. Ta swoista władza nad przestrzenią i materią jest jednym z kluczowych atraktorów działania twórcy. Jednych uwodzi, a drugich zniewala. Pamiętam to marzenie podczas studiów i pytanie: jak to będzie, gdy będę mógł wejść do przestrzeni, którą sobie wyobraziłem i narysowałem?

To duża odpowiedzialność, ale też niezwykła przyjemność. Wyjątkowe jest też to, że można kogoś zaprosić do środka własnego portfolio i powiedzieć: to tak wygląda moja praca. W 3d, bez ściemy i można dotykać eksponaty. To siła, której w wielu zawodach po prostu nie ma: prawnik, lekarz czy pilot nie mogą tego zrobić, no chyba, że samolot zderzy się z ziemią… Dodatkowo architekt wnętrz tworzy miejsca użyteczne społecznie, z których na co dzień korzystają setki osób. Lubię wejść „incognito”, by obserwować jak używają miejsc, które kiedyś były wymyślone na papierze. Pewnego dnia w Sopotece zobaczyłem młodą dziewczynę w baletkach, która oglądała przy komputerze nagrania baletu, a obok na YouTube koksik leciał zawody MMA. Piękny kadr jak tak obok siebie siedzieli: dwa światy w stworzonym wcześniej w wyobraźni świecie. Ale jednak zaskoczenie. Zawsze tak jest.

Siła Różnorodności

Parafrazując klasyka: życie projektanta jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, na co trafisz. Jednego dnia dzwoni człowiek, który z drewnianej rozpadającej się budki z zapiekankami chce zrobić salon beauty, a drugiego minister z zapytaniem o projekt gabinetu. Różnorodność realizowanych tematów jest niesamowita: jednego dnia pracujesz nad hotelem, drugiego nad restauracją, a trzeciego nad willą nad jeziorem. Samo zwiedzanie tych miejsc jest sportem samym w sobie. Dodatkowo patrzenie jak powstają to wyjątkowa przyjemność. Choć z drugiej strony jest coś brutalnego w rozmowach na budowie i wskazywaniu palcem: „to wywal”, „ta ściana wylatuje”. Bo często nowe wnętrze zaczyna się od niszczenia czegoś, co było w danym miejscu przez lata. Trudno tutaj nie zatrzymać się na plakatach dzieci przyklejonych do ścian czy pięciu warstwach farby na kolumnie w starej kamienicy.

Ostatnio w banku rozmawiałem o różnicach między pracą ze sztuką i pracą z pieniędzmi i przypomniała mi się anegdota jak na wystawnym bankiecie znany artysta rozmawiał z miliarderem i powiedział do niego: to zabawne - wy bogaci zawsze rozmawiacie o sztuce, kiedy my artyści głównie o pieniądzach. Krzywdzące, ale coś w tym jest!