Bartosz Karaszewski
Neurolog rewolucjonista
Bartosz Karaszewski
Neurolog rewolucjonista
Prywatnie „uzależniony” od sportu i Pink Floydów. Zawodowo natomiast jest lekarzem specjalistą w dziedzinie neurologii, który w wieku zaledwie 34 lat uzyskał habilitację, a 36 – stanowisko profesora Uczelni. W tym samym roku wygrał konkurs na funkcję kierownika jednej z największych akademickich klinik neurologicznych w Polsce. Tytuł profesora „belwederskiego” otrzymał, gdy miał lat 41.To właśnie on stoi za nową metodą terapeutyczną leczenia udaru mózgu, a teraz wraz z zespołem pracuje nad terapiami naprawczymi w stwardnieniu rozsianym. Prof. dr hab. Bartosz Karaszewski, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, w rozmowie z Prestiżem opowiada o nowatorskich projektach, postępującej roli sztucznej inteligencji oraz o tym, dlaczego najbardziej intrygują go projekty o podłożu społecznym.
W zeszłym roku znalazł się pan na liście 100 najbardziej wpływowych lekarzy w Polsce. W branży jest pan znany jako młody talent, szybko pnący się w karierze medycznej, wynalazca nowatorskiej metody leczenia udaru mózgu – STROACT. Co kryje się za tym pojęciem?
To tzw. akronim badania, w którym testujemy metodę leczenia udarów w określonej grupie pacjentów. Stanowią ją osoby, które na stałe przyjmują pewne inne leki uniemożliwiające terapię standardową. U pierwszego na świecie pacjenta leczonego zaproponowanym przez nas schematem uzyskaliśmy ustąpienie wszystkich objawów ostrego udaru mózgu, ale nie jest to jeszcze żadnym dowodem jej skuteczności. STROACT jest jednym z pierwszych tak dużych badań klinicznych w naszym kraju, uzyskał finansowanie w pierwszym konkursie Agencji Badań Medycznych w 2019 roku. To na pewno przedsięwzięcie o szczególnie dużej skali, wciąż jedyne badanie w Polsce prowadzone w fazie ostrej choroby, co dodatkowo rodzi szereg problemów logistycznych. Kiedy w oddziale ratunkowym pojawia się pacjent, który kwalifikuje się do badania, odpowiednie leczenie musi otrzymać w ciągu trzech godzin, a poprzedzić je musi ciąg badań diagnostycznych. Trzeba więc zaangażować, np. w środku nocy, wiele osób, a każda z nich musiała zostać wcześniej odpowiednio przeszkolona. Firmy farmaceutyczne zatrudniają do takich badań duże ekipy specjalistów my natomiast, naturalnie wraz z odpowiednią jednostką Uczelni (Centrum Wsparcia Badań Klinicznych), prowadzimy całość dodatkowo, równolegle do codziennych obowiązków.
Wspomniał pan, że to jedyne w kraju badanie przeprowadzone u pacjenta w ostrej fazie. Na czym konkretnie polega przełomowość tej metody?
Znacznej liczbie pacjentów z udarem mózgu, nawet jeśli bardzo szybko pojawią się na oddziale ratunkowym, nie możemy zaproponować leczenia przyczynowego, tzw. rekanalizacyjnego, ze względu na przyjmowane przez nich na stałe leki przeciwkrzepliwe. Zmniejszają one masywnie ryzyko zachorowania na udar niedokrwienny mózgu, ale nie do poziomów jak u ludzi zdrowych. Problem ten dotyczyć może dużej liczby ludzi, 3000 – 4000 w skali takiego kraju jak nasz. W zaproponowanym przez nas schemacie, gdy taki pacjent przyjeżdża do szpitala, farmakologicznie minimalizujemy aktywność przeciwkrzepliwą i wówczas bez dużego ryzyka krwotoku włączamy leczenie standardowe – trombolityczne.
Według danych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) udar mózgu jest trzecią, po chorobach serca i nowotworach przyczyną zgonów. Muszę przyznać, że zdumiały mnie statystyki mówiące, że rocznie dopada on 80 000 osób, z których 30 000 umiera.
Tak, udar to jeden z głównych zabójców nie tylko w neurologii, ale w naszej populacji w ogóle, a jeśli chodzi o trwałą złożoną niepełnosprawność ludzi dorosłych, jest to epidemiologiczny numer jeden. Żeby dobrze zobrazować tę skalę czasem mówię, że każdego roku w Polsce na udar zachorowuje całe, średniej wielkości miasto.
Udar to coś nagłego i takiej też wymaga reakcji. Czy są jednak jakieś symptomy, które możemy u siebie dostrzec wcześniej?
Bardzo ważnymi zwiastunami, sygnałem, że za ileś dni lub tygodni może dojść do trwałego uszkodzenia, są przejściowe incydenty niedokrwienne. Mogą one poprzedzać 1/5, a w świetle niektórych badań nawet 1/3 wszystkich udarów mózgu. Chodzi o przemijające, trwające zazwyczaj kilka do kilkudziesięciu minut, objawy neurologiczne, spośród których najczęstsze będą zaburzenia mowy, zaburzenia pola widzenia, niedowład połowiczy, czyli osłabienie siły mięśniowej kończyn po jednej stronie ciała, zaburzenia czucia jednej połowy ciała, czy nagle pojawiające się zawroty głowy. Niezwykle ważne, żeby nie zignorować ich nawet, kiedy już ustąpią, odpowiednia diagnostyka może bowiem zapobiec kolejnemu, może już krytycznemu w skutkach incydentowi.
Jak to możliwe?
Udar mózgu niedokrwienny, bardzo upraszczając, spowodowany jest ostrym (nagłym) zamknięciem tętnicy mózgowej przez, albo materiał zatorowy, który dociera tu z innego miejsca krążenia albo miejscową patologię naczynia z wykrzepianiem w jego świetle. Jest też oczywiście szereg innych, rzadszych mechanizmów, w których może powstać.
To rzeczywiście niezwykle ważne, żeby tego nie zbagatelizować. Czy na coś jeszcze powinniśmy zwrócić uwagę?
Druga ważna społecznie odsłona wiedzy o udarze to czynniki ryzyka, ich znajomość po prostu może przedłużyć życie w sprawności. Mamy „matematykę”, narzędzia stratyfikacyjne, które pozwalają oszacować prawdopodobieństwo zachorowania na udar mózgu, choć wciąż nie jest to rachunek bardzo precyzyjny. Ryzyko najbardziej podnoszą nadciśnienie tętnicze, palenie tytoniu, choroby serca, szczególnie migotanie przedsionków, cukrzyca, otyłość, zaburzenia lipidowe, niewielka aktywność fizyczna, nadużywanie alkoholu, nieprawidłowa dieta, stres psychospołeczny. Oczywiście im więcej takich faktorów weźmiemy pod uwagę, tym precyzyjniejszy szacunek otrzymamy, ale już nawet podstawowe 10 cech pozwala nam na przyzwoitą moc predykcyjną, a ich skuteczne leczenie – na ogromne obniżenie szans na udaru wystąpienie.
Jakimi sposobami leczy się dziś udar mózgu?
U pacjentów, którzy mają okluzję, czyli zamknięcie dużego naczynia mózgowego, stosujemy trombektomię mechaniczną – to jest leczenie inwazyjne – próba mechanicznego udrożnienia tętnicy systemem odpowiednich cewników. Tromboliza to z kolei - w uproszczeniu - leczenie farmakologiczne, gdzie podajemy środki farmaceutyki mające doprowadzić do rozpuszczenia zatoru bądź zakrzepu. W wielu sytuacjach obydwie te metody łączymy – są komplementarne. Jednak główny nurt w rozwoju medycyny udaru mózgu, i mogę zdradzić, że to jest także nasz kolejny projekt, stanowią badawcze próby możliwie precyzyjnego definiowania narzędziami diagnostycznymi tych pacjentów, którzy z powodów, nazwijmy to, własnej biologii, mogą skorzystać z terapeutycznej rekanalizacji nawet po długim czasie od wystąpienia udaru, do 24h, a nawet znacznie później.
Pełna personalizacja?
Z pewnością taki jest trend. W kwalifikacji bierzemy pod uwagę coraz więcej cech i w taki sposób coraz lepiej dostosowujemy decyzje kliniczne do indywiduum. Przyspieszy to masywnie sztuczna inteligencja, między innymi dlatego, że bazować będzie mogła na tysiącach, czy nawet milionach danych z centralnych baz pacjentów.
To znaczy, że AI już niedługo stanie się poniekąd wybitnym neurologiem?
Kompletnym nie zważywszy choćby na wagę emocjonalnej relacji lekarz – pacjent. AI będzie doskonale potrafiła nadać zadane zabarwienie emocjonalne rozmowie, ale trudno będzie oszukać świadomość tego, że rozmawia się z bezduszną maszyną. Nieuniknione jest jednak i muszę przyznać, że bardzo mnie to fascynuje, że AI i bliźniacze techniki w końcu podejmować będą korzystniejsze decyzje dla pacjenta niż lekarz, będą je lepiej personalizować. Ze swoim zespołem, tym razem Centrum Chorób Mózgu, konsorcjantami z Politechniki Gdańskiej i szeregiem ośrodków Europy już podjęliśmy ten wątek, tu trzeba się odnaleźć się szybko, by nie być tylko świadkiem tej rewolucji. Napisaliśmy duży projekt, którego celem jest stworzenie narzędzia, które podejmować będzie decyzje klinicznie na podstawie dotychczasowych danych – tzw. medycyny opartej na faktach – oraz tysięcy danych tzw. świata rzeczywistego zgromadzonych w centralnej bazie pacjentów. Przed nami kolejna era w medycynie, największy jej przełom, przyspieszenie w historii, które masywnie zmieni pracę lekarską, co najmniej częściowo wyprze dzisiejsze zadania lekarza. Oczywiście, upłynie jeszcze niemało czasu nim taki scenariusz się zrealizuje, ale z narzędziami, które mamy już dziś jest on w pełni wyobrażalny.
Poza badaniami nad udarem, prowadzicie też osobne nad stwardnieniem rozsianym.
I nie tylko, ale stwardnienie rozsiane od stosunkowo niedawna, ale już z sukcesami, jest pośród obszarów naszej pracy nie tylko klinicznej, ale i stricte badawczej. To numer jeden na świecie, jeśli chodzi o trwałą niepełnosprawność młodych dorosłych, tj. poniżej 45. roku życia. Przy takiej epidemiologii nawet niewielki postęp terapeutyczny będzie miał duży efekt społeczny. Badania przedkliniczne w SM prowadzimy w niedawno otwartym, opartym na moim pomyśle już sprzed lat, translacyjnym Centrum Chorób Mózgu Uczelni. Staramy się – wraz z doświadczonymi badaczami nauk nieklinicznych – opracować terapie potencjalnie naprawcze, tzw. stymulujące remielinizację, które miałyby być dodatkiem do tych stosowanych już szeroko w praktyce – ograniczających postęp choroby. Umiemy definiować tych, którzy mają lepsze naturalne mechanizmy naprawcze, odpowiadamy na pytania dlaczego. Mamy dzisiaj jakąś formę quasirewolucji w dostępie do terapeutycznych możliwości wyhamowywania, w modyfikacji postępu SM.
Czy zajmujecie się też Alzheimerem?
W rozumieniu diagnostyki otępień i prowadzenia pacjentów np. z ich najczęstszą przyczyną, chorobą Alzheimera - oczywiście. W tej chwili rolą neurologia w procesie jest w dużej mierze etiologizacja zespołów demencyjnych, czyli nazywanie choroby, zdefiniowanie przyczyn zaburzeń funkcji poznawczych u pacjenta. Przyczyn otępienia jest dużo, część z nich można leczyć, a nawet wyleczyć. Na dotychczas nieuleczalną chorobę Alzheimera, w niedalekiej perspektywie, pojawią się w Polsce pierwsze terapie przyczynowe, spowalniające jej postęp, jest to kolejny istotny skok neurologii. To przeciwciała monoklonalne, których podaż nie tylko ogranicza kumulację, ale nawet zmniejsza ilość zgromadzonego w tkance beta-amyloidu, a to jest jednym z zasadniczych efektów tej patologii i przyczyną dysfunkcji neurologicznych. Mózgowie ma ogromne możliwości kompensacyjne, ale w przypadku choroby Alzheimera, w momencie gdy dochodzi do fazy objawowej, jest ono już masywnie zniszczone, a mechanizmy te w dużej mierze wykorzystane. Mamy już metody diagnostyczne pozwalające na rzetelną diagnostykę w fazie wcześniejszej, które wykorzystywać zaczniemy masowo, kiedy leczenie spowalniające postęp będzie już na rynku.
Gdzie umieściłby pan dzisiaj neurologię? Postęp tej dziedziny zdaje się być niesamowity.
Jesteśmy w erze ograniczania naturalnej progresji chorób przewlekłych, leczenia przyczynowego wielu chorób ostrych, szczególnie naczyniowych, w końcu terapii objawowych i usprawniających. One będą się oczywiście wciąż rozwijać, bo w wielu podobszarach, chorobach układu nerwowego, terapii powstrzymujących postęp nie ma jeszcze w ogóle. Kolejną erą, a nie tyle wyprze ona poprzednią, co będzie jej uzupełnieniem, będzie generacja i stymulacja procesów naprawczych, zarówno na poziomie strukturalnym, jak i funkcjonalnym. W tym ostatnim przypadku na myśli mam choćby farmakologiczne i niefarmakologiczne wsparcie tzw. neuroplastyczności. Rewolucję już sensu stricto spowoduje kiedyś sztuczna inteligencja, techniki głębokiego uczenia i podobne rozwiązania matematyczno-informatyczne, które masywnie poprawią diagnostykę (w tym przedobjawową) i spersonalizują wybór terapii, co w sumie znacząco poprawi rokowanie. Zachorowanie na co najmniej część chorób mózgu będzie można przewidzieć z bardzo dużym prawdopodobieństwem, czasem z pewnością, części wówczas po prostu da się zapobiec.
Dlaczego wybrał pan właśnie neurologię?
Nie był to jedyny i niewątpliwy wybór. Zawsze jednak interesowało mnie prowadzenie badań, które w przyszłości mogły mieć odwzorowanie społeczne, nie tylko zresztą w kontekście zdrowia. W domenie pracy klinicznej podobało mi się także dużo innych dyscyplin medycyny, np. endokrynologia, czy nefrologia, ale ten argument, duża przestrzeń badawcza w najbardziej wrażliwych sferach, była tu argumentem addytywnym. Choroby mózgu są jednym z największych problemów zdrowotnych populacji, a ich społeczne skutki będą relatywnie coraz większe wraz ze starzeniem się społeczeństwa w każdym znaczeniu – śmiertelności, niepełnosprawności, obciążenia socjoekonomicznego. Proszę zauważyć, że pacjenci z nowotworami, mimo, że to one stanowią pierwszą przyczynę zgonów, są przez długi okres trwania choroby samodzielni, nie wymagają takiej opieki, tak szybko i tak długo jak pacjenci po rozpoznaniu wielu chorób neurologicznych. Na przykład, opiekowanie się pacjentem w bardziej zaawansowanych stadiach choroby Alzheimera jest ogromnym – w wielu domenach – obciążeniem i dla bliskich i dla systemu.
Jak to się ma w kontekście Polski i starzejącego się społeczeństwa?
To obciążenie będzie oczywiście rosło i, jeśli nie znajdzie radykalnej interwencji, będzie mogło doprowadzić do bankructwa systemów społecznych w ogóle. W literaturze są już szacunki, kiedy – w sensie zmiany struktury demografii z uwzględnieniem innych czynników – to nastąpi. Mierząc skalą jednego kraju, gdy na poprawę przyrostu naturalnego, który mógłby problemowi zapobiec, jest już raczej za późno, rozwiązaniem wydają się odpowiednio prowadzone w sensie bezpieczeństwa migracje, ale tylko większa ich skala może tu mieć znaczenie. W sukurs przyjdzie też rzeczony rozwój technologiczny wraz ze sztuczną inteligencją – ona, jeśli będzie odpowiednio zabezpieczana w kontekście niezwykle poważnych zagrożeń, może pomóc w taki sposób, że zastąpi swoją produktywnością wielu młodych ludzi z drzewa demograficznego.
A kim prywatnie jest kierownik Katedry Neurologii?
Na pewno zdaje sobie Pani Redaktor sprawę, że niezręcznie jest opowiadać o sobie. Mogę zatem tylko hasłowo i wybiórczo ? Czas z synami, w tym podróże, sport – czyli moje jedyne uzależnienie, zresztą od wczesnych lat; w podstawówce i liceum wyczynowo trenowałem wioślarstwo, potem i teraz rozmaite formy wysiłku niemal codziennie, muzyka w rozmaitej formie, miejscach, czasach i towarzystwie, czy na razie tylko enigmatycznie – tekściarstwo. Wracając do sportu, pamiętam, że kiedyś zrezygnowałem z udziału w finale jakiejś olimpiady, czy ogólnopolskiego konkursu chemicznego tylko dlatego, że miałem w tym samym czasie zgrupowanie kadry wioślarskiej. Moja nauczycielka próbowała mnie przekonać, ale zdania nie zmieniłem. Sport był dla mnie ważny w sensie samopoczucia, ale też nigdy nie wiązałem z nim przyszłości zawodowej.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
Tworzenie i zmienianie swojej i jakichś fragmentów społecznej rzeczywistości jest ogromną przyjemnością, przygodą, nawet jak by się miało finalnie nie dać stworzyć, czy nie dać zmienić. Wciąż w tym duchu.