Jak dla siebie!
Nowa sztuka remontownia i zarządzania apartamentami
Jak dla siebie!
Nowa sztuka remontownia i zarządzania apartamentami
Karol Nadolski i Marcin Ługowski można powiedzieć, że poznali się w innym życiu – obydwaj wywodzą się z dużych korporacji, a swoje doświadczenie zawodowe pragną przełożyć teraz na własne biznesy. Wspólnie kompleksowo obsługują apartamenty i wspomagają klientów w inwestycjach w nieruchomości w ramach dwóch współdziałających firm: White Glove oraz Stylove Mieszkanie.
Nowy Rok to praktycznie dla obydwu z was nowy start, choć twoja działalność Karol trwa już nieco dłużej…
Karol Nadolski: Tak, dokładnie. Otworzyłem White Glove w sierpniu zeszłego roku, ale tak naprawdę pomysł na firmę oferującą usługi sprzątania był już ze mną długo – od czasu, gdy pomagałem rodzicom zarządzać ich pensjonatem we Władysławowie. Dostrzegłem w tym duży potencjał, stworzyłem biznes plan, zatrudniłem ludzi, znalazłem klientów i zacząłem działać zarówno dla apartamentów, jak i biur.
A jak to było w twoim przypadku Marcin?
Marcin Ługowski: Ja także od dawna czułem, że chciałbym mieć coś swojego. Od kilku lat realizowałem różne projekty mieszkaniowe– własne oraz znajomych, i to z sukcesami. Uwielbiam architekturę, interesuje mnie rynek nieruchomości i wystrój wnętrz. Wszystko to stało u podstaw Stylovego Mieszkania (stylovemieszkanie.pl), czyli firmy zajmującej się doradztwem inwestycyjnym, przygotowywaniem mieszkań pod klucz oraz usługami zarządczymi. Zresztą na etapie jej otwarcia miałem już za sobą wiele projektów w nowym budownictwie.
Obydwaj wywodzicie się z korporacji, czy to doświadczenie okazało się pomocne w prowadzeniu własnego biznesu?
MŁ: Rzeczywiście 20 lat spędziłem na stanowiskach menadżerskich w ubezpieczeniach. Korporacja na pewno nauczyła mnie standardów pracy, zrozumienia potrzeb klienta i komunikacji między różnymi stronami. Natomiast trochę brakowało mi w pracy spełniania potrzeby „artystycznej” kreatywności i całkowitej niezależności decyzyjnej. Własna działalności pozwala mi to właśnie rozwijać.
KN: Ja z kolei 13 lat zajmowałem się bankowością, to było całe moje życie od wczesnych lat dorosłości. W jednym z banków, w których pracowałem, nadal jestem pamiętany jako najmłodszy mianowany dyrektor (śmiech). Z biegiem lat zrozumiałem jednak, że umiejętność kontaktu z klientem oraz komunikacji z pracownikiem mogę wykorzystać z powodzeniem na innym polu.
Pracownik w centrum?
KN: Dokładnie, to bardzo ważne, żeby czuł się zrozumiany i doceniony. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że to procentuje. Nawet małe gesty typu premia czy bilet do kina budują zaufanie i lojalność, a w takim środowisku łatwiej się rozwija firmę i buduje zespół. Na początku wszystko chciałem robić sam, teraz głównie zajmuję się kontrolą jakości sprzątania.
MŁ: To nasz punkt wspólny. Ja także celuję w długofalową współpracę i opiekę nad pracownikiem. W moim przypadku chodzi o ekipy remontowe – tylko w taki sposób można je utrzymać i jednocześnie cieszyć się ich terminowością i wysokim standardem prac. Często też jestem pośrednikiem między klientem a technikami, dbając o odpowiedni sposób przekazywania informacji, zarządzając ewentualnymi konfliktami i gasząc wszelkie negatywne emocje. Wiele z tego to wina złej komunikacji. Zresztą nic dziwnego, ekipy techniczne pracują na zadaniach i potrzebują przede wszystkim, aby i projekty i materiały były na czas, by po prostu nie generowały przestoju. Klient z kolei chce mieć pewność, że jego potrzeby są zaadresowane, a ktoś dba o jego interesy i jest gotowy, by go wysłuchać.
Czyli chodzi docelowo o kompleksowe zatroszczenie się o klienta?
MŁ: Dokładnie, to jest cały proces. Klient może mi powierzyć znalezienie odpowiedniej nieruchomości w możliwie najlepszej lokalizacji, co jest pomocne zwłaszcza w przypadku klientów spoza Trójmiasta, którzy nie znają tutejszego terenu ani lokalnych deweloperów. Z kolei po zakupie klient może na mnie scedować dalsze działania od przygotowania projektu przez dobór materiałów dostosowanych do wyznaczonego budżetu, aż po część wykonawczą. A w sumie to wychodzę jeszcze dalej, ponieważ zajmuję się także home stagingiem, czyli aranżacją wnętrz podkreślającą ich charakter i nadającą im duszę. Istnieje także możliwość powierzenia mojej firmie nieruchomości pod zarządzanie. Obecnie mamy pod opieką kilkadziesiąt apartamentów, którymi zarządzamy - w zależności od preferencji klienta - w trybie dobowym, hybrydowym oraz długoterminowym tak, by maksymalizować zyski.
A na jakim etapie wkracza White Glove?
KN: Tak naprawdę na różnych: począwszy od sprzątania po pracach remontowych na etapie szykowania mieszkania do ostatecznego odbioru. W przypadku apartamentów na wynajem oferujemy usługi sprzątania. Istnieje także możliwość wykupienia abonamentu przez właścicieli, którzy sami w nich mieszkają. Muszę przyznać, że mam coraz więcej takich zleceń w nieruchomościach kategorii premium. Moja praca to także dbanie o tzw. last touch – tj. drobne szczegóły tworzące klimat całości takie jak np. zapach, świeże kwiaty itp. Warto wspomnieć, że w naszej pracy wykorzystujemy wyłącznie chemię z Niemiec tj. jakościowo najlepszą. Co więcej, dobrze zaprojektowane, urządzone i zadbane mieszkanie rzutuje na jego wartość, zwiększając ją nawet o 30%.
MŁ: Zgadza się, ja tak naprawdę projektuję i urządzam apartament w taki sposób, jakbym sam chciał tam zamieszkać, jak dla siebie. Niezależnie od budżetu naprawdę można tu zdziałać cuda, tylko trzeba dobrze kojarzyć jakościowe marki produktów w różnych pułapach cenowych. Pomaga także dobra znajomość lokalnego rynku, samych deweloperów, standardów ich pracy i aktualnej oferty sprzedażowej.
Brzmi jak przepis na sukces. Czy czujecie już teraz, że przejście na swoje to była dobra decyzja?
MŁ: Pracy jest na pewno więcej, ale i satysfakcji też. Jedyne ryzyko, jakie widzę, to samodyscyplina. Przy własnej działalności trzeba być sumiennym, obowiązkowym, samomotywującym się, ale tu znowu z pomocą przychodzi korporacyjny reżim, który mamy we krwi. Poza tym efekty widać szybciej – w tej branży zadowolony klient przyprowadza kolejnych dwóch.
To czego wam życzyć na ten rok?
KN: Na pewno nowych klientów na rynku trójmiejskim czy szerzej pomorskim – chciałbym podwoić ich ilość. Na marginesie dodam, że coraz więcej właścicieli pensjonatów np. w Sobieszewie interesuje się moimi usługami, widzę w tym spory potencjał na przyszłość.
MŁ: Ja natomiast chcę dalszego rozwoju, utrzymania tempa wzrostu, ale i jakości. Planuję nadal holistycznie podchodzić do projektów, kompleksowo się nimi zajmować i mieć w nich bezpośredni udział.