Jazz jest radością
Urszula Dudziak, Grażyna Auguścik
Przed nami jubileuszowa, dwudziesta już edycja Ladies’ Jazz Festival. Z pomysłodawcą i twórcą festiwalu, Piotrem Łyszkiewiczem wracamy do wspomnień – ale pytamy też o plany na kolejne lata i ogłoszoną już listę tegorocznych koncertów. Obawiający się poczucia niedosytu fani mogą spać spokojnie – w tym roku po raz kolejny mogą spodziewać się wyjątkowego koktajlu wielkich nazwisk, gatunków i międzykontynentalnych, muzycznych podróży. Wszystko w idealnych proporcjach na ciepłe, letnie wieczory.
Od pierwszej edycji Festiwalu Ladies’ Jazz mija w tym roku 20 lat. Pamięta pan pierwszy festiwal?
Oczywiście. Pamiętam wielkie zaskoczenie, moje i moich współpracowników, tym, jak ogromne było zainteresowanie mediów i samej publiczności! Nasz festiwalowy „noworodek” wywołał wtedy w prasie więcej zamieszania niż potrafiliśmy sobie wyobrazić … A publiczność dosłownie szturmowała Teatr Muzyczny w Gdyni, żeby móc uczestniczyć w koncertach…
Widocznie w narodzie był jakiś głód, który państwo nasyciliście.
Okazało się, że temat kobiet jazzu był nośny i bardzo nas na festiwalowej mapie Polski wyróżniał. Dziś mamy mnóstwo muzycznych imprez, ale w dalszym ciągu stosunkowo mało tych tematycznych.
A więc dwudziesta, jubileuszowa edycja. Skąd u mężczyzny wziął się pomysł na kobiecy festiwal (śmiech)?
Skoro nikt wcześniej tego nie zrobił uznałem, że czas pokazać i wyeksponować istotną rolę kobiet w jazzie…
Myśli pan, że kobiety jazzu potrzebują takiego specjalnego „uhonorowania”?
Chciałem uświadomić ludziom, że kobiety odgrywały i nadal odgrywają w muzyce jazzowej, zwłaszcza w części wokalnej, ogromną rolę. To nie jest przypadek! To nie jest tak, że od czasu do czasu pojawia się jakaś efemeryda i zaraz znika – przecież historię światowej muzyki jazzowej współtworzyły takie genialne artystki jak Ella Fitzgerald, Billie Holiday, Sarah Vaughan…
…Nina Simone. Długo moglibyśmy wymieniać.
Tak. I jeśli chodzi o charakterystyczne głosy, po „męskiej stronie” nie ma dla ich geniuszu wyraźnej przeciwwagi.
Ale w historii jazzu instrumentalnie to panowie przeważają!
Zgadza się. Jednakże Panie mają tu też swoją rosnącą reprezentację. Muszę w tym miejscu podkreślić, że Ladies’ Jazz Festival nigdy nie był i nie jest festiwalem, który pokazuje tylko i wyłącznie kobiety wokalistki. Pojawiały się u nas także świetne instrumentalistki takie jak Toshiko Akiyoshi, Eliane Elias,Candy Dulfer, Saskia Laroo czy Andrea Motis. Jazz to gra zespołowa i artystki zazwyczaj nie występują na scenie solo, często towarzyszą im fantastyczni panowie - instrumentaliści . Dwadzieścia lat temu nikt specjalnie nie zajmował się takim zjawiskiem jak ważna pozycja kobiet w jazzie. Byliśmy jedynym tego typu festiwalem w Polsce i jednym z nielicznych na świecie. Od pewnego czasu pojawia się swego rodzaju moda na „kobiece” wydarzenia. My natomiast już wcześniej uznaliśmy, że panie po prostu zasługują na to, by pokazać ich ważną rolę w jazzie.
W programie Ladies’ Jazz Festival pojawia się także męski pierwiastek.
Nie jesteśmy ortodoksyjni, ani stylistycznie, ani w doborze artystów czy kryterium płci. Zeszłoroczna pożegnalna trasa The Manhattan Transfer była ogromnym sukcesem, a w tym zespole występowały przecież zawsze 2 wokalistki i 2 wokalistów, fantastycznie się uzupełniając. Podczas dotychczasowych edycji festiwalu było wiele podobnych przypadków. Również jeśli chodzi o samą stylistykę – prezentujemy jazz, blues, funk, muzykę pop ,soul, fado, bossa novę, world music… Jazz oznacza dla nas otwartość, niezamykanie się, szukanie nowych, ciekawych źródeł i inspiracji. Na niektórych bardziej „ortodoksyjnych” festiwalach podnosi się larum – zaczynają się rozważania, czy taka lub inna artystka na pewno gra jazz, czy instrumentalista jest „prawdziwym” jazzmanem, czy ma prawo wystąpić na jazzowym festiwalu… My jesteśmy otwarci, nie zastanawiamy się, czy nasi artyści i artystki mieszczą się w książkowych definicjach opisujących czym dokładnie jest jazz.
Rzeczywiście. Kilka razy słyszałam, że Ladies’ Jazz Festival jest dla niektórych zbyt mało ortodoksyjny, że jest „za miękki”…
Bardzo nas cieszy, że po dwóch dekadach festiwal nadal zachęca do dyskusji. Kiedy patrzymy, co się dzieje na świecie, np. na scenach takich festiwali jak North Sea Jazz czy Montreux Jazz, widzimy wyraźnie, że tam gatunki muzyczne dość swobodnie się przenikają – na takiej imprezie może pojawić się np. Deep Purple, Seal czy Stevie Wonder, a oni nie mają z jazzem nic wspólnego.
No bo co to właściwie jest jazz..?
Zależy od tego, według jakiej/czyjej teorii...W USA powstał „The Great American Songbook” – to jest kanon piosenek, takich amerykańskich klasyków. Jazzmani często czerpią z tych zasobów oraz z muzyki pop. Można przywołać tu wielkiego Milesa Davisa, który „ujazzowił” przebój Cindi Lauper „Time after time”. By mogła była improwizacja, powinien być temat, a on poza autorskimi kompozycjami artystów jazzowych może mieć przecież korzenie w różnych gatunkach muzyki. Na festiwalowych scenach prezentowaliśmy wspaniałe jazzowe artystki takie jak Melody Gardot, Dianne Reeves, Dee Dee Bridgewater, Lizz Wright, ale również i te reprezentujące muzykę popularną jak np. Dionne Warwick, ZAZ, Tanitę Tikaram czy Rumer. W tym roku zaprosiliśmy wokalistkę pop, Darię Zawiałow. Sam jazz ma mnóstwo różnych odmian – są ciekawe połączenia jazzu i hip-hopu, jazzu i muzyki folkowej. Np. Norah Jones – czy to jeszcze jest jazz? Amerykanie nie mają z tymi klasyfikacjami żadnego problemu, nie tracą energii na takie dyskusje… My naturalnie z chęcią widzielibyśmy ją w programie naszego festiwalu.
W Polsce lubimy być ortodoksyjni bardziej niż gdzie indziej na świecie, i dotyczy to nie tylko teorii muzyki.
Przypomina mi się w tym momencie ciekawy casus: Michał Urbaniak i Urszula Dudziak , bez wątpienia jedni z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych, nie odnieśliby w Stanach sukcesu, gdyby pojechali „uczyć” Amerykanów klasycznego, „amerykańskiego” jazzu. Michał i Ula zaoferowali im coś nowego, w tym pierwiastki polskiego folkloru, dzięki temu zostali docenieni i mieli potem okazję występować z najwybitniejszymi artystami światowej sceny jazzowej. Niczego i nikogo nie naśladowali, ale byli przez to dla muzyków z USA inspirujący. My też jesteśmy za wnoszeniem powietrza do muzyki.
Co właściwie dzieje się dziś na jazzowych scenach?
Pojawia się dużo nowych, ciekawych zjawisk i postaci, to zachęca młodych ludzi do słuchania jazzu. R&B, hip hop oraz fuzja różnych gatunków - to wszystko interesuje nowych odbiorców. Słuchacze na festiwalu lubią być odkrywcami, lubią wrócić do domu i powiedzieć – wow, odkryłem super wokalistkę lub instrumentalistkę! Jako organizatorzy tego właśnie chcemy - inspirować, pomagać ludziom eksplorować nowe obszary. Nie bijemy się o pierwsze miejsce w rankingach, dla nas najważniejsza jest publiczność, odbiorcy, wypełnione sale i uśmiechnięci ludzie wychodzący z nich po koncertach.
Ladies’ Jazz Festival promuje też młode talenty.
Zgadza się - już od 8 lat w ramach festiwalu z Ulą Dudziak organizujemy konkurs Grand Prix Ladies’ Jazz Festival. Stwarzamy młodym artystkom uprawiającym muzykę jazzową i szeroko rozumianą muzykę wokół jazzową przestrzeń, żeby mogły pojawić się na scenie. Kiedy one trafiają do mainstreamowych mediów, mówią im – przyjdź, jak będziesz znana, może wtedy zagramy twoją piosenkę. My uznaliśmy, że chcemy tym młodym osobom stworzyć możliwość zaprezentowania swoich talentów, pokazania się festiwalowej publiczności, skorzystania z wiedzy i doświadczenia Uli Dudziak.
I jak udaje się realizować tę misję?
Nasza pierwsza zwyciężczyni, Judyta Pisarczyk, nagrała w ciągu roku od wygranej płytę koncertową w legendarnej radiowej Trójce, regularnie pojawia się na scenie, sama jest pedagożką, na ostatniej edycji konkursu pojawiła się jej uczennica! Przed tymi ludźmi otwierają się różne drogi, funkcjonują na rynku, zyskują nowych fanów. Zwyciężczynie zapraszamy później do różnych festiwalowych projektów, W tym roku Magda Kuraś pojawi się 18 lipca o g.20 na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni jako suport koncertu „To i hola” Urszuli Dudziak i Grażyny Auguścik. Cały czas planujemy rozwijać ten obszar naszej festiwalowej aktywności .
20 lat nie musi, ale może być momentem podsumowania i snucia nowych planów. Co dalej z Ladies’ Jazz Festival?
My każdy rok traktujemy jako najważniejszy, to, że jest to już 20 lat, cieszy nas, ale często zapominamy o tym, bo dla nas zbliża się po prostu kolejna, znowu najważniejsza edycja wydarzenia. Wydaliśmy do tej pory 10 płyt, pracowaliśmy z ikonami polskiego i światowego jazzu. Mamy plany na dalszy rozwój.
Jakie to plany?
Chcemy zorganizować warsztaty dla nastoletnich artystek, które chcielibyśmy zainteresować jazzem. Nie udało się wprawdzie jeszcze w tym roku, ale wraz z Ulą Dudziak, dyrektor artystyczną festiwalu i całym zespołem myślimy pozytywnie i działamy, dopóki nie osiągniemy celu!
Wyczuwam tu energię pani Uli Dudziak!
Tak, Ula jest gorącą zwolenniczką nowych pomysłów rozwijających artystki, ma niesamowity upór w dążeniu do celu i energię… Ale to też entuzjazm całego zespołu, wszyscy wierzymy w powodzenie tego projektu.
Wspomniał pan o publiczności - zróżnicowanej, ale zadowolonej, wychodzącej z koncertów z uśmiechem na twarzy. Z pana perspektywy – a jest pan zanurzony w tym świecie od lat – co dziś ludziom daje jazz? Czego oni właściwie szukają w tym gatunku muzyki? Kiedyś to był to pewien manifest, element sprzeciwu, walki o własną wolność. A dziś?
Każdy szuka pewnie czegoś innego, nie ma tu wspólnego mianownika. Każdy ma inne powody, dla których przychodzi na festiwalowe koncerty.
Ale buntu jest już w jazzie relatywnie mało…
Rzeczywiście, jazz, zwłaszcza polski, to był kiedyś głos buntu młodego pokolenia.
A czy młode pokolenie ma dziś przeciwko czemu się buntować?
Dzisiejszy jazz jest przede wszystkim wielowymiarowy, otwarty, zachęca do tego, żeby szukać w nim czegoś swojego i wnosić coś nowego. Nie odrzuca, raczej zaprasza, zachęca. Tacy jesteśmy i my, jesteśmy w Gdyni, nad morzem, morze to przecież czysta otwartość!
W tym roku zaprosiliście np. męski zespół Take 6.
Pomyśleliśmy - dlaczego dla odmiany panowie nie mieliby sprawić muzycznej przyjemności paniom (śmiech)..? W końcu skończyliśmy 20 lat, dlaczego nie mielibyśmy pozwolić sobie z tej okazji na różne eksperymenty czy programowe wolty..?
Program tegorocznej edycji jest rzeczywiście bardzo bogaty.
Mamy naprawdę dużą różnorodność. Kayah ze swoim nowym projektem Kayah - Jazzayah, Fabia Rebordao, wspomniana już Daria Zawiałow…Fabia to genialna śpiewaczka fado, ale jakiś czas temu wykonała po polsku piosenki „Pod papugami” i „Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem” - liczymy, że na koncercie zaprezentuje nam te aranżacje. Wyobrażam sobie, ze za rok znowu zaprosimy kogoś, kto pokaże nam muzykę z innych, mniej oczywistych zakątków świata. W ubiegłym roku ten plan się ziścił. W Teatrze Muzycznym wystąpiła kabowerdyjska wokalistka Nancy Vieira, a w gdyńskim Konsulacie Kultury można było posłuchać Anny Marii Jopek z zespołem. Było bardzo międzynarodowo, zarówno jeśli chodzi o repertuar, jak i skład zespołu.
Czy w tym roku będzie jakaś festiwalowa „wisienka na torcie” ?
Będzie dużo bardzo dobrego grania, ale jest jeden koncert, z którego organizacji cieszę się już szczególnie – do udziału w nim zaprosiliśmy wspaniałe polskie wokalistki, poprosiliśmy, żeby wybrały – i wykonały - swoje ulubione polskie przeboje. Utworzyliśmy z tego imponującą listę, program prawdziwych polskich evergreenów. W gdyńskim Teatrze Muzycznym zaśpiewają je 19 lipca o g.20 Ania Serafińska, Aga Zaryan, Dorota Miśkiewicz i Monika Borzym z gościnnym udziałem Grzegorza Turnaua. Poza tym, wszyscy czekamy na pozostałe festiwalowe koncerty, które w tym roku odbędą się od 15 do 25 lipca w gdyńskim Teatrze Muzycznym, w Konsulacie Kultury w Filharmonii Kaszubskiej w Wejherowie oraz w Hali Polsat Plus Arena Gdynia. Cały program festiwalu jest już dostępny na naszej stronie www.ladiesjazzfestival.pl.
Zapowiada się wspaniale!
Mamy też mnóstwo artystycznych pomysłów na kolejne edycje - może kiedyś na festiwalowej scenie pojawi się jakiś głos operowy? Hip hop? Dlaczego nie?
A pan? Co właściwie panu daje jazz?
Poczucie wolności, spełnienia, może trochę nostalgii? Przede wszystkim jednak – radość. O tak, jazz jest czystą radością!
Ladies' Jazz Festival 2024 odbędzie się w dniach od 15 do 25 lipca.