Współgrać z lokalną społecznością
Debata
Współgrać z lokalną społecznością
Debata
Nie od dziś wiadomo, że inwestycje deweloperskie znacznie wykraczają poza interesy tej grupy. Nowo budowane mieszkania, biura, lokale usługowe i inne obiekty wpływają nie tylko na ich odbiorców, ale i na całe otoczenie. W ślad za inwestycjami zmienia się krajobraz, ruch, infrastruktura i funkcje, stąd kluczowa staje się społeczna odpowiedzialność deweloperów. O tym, czym jest w praktyce i jakie ma znaczenie, dyskutowali przedstawiciele branży i eksperci podczas „Wieczoru DeLuxe” zorganizowanego przez
MS Group, wydawcę magazynów Prestiż Magazyn Trójmiejski i Biznes Prestiż.
Gdyby zapytać sztuczną inteligencję – czym jest społeczna odpowiedzialność dewelopera (CSR) uzyskamy odpowiedź zgodną z większością obiegowych definicji. I właśnie od definicji podanej przez AI rozpoczął debatę jej prowadzący Ireneusz Osiński.
- To podejście, według którego deweloperzy nieruchomości i firmy budowlane uwzględniają, monitorują, integrują kwestie społeczne, środowiskowe i etyczne w swojej działalności biznesowej. Obejmuje to troskę o interesy społeczeństwa, środowiska naturalnego oraz innych interesariuszy. Oprócz aspektów ekonomicznych odpowiedzialność społeczna dewelopera zakłada, że firma nie jest odpowiedzialna wyłącznie za generowanie zysków, ale także za tworzenie wartości społecznych i ochronę środowiska – przytoczył opinię Ireneusz Osiński.
Zdaniem Jadwigi Kosińskiej, Dyrektor Projektu Stoczni Cesarskiej Development, odpowiedzialność deweloperów to przede wszystkim budowanie społeczności na wzór wcześniejszych 15-minutowych, kompaktowych miast, w których znajduje się wszystko to, co niezbędne: przedszkole, szkoła, sklepy, przestrzenie wspólne.
- Odpowiedzialność społeczna to idea, zgodnie z którą nie budujemy inwestycji dla nagród architektonicznych, chociaż one nas też cieszą, ale takie, które wybiera społeczność – mówi Jadwiga Kosińska.
Według profesora Piotra Lorensa, Architekta Miasta Gdańska, społeczna odpowiedzialność biznesu nie ogranicza się do aspektów finansowych.
- Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że deweloperzy budują nie tylko budynki, na których zarabiają pieniądze, ale tak naprawdę współtworzą przestrzeń miasta. A to oznacza także tworzenie społeczności i propozycję oferty nie tylko premium, ale także dla wszystkich innych – konstatuje profesor. - Moją rolą jest między innymi uświadamianie inwestorom, że to, co robią, w co inwestują, co realizują, powinno także współistnieć, współgrać z pewnymi potrzebami społeczności lokalnej i myślę, że tutaj w kontekście Gdańska czy szerzej rozumianego Trójmiasta można już zobaczyć pewne dobre przykłady tego działania.
Dla Izabeli Disterheft, Dyrektor Regionalnej Colliers w Gdańsku społeczna odpowiedzialność deweloperów polega na słuchaniu tego, czego potrzebują ci, którzy będą korzystać z wybudowanych przez nich obiektów.
- Sądzę, że społeczna odpowiedzialność polega na tym, aby to, co wypracujemy, potrafić mądrze podzielić. My co roku robimy projekt „Małe kroki, duży wpływ” i to są konkretne działania. W tym roku wyremontowaliśmy dom dla osób w kryzysie bezdomności. W ubiegłym roku zrobiliśmy to samo dla domu dziecka – opowiada Izabela Disterheft.
Bogusław Wieczorek, pełnomocnik zarządu Olivia Centre, wprowadza rozróżnienie między CSR, który każdy biznes od pewnego poziomu rozwoju powinien prowadzić, a odpowiedzialnością społeczną deweloperów. Różnica tkwi w społecznościach, a na przykładzie OC także w tworzeniu miejsc pracy oraz przeskoku rozwojowym, którego beneficjentem są całe miasta.
– Olivia była na pewno jednym z tych kamyków, który ruszył lawinę. Tę lawinę możemy w pewnym momencie obserwować w cenach nieruchomości – Gdańsk doszlusował do tych najważniejszych miast Polski, co jest pośrednim wyrazem tego, że tu się dobrze żyje i dobrze się zarabia – mówi Bogusław Wieczorek.
Deweloperzy traktowani są ostrzej
Trudno nie zauważyć, że deweloperzy wzbudzają wiele kontrowersji, a na wizerunek tej branży wpływa tzw. patodeweloperka. W sieci pojawiają się liczne przykłady klaustrofobicznych projektów mieszkaniowych czy też osiedli łanowych budowanych na obrzeżach miast wzdłuż jednej drogi, bez żadnych przestrzeni wspólnych.
Jadwiga Kosińska uważa, że to pojęcie patodeweloperki jest nadużywane i sztucznie wykreowane.
- Polski Związek Firm Deweloperskich, którego jesteśmy członkiem, zlecił agencji PR badania, z których wynika, że coraz mniej jest informacji na temat tzw. patodeweloperki, natomiast od tej nazwy pojawili się patopiekarze, patostomatolodzy – przywołuje Jadwiga Kosińska.
Zdaniem profesora Lorensa powodem ostrzejszego traktowania inwestycji deweloperskich jest ich bezpośredni związek z naczelną potrzebą człowieka czyli posiadaniem miejsca zamieszkania, bo ono definiuje jakość naszego życia.
- Nikt tego patomieszkania nie kupuje z własnej woli, tylko na takie go stać i w tym problem, że to jest na szczycie naszych potrzeb, a skonfrontowane zostaje z możliwościami finansowymi tych najbardziej potrzebujących – podsumowuje Piotr Lorens.
W opinii Bogusława Wieczorka rynek deweloperski w Polsce to świat małych i średnich firm, które nie są w stanie w skuteczny sposób narzucać swojej narracji. Z drugiej strony samorządy przeoczyły możliwość wymuszania na deweloperach pewnych rozwiązań urbanistycznych takich jak np. połączenia drogowe. Budowa OC też miała zarówno zwolenników, jak i przeciwników, choć w perspektywie czasowej odegrała pozytywny wpływ na cale miasto.
- Zgodnie ze statystyką, którą prowadziliśmy, blisko 70% osób nie dojeżdża do OC samochodem, a przecież tam pracuje 15 tysięcy osób. Tak więc postawienie tego centrum uwolniło Gdańsk od wielu problemów pod tytułem Mordor w Warszawie. Świetne skomunikowanie tego miejsca pozwala na to, że ludzie mogą dojeżdżać do pracy i z niej wracać – tłumaczy Bogusław Wieczorek. - Proces konsultacyjny w pasie ulicy Grunwaldzkiej pokazuje, jak świetnie można współpracować. Wszyscy interesariusze, deweloperzy, mieszkańcy, aktywiści miejscy i dzielnicowi spotykają się na cyklicznych warsztatach mniej więcej raz na kwartał i dyskutują, w jaki sposób mogą zmieniać tę przestrzeń. Ten pas to kręgosłup całego Trójmiasta.
Premium znaczy więcej
Określenie „premium” dość często pojawia się w komunikacji deweloperów i agencji nieruchomości. Jednak, co dokładnie znaczy, biorąc pod uwagę tak obecną nowoczesną architekturę, jakość materiałów i wykończenia, a jednocześnie gęstą zabudowę?
- Premium to przede wszystkim lokalizacja jak wspaniała Wyspa Spichrzów, która bardzo zmieniła krajobraz i otoczenie miasta. To, co się wydarzyło kiedyś na sopockim Monte Cassino, dzisiaj się przeniosło tam. Tak więc premium to dobry widok, wspaniała jakość, a wyżej mamy kategorię deluxe, która dodaje do tego wszystkiego jakość podejścia do wysokości – wylicza Izabela Disterheft. - Apartamenty premium i deluxe znajdują się w starych zabytkowych kamienicach, ale i w wysokich apartamentowcach typu warszawski Cosmopolitan, który spełnia nie tylko parametry dotyczące wysokości czy metrażu, ale także dostępnych dla mieszkańców udogodnień: od concierge’a po części wspólne – miejsca, gdzie można poćwiczyć, odpocząć, spotkać się z sąsiadami, a nawet odbyć krótką telekonferencję.
Można więc powiedzieć, że to klient nadaje subiektywną ocenę nieruchomościom, a dla każdego premium czy deluxe znaczy coś innego.
- Polacy mają potężne aspiracje, żeby był taras lub balkon, a potem z niego nie korzystają, taras jest aspiracyjny – zauważa Izabela Disterheft. - Z kolei w budownictwie komercyjnym, nie mamy subiektywizmów, mamy budynek klasy A lub klasy B, wchodzą certyfikacje i wszystko jest jasne. Oblicze nieruchomości komercyjnych, jest bardzo konkretne, restrykcyjne i tutaj wiemy, po czym się poruszamy.”
Niespieszne Młode Miasto
Młode Miasto w Gdańsku to imponujący wielkością projekt powstający na dawnych terenach stoczniowych. Od lat budzi wiele dyskusji i sporów, a w zależności od jego fragmentu widać różne stopnie zaawansowania prac. Powstają m.in. mieszkania Doki Living i Montownia (Euro Styl), stoi apartamentowiec NDI, a kolejne budynki mieszkaniowe stawia Invest Komfort. Znacznie wolniej postępuje budowa biurowców. Jeżeli chodzi o deweloperów, to zmiany najwolniej postępują na terenach objętych największą uwagą ze strony konserwatorskiej - Centrum Stoczni Gdańskiej (CSG) i Stoczni Cesarskiej. W pierwszym dopiero ruszają prace, a w drugim wyremontowano budynek dyrekcji i dawną remizę.
- Oczywiście zależy nam na wybudowaniu nowych budynków na tym terenie. Mówimy tutaj o 16 hektarach, z czego 7 to hale historyczne z XIX wieku. Taką inwestycję trzeba przygotować również pod kątem infrastruktury, co robimy z udziałem miasta. Na tym terenie mamy postoczniowe instalacje, które wymagają przygotowania – tłumaczy Jadwiga Kosińska. - Czeka nas 15-minutowe miasto kompaktowe. Powstaną tutaj budynki mieszkaniowe, rozmawiamy również z Gutek Film, żeby pojawiły się też kina. Chcemy, żeby to było tętniące życiem miejsce, takie miasto w mieście. Tu jest szansa stworzenia prawdziwego śródmieścia Gdańska.
Profesor Piotr Lorens przyznał, że prace zarówno na terenie Stoczni Cesarskiej, jak i CSG posuwają się bardzo wolno.
- Z punktu widzenia odbiorcy zewnętrznego posuwają się pomału, ale jednak naprzód. Wystarczy spojrzeć za okno. Poza tymi nieszczęsnymi wieżowcami zrealizowanymi na styku terenów postoczniowych i miasta, które wpisały się w pewną lukę konserwatorską - po całej południowej stronie ulicy Popiełuszki pozycje inwestycyjne są bardzo mocno zaawansowane. Realizowany jest kolejnt etap projektu Doki, a także Żurawi – wymieniał Piotr Lorens. - Natomiast na północy mamy tereny objęte pracami konserwatorskimi. Można powiedzieć, że ze względów głównie politycznych niewiele się wydarzyło w tym obszarze – choćby przez ten słynny postulat wpisu do UNESCO, który już pomału oddala się w niebyt, co oznacza, że wracamy do myślenia prorozwojowego w stosunku do obszaru Stoczni Cesarskiej czy Półwyspu Drewnica.
- Teren stoczni ruszy. To są tereny, jakie istnieją w innych krajach, ale żadne z tych miast nie ma w swojej historii Lecha Wałęsy. I to jest niepowtarzalna historia, na której wiele można zbudować. Lokalnie nie doceniamy tego miejsca tak bardzo, jak to robią goście z zagranicy. U nich to jest pełen zachwyt. To tu musi się wydarzyć – przewiduje Izabela Disterheft.
Dalsza przyszłość: Nowy Port i Orunia
Bogusław Wieczorek również uważa, że Młode Miasto to dzielnica, która będzie z czasem zyskiwać na znaczeniu. Inne lokalizacje z potencjałem to Nowy Port i zapomniana ulica Kołobrzeska. Jadwiga Kosińska do tego zestawienia dodaje Jasień, a profesor Piotr Lorens z kolei w perspektywie 30 lat prognozuje świetność Oruni.
- Za te 20 czy 30 lat Młode Miasto już będzie zrealizowane. Natomiast w kontekście przyszłości należałoby wymienić te obszary, które są teraz najbardziej dyskutowane czyli pas alei Grunwaldzkiej, w tym ulica Kołobrzeska, ale nie tylko. To jest też Nowy Port, w którym nota bene już miasto szuka partnerów do przedsięwzięcia, a więc to już jest byt, który nam się jak najbardziej ucieleśnił – mówił Piotr Lorens.
- Przy takim samorządzie, jaki jest w Gdańsku, miasto będzie się rozwijało czy to będzie Młode Miasto, czy Jasień czy inna dzielnica. Ludzie lubią tu mieszkać, czego jestem najlepszym przykładem i coraz więcej osób wybiera to miasto. Myślę, że jesteśmy skazani na sukces – podsumowuje Jadwiga Kosińska.
Powiązany artykuł: https://prestiztrojmiasto.pl/magazyn/154/biznes/brytyjskie-samochody-trojmiejskie-nieruchomosci-szlachetne-wina-i-zlota-...