Dlaczego ludzie tak ekscytują się jedzeniem? Dlaczego tak podstawowa czynność jest inspiracją dla setek programów telewizyjnych, czemu stoliki w restauracjach są rezerwowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, a otrzymanie recenzji za danie, które w ciągu kilku minut trafi na ludzkich trzewi definiuje wartości biznesu i umiejętności? Mogę podać 30 037 powodów.
Jedzenie łączy
Jedzenie jest jedną z najbardziej demokratycznych czynności na świecie. Żeby jeść nie potrzebna jest specjalistyczna wiedza, ani umiejętności. Dlatego restauracja jest miejscem, w którym może spotkać się każdy. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nic nie łączy - jak artystkę wizualną Annę Królikiewicz i szefa kuchni Jacka Koprowskiego. Poza jednym krótkim spotkaniem przed 6 grudnia 2022 byli dla siebie obcymi ludźmi. Gdy 5 grudnia Jacek zadzwonił do Ani i zaproponował spotkanie, następnego dnia w ich głowach zrodził się pomysł na zorganizowanie specjalnej kolacji: - „Dla kogoś, dla innych” - powiedziała Ania. Tak powstał zamysł charytatywnego posiłku w formule performance’u „Koprowski/Królikiewicz: Życie. Performens w siedmiu aktach".
Jedzenie jest opowieścią
Jedzenie jest wyzwalaczem wspomnień. Smak truskawek przypomina o wakacjach na wsi u babci, a zupy pomidorowej - o pierwszym posiłku ugotowanym we własnym mieszkaniu. Te wspomnienia uruchamiają emocje wyzwalające produkcję dopaminy - hormonu szczęścia. I nagle przez odrobinę twarogu, ziemniaków, czy pomidora „zaczyna dziać się magia”.
Koprowski i Królikiewicz wykorzystali tę magię, by przeprowadzić gości przez siedem etapów ludzkiego życia z pomocą 7 dań i intermezzo. Pierwsze pozycje były spożywane bez talerzy, a sztućce podano dopiero przy czwartym daniu. Na początku goście zlizali z własnych dłoni mleczną emulsję nakładaną przez szefa kuchni wraz z Anną Królikiewicz. Na to amuse bouche składał się krem ziemniaczany z kleikiem ryżowym z odrobiną wanilii, co odnosiło do pierwszego pokarmu w życiu człowieka - mleka matki. Z kolei „czystą kartę” nowonarodzonego człowieka symbolizowała emulsja jajeczna z podana z kawiorem Antonius. Dziecko poznaje jedzenie również przez zabawę. Ten „brudny” etap smakowania reprezentowało trzecie danie. Na talerzach pojawiły się klasyczne smaki dzieciństwa w nowej odsłonie: ryż jaśminowy, brokuły, groszek z miętą i pieprzem, marchew zasalana i curry, a autorzy zaprosili gości do jedzenia rękami. Z wiekiem, dziecięce menu wzbogaca się i „bierzemy do ust” coraz więcej nowych rzeczy. Ten etap został przywołany za pomocą ostrygi z musem z wątróbki. Dla niektórych gości była to prawdziwa inicjacja. Kolejny etap „rygor i rozwój" przenosił gości do dorosłości, do momentu, gdy opuszczamy rodzinne domy. Czy to na studia, czy podejmując pierwszą poważną pracę. To czas mierzenia się z nowymi obowiązkami, ograniczeniami, ale też zdobywania nowych umiejętności. Na talerzach pojawiła się sałatka z trocią w popiele i precyzyjnie wycięte awokado. Temu przykładowi kunsztu towarzyszył totalny artystyczny nieład, czyli tost z indykiem i camembertem, oprószony tartą truflą. Dokładnie tak jak to bywa w życiu. Czasem ład, czasem chaos.
Jedzenie jest świętem
Jedzenie i święta idą w parze. Gdy planujemy jakąkolwiek uroczystość, wybór menu jest pierwszą rzeczą za jaką się zabieramy. Czy wyobrażacie sobie świętowanie Wigilii bez pierogów, ryb, czy makowca? Jedzenie jest też świetnym sposobem na uświetnienie kontaktów towarzyskich z bliskimi czy współpracownikami. Umawiamy się na celebracje sukcesu rodzinnym obiadem lub świętujemy ubicie interesu biznesową kolacją. Zaś na walentynkową kolację rezerwujemy stolik…
Na tę uroczystość goście musieli dokonać rezerwacji z ponad dwutygodniowym wyprzedzeniem. 29 stycznia od godziny 12:00 można było licytować stolik na 10 aukcjach na serwisie Allegro. Stół nr 1 został wylicytowany o 13:00 na kwotę 3383 zł. Rekordzistą okazał się jednak stolik nr 2, gdyż zwycięzcy zapłacili za miejsca przy nim 3627,12 zł. Ostatnia licytacja zakończyła się o 22:00 z kwotą 3250 zł. Całość zebranej kwoty została przekazana na rzecz Wielkiej Świątecznej Pomocy, gdyż wszystkie koszty pokryli sponsorzy. Były nimi duże firmy, lokalne biznesy, ale też przyjaciele autorów, którzy wspomogli ich chociażby pożyczeniem 30 opiekaczy służących do przygotowania 24 tostów będących elementem wcześniej wspomnianego dania.
Jedzenie jest podróżą
Widok jedzenia nie tylko pobudza nasze kubki smakowe, ale także zmysły węchu i wzroku. Spojrzenie na potrawę na talerzu potrafi tak stymulować, że przypominają nam się konkretne miejsca, sytuacje czy ludzie. Jedzenie potrafi być wehikułem przenoszącym w miejscu i czasie. Podróż i jedzenie może być rozumiana również bardzo dosłownie, jak przez pierwszych użytkowników map Michelina, dla których „3 gwiazdki” znaczyły po prostu “jedzenie tak dobre, że warto zjechać z trasy”. Poszukując smaków, chcąc spróbować konkretnych potraw, albo kunsztu szefa kuchni wybieramy się w bardzo fizyczne podróże.
Koprowski i Królikiewicz zabrali swoich gości w miejsce, które na co dzień nie pełni funkcji restauracji, a jest siedzibą Art Inkubatora. Dawna jadalnia w stuletniej willi Junckego w Sopocie stała się miejscem, gdzie rozegrał się spektakl. Jej wnętrze stało się idealną scenerią dla artystycznych elementów podbijających kulinarne doświadczenia. Autorzy zadbali o anturaż w postaci instalacji roślinnej stworzonej przez studio fjolflowershop, strefy zapachowe autorstwa architektki Justyny Kropidłowskiej i jadalnej rzeźby Ani Królikiewicz z chleba upieczonego przez Łukasz Stafieja z pracowni Nowy Chleb.
Jedzenie jest przyjemnością
Im większy głód/pragnienie, tym następuje większy wyrzut dopaminy w trakcie jedzenia. Właśnie dlatego pierwszy kęs, czy łyk smakuje tak wyjątkowo, gdyż z każdym kolejnym - ilość wydzielanego hormonu maleje. Dlatego warto uwzględnić przerwę, by utrzymać „wysoki poziom szczęścia”.
O antrakt zadbali również Ania i Jacek. Po „ładzie i chaosie”, na talerzach pojawiło się intermezzo w postaci szałwii, panna cotty z bergamotką oraz kopru włoskiego z pomelo. Po nim, goście byli gotowi na wielki finał będący metaforą bogactwa zebranego przez całe życie: doświadczeń, wiedzy i świadomości - polędwicę wołową z czarną marchwią i puree z selera.
Jedzenie jest miłością
„Ludzie, którzy kochają jeść, to najlepsi ludzie” - mówiła Julia Child, amerykańska pisarka i kucharka. Ale ludzie, którzy karmią są chyba jeszcze lepsi. Nie bez powodu karmienie wiązane jest z miłością i troską. Z serdecznością wspominamy bliskich karmiących nas, gdy byliśmy dziećmi, a przyjaciół przywożących ciepłą zupą w czasie choroby uważamy za najserdeczniejszych.
Miłość była obecna pod wieloma postaciami w czasie tego wieczoru. Święto miłości, Ania kochająca karmić, Jacek kochający gotować, zaproszeni goście kochający dobrą kuchnię, a nawet deser - zdekonstruowany tort z czekoladą i różą, inspirowany listem miłosnym do Ruth Claaszen, dziedziczki wili. Podawany jak kawałek urodzinowego tortu z pojedynczą świeczką stanowił klamrę kolacji, odnosząc się do dnia narodzin, świętowanych co roku.
Ostatecznie, dzięki kolacji zebrano 30 037,13 zł i całość przekazano fundacji na działania związane z walką z sepsą. I to jest miłość.