„Tylko grzecznie”
Nowy musical w Teatrze Muzycznym
„Tylko grzecznie”
Nowy musical w Teatrze Muzycznym
Ona reżyseruje. on pisze scenariusze. Para, Emil i Agnieszka Płoszajscy, stworzyli autorski mini musical „Tylko grzecznie” z muzyką Jana Stokłosy. Niech tytuł nikogo nie zmyli, bo autorom nie chodzi o to, żeby pokazać, że mamy być grzeczni - wręcz przeciwnie: w komediowy sposób poruszają temat emocji i tego, co dzieje się, gdy nie dajemy im upustu, tylko tłamsimy je w sobie. Mimo, że spektakl skierowany jest do dzieci od 7 lat, dorośli również znajdą w nim zarówno dawkę uśmiechu jak i przemyśleń. Rozmawiamy z autorami spektaklu o tym jak wygląda praca w parze, czego możemy spodziewać się po spektaklu i co z niego wyniesiemy. Premiera już 13 kwietnia.
Kim jest Miła bohaterka spektaklu i czego nas nauczy?
Agnieszka Płoszajska: Miła to dziewczynka w wieku wczesnoszkolnym. Jest posłuszna, grzeczna i… zawsze miła. Dba o to, żeby wszyscy w jej towarzystwie czuli się jak najlepiej. Nauczyła się tego od swojej mamy, która też ma na imię Miła, a ona z kolei nauczyła się tego od swojej mamy, która ma tak samo na imię. Brzmi to jak pozorna sielanka Miłych. Ale problemem tej rodziny jest to, że wszystkie trudniejsze emocje są skrzętnie chowane w szparze w ścianie. To, co nie pasuje do idealnego wizerunku tych kobiet jest ukryte. W naszym spektaklu Miła musi skonfrontować się z tym, że skrywane rzeczy zaczynają wydostawać się na zewnątrz, co grozi zawaleniem domu.
W jaki sposób próbujecie przekazać ważne informacje dzieciom. W jaki sposób chcecie ich zauroczyć w teatrze: piosenkami, scenografią?
AP: Przede wszystkim siłą spektaklu jest muzyka. Piosenki Jana są bardzo dynamiczne, działąją na wyobraźnię i są nośnikiem uczuć. Myślę, że nawet młodsze dziecko na tym spektaklu będzie podążało za emocjami bohaterów. Charakterystyczne dla naszych realizacji jest szybkie tempo, humor i nieinfantylizowanie narracji. Traktujemy młodą publiczność jako naszych partnerów. Uważam, że dzieci są gotowe do przetwarzania nawet bardzo trudnych tematów, oczywiście po swojemu. W teatrze nie zawsze trzeba wszystko dokładnie zrozumieć. Ważne, żeby dać ponieść się emocjom.
Emil Płoszajski: Raczej nie obawiam się czy dzieci zrozumieją przekaz spektaklu, zawarte w nim metafory, bo sam muszę sobie najpierw temat i przesłanie spróbować wytłumaczyć w prosty sposób. Gdy już mi się to, z pomocą Agnieszki, uda, to wiem, że widzowie będą wiedzieć o co chodzi. To nie muszą być gotowe odpowiedzi. Może to być punkt wyjścia do rozpoczęcia rozmowy o trudnych emocjach, które mogą pojawiać się w rodzinnym życiu. I w życiu w ogóle.
Spektakl ma warstwę edukacyjną, ale jest też na pewno zabawny i będzie ciekawą przygodą dla dzieci, prawda?
AP: Razem z całym Zespołem ciężko pracujemy, żeby tak właśnie było. Mamy cudowną obsadę, każdy daje z siebie maksimum zaangażowania i talentu, a Teatr Muzyczny w Gdyni to idealne miejsce do realizacji odważnych pomysłów i wyzwań. Scenografia Matyldy Kotlińskiej i choreografia Michała Cyrana dopełniają świat, który stwarzamy. Mamy głębokie poczucie sensu tej produkcji, bo oprócz warstwy rozrywkowej opowiadamy o rzeczach ważnych i jest nadzieja, że chociaż jedna Miła (lub Miłek!) na widowni (niezależnie, czy ma lat 7, czy 97) po spektaklu poczuje swoją moc i odwagę do bycia sobą. Jednak dalecy jesteśmy od nachalnego morału, ufamy inteligencji Widzów.
W trakcie przedstawienia dzieci będą mogły również dać upust emocjom, wstać, poszaleć i potańczyć. Dla niektórych wytrzymanie całego spektaklu na siedząco bywa trudne.
Czy jest to spektakl tylko dla dzieci, czy każdy znajdzie w nim coś dla siebie?
EP: To komedia familijna, więc tak: prawie każdy znajdzie coś dla siebie. Powiedziałbym, że wszyscy, ale chyba nie wypada.
AP: Lubię w twoim pisaniu to, że jest wielopoziomowe. Wiele żartów kierujemy do rodziców i opiekunów. Chcemy utrzymać balans, żeby trudniejsze treści przekazywać w sposób lekki. Na próbach dużo się śmiejemy, ale mamy również momenty wzruszeń i głębokich rozmów.
Gdybyście mieli państwo w kilku zdaniach opisać, o czym jest spektakl „Tylko grzecznie”, to jakby one brzmiały:
AP: Jest to spektakl o dziewczynce, która jest tak grzeczna, że aż znika. Żeby znów być widziana musi odnaleźć swoją złość i dzięki niej pokonać Perukarza.
EP: Bo jak tego nie zrobi, jej dom się zawali. Paradoksalnie, bo zwykle myślimy, że trzeba być cicho i spokojnie, żeby wszystko było dobrze. A tu niespodzianka: czasem trzeba właśnie odwrotnie.
AP: Emocje, które tłumimy nie znikają. Jeśli je kompresujemy, ukrywamy, one i tak dadzą o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Nawet dorosłym trudno to sobie poukładać w głowie, tym ważniejsze jest, żeby rozmawiać o tym z dziećmi. I od razu uspokoję - nie, nie zachęcamy do braku granic i dawania upustu agresji, kiedy tylko przyjdzie na to ochota.
Przeciwnie. Jeśli nauczymy dzieci rozpoznawania emocji i stworzymy im przestrzeń, żeby uczyły się nimi świadomie gospodarować jest szansa, że wyrosną na mądrych, stabilnych dorosłych, którzy wiedzą, że świat nie jest czarno-biały. Kiedy szukaliśmy inspiracji, trafiliśmy na książeczkę „Grzeczna” Gro Dahle i Svein Nyhus. Opowiada ona o idealnej dziewczynce, która pewnego dnia “stapia się” ze ścianą. Bardzo poruszył mnie ten obraz. Jego przekaz jest mi bliski. Niestety bywa przerażająco aktualny. A według wielu prac psychologicznych zbyt długie, nawykowe tłumienie złości i ograniczanie swojej ekspresji może powodować zaburzenia depresyjne. A to problem z którym boryka się coraz więcej dzieci i młodzieży. Nasz pomysł na musical jest inspirowany książką, ale fabułę w pełni skonstruował Emil.
Wydaje się, że pracowanie w duecie małżeńskim jest trudne. Jak jest u Państwa?
AP: Koszmar. Żartuję! Nikt mnie nie potrafi tak rozbawić i wzruszyć jednocześnie.
EP: Pracujemy przy konkretnych przedsięwzięciach razem, nie zawsze. To byłoby… za trudne. Natomiast to wielkie szczęście, że mam możliwość pisać spektakle dla Agnieszki, bo to ona przychodzi z zapotrzebowaniem na jakiś temat. Wiedząc, co ją bawi, co ją wzrusza, piszę to dla niej - i wiem, że zrobi z tego coś dobrego dla wszystkich.