Lekcja pierwsza: karate na plaży
Długonodzy dorośli biegają po plaży wykrzykując „icz, ni, san” - komendy występujące w karate. Próbuję za nimi nadążyć, ale nie jest to łatwe. Męczę się z myślami pytając siedmioletni umysł: „ile jeszcze? Daleko jeszcze?”. Potem zrozumiałem, że należy po prostu biec. Nie miałem wyboru - dostosowałem się. Prosta lekcja, ale jedna z mocniejszych.
Lekcja druga: ciągle za nimi biegnę
Dorośli dobiegli do ustalonego punktu na plaży, ja 10 minut po nich. Czekali na mnie i innych maruderów, kończą więc odpoczywać i biegną dalej. Po dziesiątkach takich chwil nad morzem biegłem już zawsze jako pierwszy, ponieważ ci co biegną pierwsi odpoczywają najdłużej.
Lekcja trzecia: walka z falami
Przyjeżdżam nad morze, dwie godziny walki z falami i padam bez sił na piasek. Nie pamietam jak się nazywam, nie pamiętam w zasadzie nic - jestem zbyt zmęczony, by w ogóle myśleć. Próbuję złapać oddech. Jak zimna woda leje ci się na twarz, a prąd podmywa nogi, to nie myślisz o biznesie, zleceniach i fakturach. Jest wtedy coś istotniejszego: przetrwać. Wychodzę z szablonu w inny obrazek, łapię nowe pomysły. Te chwile są więcej warte niż 10 milionów stron inspiracji na Instagramie.
Lekcja czwarta: Błażej
Nie ma fal, więc by coś złapać gnam na elektrycznej desce za motorówką. Wjeżdżam na fale za nią i świetnie się bawię odbijając się na nich i skacząc. Podobnie dobrze się bawią ludzie na łodzi: kręcą film i śmieją się, próbują zrozumieć o co chodzi. Motorówka staje, rozmawiamy i okazuje się, że jesteśmy z jednej branży. Spotykamy się miesiąc później i organizujemy wspólny biznes. Okazje do działania są nawet na środku pustego morza.
Lekcja piąta: nigdy nie ma czasu
Przed deską nie miałem kiedy chodzić na siłownię czy uprawiać sportu, ale jak złapałem zajawkę to nagle czas się znalazł. Długo myślałem o tym jak to możliwe, bo przecież nigdy nie ma na nic czasu. Zobaczyłem, że jak wmówię sobie, że coś jest bardzo ważne to czas się znajdzie. Nie wiem jak to się dzieje. Brutalne i proste, ale działa.
Lekcja szósta: Waldek
Poznajemy się na plaży i szybko się zaprzyjaźniamy. Waldek zostaje moim trenerem surfingu. Szybko okazuje się, że moje dwuletnie doświadczenia na elektryku mogę włożyć między bajki. Nic się nie zgadza: nie umiem złapać fali, ustać na desce, męczę się nieprzyzwoicie, a fala ze mną za często wygrywa. Ale wiem już, że trzeba po prostu robić swoje i nie zwracać uwagi na wewnętrzny głos, który raz zbyt chwali i dowartościowuje, a raz wrzuca ci film pod tytułem „beznadzieja, nic ci się nie uda”. Waldek nauczył mnie, by być poza tym - „po prostu regularnie ćwicz a będą postępy” mówi do mnie z uśmiechem, gdy wypływamy na lineup.
Lekcja siódma: stałość to złudzenie
To nie ty decydujesz jaki jest warun i co zobaczysz wchodząc na plażę. Nie ty decydujesz czy będzie burza i jaka nadejdzie fala. W zasadzie o niewielu rzeczach decydujesz unosząc się na tafli wody. Po prostu czekasz, właściwie się ustawiasz i jesteś gotowy. To dość nietypowa inspiracja dla biznesu, ale jakże trafiona. Ci co przyzwyczaili się do stałości zostali skoszeni z rynku przez COVID, wojnę i inflację. Stałość to złudzenie.
Jeśli nie zobaczyłeś w tekście rad, które daje morze - mój najlepszy nauczyciel biznesu - to przeczytaj jeszcze raz. Są ukryte są między słowami, bo niezwykłości morza nie da się uchwycić - jest gdzieś pomiędzy jedną, a drugą falą. Jest pomiędzy myślą, a jej brakiem. Gdzieś pomiędzy tym co dzieje się w twojej głowie, a w twoim ciele. To nie teoria czyni morze tak pięknym, ale praktyka bycia z nim i bycia na fali.