Gęsi, piksele i kreskówki

Czyli Sainer w Muzeum Narodowym w Gdańsku

Anna Rezulak

Po bijącej rekordy popularności wystawie prac Wojciecha Fangora Muzeum Narodowe w Gdańsku przygotowało dla nas kolejną porcję artystycznych doznań w intensywnych, nasyconych barwach. Od 22 lipca do 22 października w Pałacu Opatów można oglądać wystawę „Sainer – Koloor”, która wprowadza nas w świat pełen pikseli, wiejskich pejzaży i kwietnych ogrodów. A wszystko to w oszałamiającej feerii barw, która po obejrzeniu wystawy jeszcze długo tańczy przed oczyma.

Pałac Opatów w gdańskiej Oliwie po raz kolejny zafundował prawdziwą gratkę miłośnikom sztuki współczesnej – tym razem w jego klasycznych, przestronnych wnętrzach możemy podziwiać prace Przemysława Blejzyka znanego również jako Sainer. Urodzony w 1988 roku artysta ukończył łódzką Akademię Sztuk Pięknych im. W. Strzemińskiego i od tego czasu konsekwentnie podąża swoją ścieżką, na której jego fascynacja pracami polskich kolorystów takich jak Cybis czy Potworowski przeplata się z tym, co doskonale gra w duszy każdemu dorastającemu w latach 90. odbiorcy – estetyką pierwszych gier komputerowych, komiksów czy wspomnieniami z wakacji na wsi. Choć połączenie klasycznego, malarskiego warsztatu z pikselem i kreskówką może wydawać się niemożliwe, to Sainerowi udaje się to doskonale. Od jego prac dosłownie trudno oderwać oczy, a zarówno wielkoformatowe płótna (największe z nich, „Ambient”, ma 10 m długości i prawie 4 m wysokości) jak i mniejsze szkice zachwycają ciekawą kompozycją, onirycznym, czasami mrocznym klimatem i widocznie dopracowanym detalem.

Po pierwsze - forma

Wystawę w Pałacu Opatów podzielono na kilka sekcji opatrzonych krótkimi komentarzami samego artysty oraz kuratorki Agaty Abramowicz.

- Bardzo zależało mi na tym, aby teksty kuratorskie były maksymalnie krótkie, tak, by każdy miał szansę i czas na zapoznanie się z nimi – mówi Agata Abramowicz. - Przede wszystkim chciałam, żeby każdy ze zwiedzających mógł dzięki lekturze opisów zaznajomić się z warstwą formalną obrazów, bo w pracach Sainera to właśnie forma wybija się na pierwszy plan. W przeciwieństwie do warstwy interpretacyjnej, to strona formalna dzieł jest dla nas, jako odbiorców sztuki, czymś trudniejszym, i dotyczy to nie tylko prac Sainera, ale tzw. sztuk wizualnych w ogóle. W znakomitej większości nie mamy w szkołach edukacji artystycznej z prawdziwego zdarzenia, nie dysponujemy wachlarzem pojęć takich jak kompozycja czy wynikająca z niej harmonia. Dlatego tak jak u kolorystów, do fascynacji którymi artysta od dawna się przyznaje, treść ma być możliwie najprostsza, żeby móc skupić się na formie.

W pracach Sainera mamy powtarzające się motywy, postacie, pejzaże, często wiejskie. Wszystko to jednak „ubrane” w doskonale przemyślaną formę, którą tworzy zarówno wyważona kompozycja poszczególnych elementów obrazu jak i żywa, „współpracująca” ze sobą kolorystyka. Szczególne wrażenie robią pod tym względem wielkoformatowe prace takie jak wspomniany już „Ambient” czy „A day in the countryside”, przez wielu uważane za swoiste malarskie opus magnum Blejzyka.

- Sainer stosuje w swoich pracach ciekawy zabieg zwany „łańcuchem kompozycyjnym” – łatwo zauważyć, że poszczególne elementy na obrazach wynikają z siebie nawzajem, wszystko tworzy harmonijną całość. Nawet kolory, pozornie różne i wyraziste, zachowują ciągłość i wpływają na spójność całej kompozycji – mówi Agata Abramowicz.

Po drugie - harmonia

Doskonałym przykładem takiej harmonii jest właśnie wspomniany wcześniej „A day in the countryside” - złożony z 21 elementów obraz, na którym widzimy elementy pejzażu, postacie ludzi i zwierząt oraz fragmenty wnętrz wiejskich domów, z charakterystycznymi dla lat 90. ubiegłego wieku elementami wystroju, tj. wzorzystymi dywanami, wazonami i kwiecistymi zasłonami.

- To, co artysta z trudem przepracował na tym obrazie, pozwoliło mu rozwiązać wiele problemów natury kompozycyjnej, technicznej i niejako ułatwiło mu późniejsze prace nad innymi płótnami. „Ambient”, duży format, doskonale przemyślany pod kątem palety barw i kompozycji powstawał dzięki temu doświadczeniu w ciągu zaledwie 9 dni! – podkreśla Agata Abramowicz. - Sainer bardzo swobodnie porusza się w różnych językach formalnych, to pozwala mu eksperymentować z kolorem, formą i wspomnianą już kompozycją. Ponadto, ma doskonale opanowany warsztat, co w dzisiejszych czasach wcale nie jest oczywiste – dodaje.

Po trzecie - kod

Prace Sainera budzą wiele emocji nie tylko u odbiorców dorastających w latach 90. Jak podkreśla kuratorka wystawy, kody kulturowe, które odczytujemy w pracach artysty, okazują się być szczególnie interesujące także dla dzisiejszych nastolatków.

- Jedną z części wystawy poświęciliśmy właśnie kodom, czyli źródłom twórczej inspiracji artysty – mówi Agata Abramowicz. - To klasyczne polskie malarstwo, ale też m.in. sztuka sakralna. Jako dziecko artysta często spędzał wakacje u babci, stąd na jego obrazach sporo elementów nawiązujących do tradycyjnej, wiejskiej architektury sakralnej. Panująca we wnętrzach kościołów atmosfera tajemniczości, rozpraszany przez witraże półmrok, do tego komiksy, kreskówki, gry komputerowe – zanim zasiadłam do pisania tekstów kuratorskich, przeprowadziłam z artystą wiele rozmów, bo moim zdaniem tę sztukę trudno jest oderwać od jego osoby. Oczywiście, każdy ma prawo do własnej interpretacji, jako odbiorcy łatwo popadamy jednak w szukanie na obrazie zagadek i próby ich odszyfrowania. Trzeba podkreślić, że sam Sainer odwodzi nas od tego pomysłu, przyznaje, że dla niego liczy się przede wszystkim kompozycja. Wszystkie jego inspiracje - pierwsze gry komputerowe, animacje oglądane na kablówce – to pewien „pakiet” pojęć, w których szczególnie swobodnie poruszają się dzisiejsi trzydziesto- i czterdziestolatkowie. Ale ich dzieci oraz sporo młodsi koledzy również chętnie badają te obszary, bo to „zakodowane” w obrazie wspomnienia z lat dzieciństwa ich rodziców.

Immersja, czyli zanurzenie

„Koloor” to nie tylko wielkoformatowe prace malarskie. Oprócz nich na szczególną uwagę zasługują m.in. gromadzone w latach 2014-2018 elementy szkicownika, który w tym czasie towarzyszył artyście w jego podróżach, a także prace wykonane w technice sitodruku, które, jak podkreśla sam artysta, są swoistą „odą do koloru w języku pejzażu”. Ostatni etap ekspozycji to z kolei cykl „Harmonoise” stworzony we współpracy z Ksawerym Kirklewskim, współczesnym artystą wykorzystującym w swojej twórczości nowoczesne technologie i języki programowania.

- „Harmonoise” to cykl trzech prac będący połączeniem malarstwa, animacji i dźwięku, ale przede wszystkim niezwykłe doznanie dla naszych zmysłów – mówi Agata Abramowicz. - Zarówno muzyka jak i wyrazista paleta barw oraz kształtów ponownie przenikają się w idealnej harmonii, tworząc immersyjny, momentami niepokojący spektakl barw, form i dźwięków. To wyjątkowa okazja do tego, aby dosłownie zanurzyć i rozpłynąć się w niezwykłym świecie Sainera. Jesteśmy przekonani, że każdy z odwiedzających wystawę odbiorców odnajdzie w nim coś dla siebie – podsumowuje kuratorka.