Gdyby tak spakować wszystko i wyprowadzić się na Lofoty? Zabrać ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, pracę, psy i codziennie doświadczać uroków surowej Północy? Tak właśnie zrobili oni: byli mieszkańcy Trójmiasta, którzy zamieszkali na norweskich wyspach, a piękno tego miejsca regularnie pokazują na swoim blogu i Instagramie. O życiu za kołem podbiegunowym rozmawiamy z Martyną Damską i Marcinem Grzybowskim: twórcami bloga Sea Salt and Snow.

Ludzie Północy - to chyba najlepsze określenie opisujące waszą osobowość. Z północy Polski na minimalistyczne i surowe Lofoty. Skąd ten pomysł? Ludzie zazwyczaj uciekają na gorące południe…

Choć ogromnie kochamy Trójmiasto, naszym miejscem na ziemi, „domem z dala od domu” - była Północ. Od wielu lat marzyliśmy, by zamieszkać za kołem podbiegunowym, a od kilku zaczęliśmy na poważnie to planować. Rozważaliśmy szwedzką Laponię, północ Finlandii i właśnie Lofoty, które pierwszy raz odwiedziliśmy dwa lata temu. Już wtedy nieśmiało marzyliśmy o tym, by kiedyś tu zamieszkać. Niestety wydawało się nam to nieosiągalne i mało realne, gdyż na Północy jest deficyt mieszkaniowy: większa część nieruchomości przeznaczona jest pod wynajem sezonowy, a do tego mamy piątkę psiaków. Więc z i tak małej liczby nieruchomości na wynajem, opcji zostaje dosłownie kilka. Kiedy w styczniu byliśmy już zdecydowani na przeprowadzkę do Finlandii, w okolice Saariselki, Marcin niespodziewanie znalazł uroczy domek na wynajem na Lofotach. Najem krótkoterminowy - na dwa miesiące. Zapakowaliśmy to co najpotrzebniejsze do jednego samochodu i ruszyliśmy. Na Lofoty.

Być może nie wszyscy wiedzą, dlatego od razu wyjaśniamy, że Lofoty, to archipelag wysp na Morzu Norweskim u północno-zachodnich wybrzeży Norwegii. Mało znane jeszcze miejsce turystyczne, ale też trudno dostępne. Jak wygląda podróż z Trójmiasta na Lofoty?

Obserwując ilość turystów w sezonie, nie jesteśmy pewni, czy jest to jeszcze „mało znane miejsce turystyczne” (śmiech). Fakt, przy greckich czy chorwackich wyspach, Północ w ogóle jest mało popularnym i mniej dostępnym miejscem podróży, na co składa się sporo czynników, w tym między innymi transport czy ceny. Jeżeli chodzi o podróż z Trójmiasta na Lofoty, opcji jest kilka - zarówno drogą lądowo-morską, jak i powietrzną. Nie ma bezpośrednich lotów na Lofoty, a sam lot tutaj wiąże się z minimum dwoma, trzema przesiadkami (loty do Leknes lub Svolvær, przez Bodø i Oslo albo lot do Tromsø czy Narvik-Evenes i stąd autobus na Lofoty). Z kolei jeżeli chodzi o podróż samochodem, to dokładne trasy opisujemy na naszym blogu.

Mieszkacie za kołem podbiegunowym. Brzmi ekscytująco, a jednocześnie od razu przychodzi mi do głowy myśl o tym, że musi być tam bardzo zimno i że jest tam dzień i noc polarna: pół roku jasno, pół roku ciemno. To wada czy zaleta?

Za to „zimno” kochamy też Północ. Uwielbiamy zimę. Ja (Martyna) od lat śmieję się, że dla mnie istnieją dwie pory roku: zima i… oczekiwanie na zimę. Dużo osób myśli, że noc polarna oznacza totalną ciemność. A to nie do końca jest tak. Noc polarna to niezwykłe różowo-błękitne światło, to blask zorzy polarnej i gwiazd rozświetlających arktyczne niebo, śnieg rozświetlający mrok i światełka bożonarodzeniowe oraz gwiazdy w oknach domów. Oczywiście - są dni, kiedy słońce nie wschodzi, podobnie jak i dni, kiedy nie zachodzi. Równowaga. W czasie dni polarnych „żyjemy podwójnie”, wykorzystujemy każdy moment ze słońcem, granica między dniem a nocą zaciera się - chodzimy na wędrówki, kąpiemy się w zimnym oceanie, kładziemy się spać około 3-4 nad ranem, by wstać już o 7 - napędzani energią słoneczną. Z kolei w czasie nocy polarnej zwalniamy. Żyjemy zgodnie z rytmem natury.

Lofoty, to dzika, piękna przyroda. To bycie na morzu odciętym od reszty świata, bo gdy przyjdzie sztorm, nie macie możliwości wyjechania stamtąd. To bardziej fascynujące czy niepokojące?

Zdecydowanie fascynujące. Lubimy sztormy (choć te bywają tutaj okrutne i groźne), niemniej mamy ogromny respekt do potęgi natury. Wyspy połączone są między sobą mostami lub podwodnymi tunelami. Zdarzało się nam już czekać kilka godzin w samochodzie na otwarcie mostu, by przedostać się na sąsiednią wyspę. Tutaj wszyscy są do tego przyzwyczajeni. Zawsze na bieżąco śledzimy prognozy i komunikaty w lokalnej prasie.

Osoby, które obserwują wasz profil na Instagramie wiedzą, że podróżujecie z pięcioma psami. Jak one odnalazły się w nowym domu? A jeśli o zwierzętach mowa, to czy renifery zaglądają wam przez okna?

To prawda, nasze psiaki podróżowały z nami po całej Europie, dla nich każdy „nowy dom/hotel” był ich domem - ważne, byśmy my w nim byli (i ich zabawki). Choć część naszych psiaków jest już w wieku emerytalnym, cały czas są w dobrej kondycji, są pogodne i nadal kochają przygody. Znały wcześniej te miejsca, nie są dla nich nowe, z kolei w czasie podróży często zmienialiśmy miejsca noclegowe, więc nigdy nie miały problemu z adaptacją. Jedyna różnica jest taka, że… tutaj mają większą przestrzeń i cudowne tereny wokół domu na spacery. A co do reniferów… Na Lofotach ich nie ma, ale… w okna zaglądają nam (dosłownie!) łosie, a przy domu obserwujemy sowy i orły. Jeżeli dodamy do tego ukochane orki i wieloryby, które tu obserwujemy, tęsknota za reniferami staje się całkiem znośna (no i nie mamy do nich daleko).

Jak wygląda codzienność osób zamieszkujących Lofoty? Czy żyje tutaj dużo osób, raczej lokalsów, czy może spotykacie więcej turystów niż stałych mieszkańców?

Lofoty nie są wielkim obszarem, ale nie są też małym - więc to zależy, w jakiej części, w jakim miejscu. My zawsze lubiliśmy bardziej te miejsca „poza szlakami”, mniej turystyczne, bardziej lokalesowe - więc nawet w sezonie mamy „swoje plaże czy szlaki” na wyłączność. W sezonie Lofoty odwiedza mnóstwo osób, ale na stałe archipelag zamieszkuje około 25 tysięcy osób.

Zawsze przy okazji mówienia o życiu w innym kraju pojawia się porównanie: czy jest drożej tam czy w Polsce? Jak wy to widzicie na waszym przykładzie?

Nie przepadamy za takimi porównaniami, bo żeby były obiektywne trzeba odnosić to do kilku płaszczyzn (m.in. zarobków w danym kraju). Z zasady Norwegia klasyfikowana jest jako jeden z najdroższych krajów do życia i zdecydowanie jest drożej niż w Polsce. Żywność, ceny usług (weterynarz, mechanik, hydraulik), wynajem nieruchomości itd. Ale jest coś, co jest tańsze niż w Polsce. Energia elektryczna. Problemem jest brak dostępności niektórych usług, w tym medycznych, czy jakość produktów, na przykład warzyw i owoców, dodatkowo masowo pakowanych w plastik.

Co jest najpiękniejszego w życiu na Lofotach?

Bliskość natury, nieprzewidywalność, ulotność i często poczucie tego, że żyje się w pocztówce (Martyna). Połączenie gór i oceanu. To, że jednego dnia możemy mieć cztery pory roku i przede wszystkim dzika przyroda (Marcin).

A za czym co mieliście w Trójmieście, a czego nie macie w Norwegii, tęsknicie najbardziej?

Za truskawkami, bobem i ogólnie dostępnością świeżych warzyw i owoców. Za spokojem związanym z tym, że gdyby coś nam i psiakom się stało, w Polsce mamy łatwo dostępną, dobrą i szybką pomoc. Za „Snowym” tęsknimy (to nasz samochód vintage 4x4 rocznik 88’), który został w Gdańsku, w warsztacie, gdyż popsuł się przed samą przeprowadzką.

Czy Lofoty staną się waszym domem na stałe, czy raczej planujecie tu pomieszkać pewien czas, a potem wrócić do Polski lub zamieszkać w jeszcze innym kraju?

Zdarza się, że w życiu mamy tendencję do upraszczania, stwarzania konieczności wyboru lub sami nakładamy na siebie ciężar, że coś musi być „na stałe”. Marzyliśmy o mieszkaniu na Północy, za kołem podbiegunowym. Kochamy Norwegię, Finlandię, Szwecję i Danię też kochamy. Mamy kilka miejsc, które są naszym miejscem na ziemi, domem. Na ten moment mieszkamy na Lofotach i nie wiemy, czy zostaniemy tu na rok, dwa, czy na zawsze. Szczęśliwie, nie musimy teraz wybierać.