Samochody elektryczne. To hasło dzisiaj elektryzuje, wywołuje emocje i dzieli. Pod pozornie prostym zagadnieniem dotyczącym wyboru napędu samochodów kryje się coś więcej.
Gdy pod koniec XIX wieku na ulicach USA i Europy pojawiły się pierwsze samochody wywołały nie lada sensację. Jak na pionierskie czasy przystało, każdy był inny. Testowano mnóstwo rozwiązań i napędów – parowe, spalinowe i elektryczne. Dość szybko pojawiły się pierwsze egzemplarze do kupienia. Dla odważnych i dla tych co lubią się wyróżniać z tłumu. Ale obok ciekawości i zachytów budziły też lęk. Bo hałaśliwe, dymiące, niebezpieczne, no i tylko dla bogatych. Rewolucja jednak trwała, zwolennicy podkreślali ich „czystość” (jako kontrargument do odchodów, brudu i ewnetualnych chorób masowo używanych do transportu koni w miastach). Ale wielki przemysł zwietrzył gigantyczny biznes. Samochody z czasem spowszedniały. Dzisiaj, grubo ponad wiek od tych wydarzeń znów mamy rewolucję. I znów budzącą ogólnoświatową dyskusję. Podobieństw jest wiele, choć są i znaczne różnice.
Pomiędzy dobrobytem, a klimatem
Jedno jest jasne – jak pokazuje historia każda rewolucja wymaga wyrzeczeń lub ofiar. Pewne jest też to, że każdy logicznie myślący chce czystej planety. Zostaje więc pytanie jakimi metodami? W Europie elektryki są częścią wielkiej polityki klimatycznej, zwanej zielonym ładem. Dzisiaj tematu gorącego, bo osią sporów jest balans pomiędzy zachowaniem dobrobytu, kwestiami bytowymi, gospodarką, a osiągnięciem neutralności klimatycznej. Inaczej postępuje rewolucja oddolna, kreowana przez ludzi i rynek, a inaczej kreowana odgórnie, poprzez regulacje i idee. Nie ma chyba dzisiaj branży, która by nie dyskutowała na ile nowe regulacje wpłyną na jej konkurencyjność. Są też kwestie bytowe - wstarczy wspomnieć protesty rolników w całej Europie.
Argumentów za i przeciw jest mnóstwo, od tych najważniejszych, czyli ekologicznych (które samochody są bardziej szkodliwe dla środowiska), poprzez ekonomiczne, społeczne, technologiczne, społeczne. Polska jest mocno w tyle. Ma to złe, ale i dobre strony. Fajnie być liderem, szczególnie jeżeli jakiś projekt się powiedzie. Można wtedy czerpać profity. Z drugiej strony obserwując dużo bardziej zaawansowane rynki zachodnioeuropejskie widać pojawiające się nowe zagrożenia. Najważniejszy z nich to zasoby energetyczne, które mają zasilać coraz większą flotę elektryków. Aż po te mniejsze. Wątpliwości budzi nawet sposób tankowania na komercyjnych stacjach. Do ładowania konieczna jest aplikacja i telefon, ewentualnie specjalna karta. Internet teoretycznie jest wszędzie, ale mimo kolejnych, lepszych sieci każdy ma co jakiś czas problem z zasięgiem. Pod względem autonomii działania auta spalinowe mają więc wielką przewagę – wystarczy nalać paliwo. Argumentów z dwóch stron można by mnożyć w nieskończoność. Niezdecydowanie panuje nawet wśród samych producentów aut, co widać po nieustannie zmieniających się strategiach. Szczególne wyzwanie stoi przed europejskimi producentami, którzy czują coraz większe zagrożenie ze strony tańszych, chińskich aut.
Nie każdy elektryk jest elektryczny
W tle trwających sporów sprzedaż elektryków na świecie wciąż rośnie. W 2022 roku przekroczyła 10 mln aut. Główne rynki to Chiny, USA i Europa. Na starym kontynencie 2023 rok zamknął się liczbą sprzedanych 5 mln elektryków, co stanowi połowę sprzedaży wszystkich aut. Liczby robią wrażenie. Wydaje się więc, że świat jednak się przekonał. Wszakże to, póki co wolny wybór konsumentów.
Tutaj ważne wyjaśnienie, informacja, która może być kluczowa dla dokładnego zrozumienia w jakim miejscu jest elektromobilna rewolucja. To kwalifikacja elektryka. Są bowiem 3 rodzaje – BEV, czyli auto napędzane wyłącznie silnikiem elektrycznym, całkowicie zeroemisyjne. Drugi rodzaj to PHEV, inaczej hybryda plug in. To auto z silnikiem spalinowym, jak i silnikiem elektrycznym, które można używać zamiennie. Ten samochód, który zarówno tankujemy na stacjach paliw, jak i ładujemy na stacjach ładowania. Trzeci to HEV, tradycyjna hybryda, gdzie silnik spalinowy jest najważniejszy, silnik elektryczny służy raczej jako wspomaganie, a jego ładowanie odbywa się wyłącznie w trakcie jazdy. Tak więc źródłem energii jest paliwo kopalne. Wszystkie te trzy kategorie określane są mianem elektryków, ale tylko ten pierwszy jest w nim w czystej postaci. Pozostałe to auta spalinowe.
Tak więc liczbę 5 mln elektryków sprzedanych w 2023 można uznać za wielki sukces, a jednocześnie wrażenie, że rewolucja już jest bardzo zaawansowana. Nie do końca, bo tych czystych, zeroemisyjnych pojazdów sprzedano 1,5 mln. Pozostałe elektryki to hybrydy, a więc z silnikami spalinowymi. Oczywiście czyste elektryki idą w górę, ale hybrydy jeszcze bardziej. Można więc wywnioskować, że kierowcy w Polsce, Europie i na świecie chcą dbać o klimat, ale wciąż bardziej ufają autom spalinowym. Ciekawa sytuacja nastąpiła w Niemczech, gdy w grudniu 2023 roku rząd nieoczekiwanie zlikwidował dotacje do zakupu elektryków. Rynek zareagował błyskawicznie, notując w styczniu 2024 duży spadek ich sprzedaży. Ekologia? I owszem. Ale portfel okazał się ważniejszy.
W naszym raporcie pokazujemy w jakim miejscu jesteśmy, nie tylko jako krajowy rynek, ale i lokalny. Bo rywalizacja trwa na każdym szczeblu. Pomorskie na tle Polski wypada całkiem nieźle. Z liczbą 6,7 tysięcy elektryków jesteśmy na szóstym miejscu, a 297 stacji ładowania na trzecim.